Tym razem wyruszylem w strone wodospadu Niagara. Bylem tam juz kilka razy. Niebylo mnie jednak zupelnie niedaleko Niagary w Welland. Tam tez zatrzymalem sie na troszke w mej obecnej podrozy (o czym w nastepnym wydaniu mego bloga).
Niagara Falls
Jadac z Welland zaraz za granica miasta trzeba przejechac pod kanalem z czego slynie Welland; miejsce gdzie jakis czas temu Kanada zdecydowala wybudowac system kanalow laczacych oba jeziora Erie i Ontario omijajac tym samym wodospad Niagara. Od tamtego czasu statki i barki mogly swobodnie transportowac to i owo w ta i w tamta strone.
Wyjezdzajac z tunelu rozgladalem sie wokolo. I nagle pojawila sie tablica. Prawie z piskiem opon zatrzymalem pojazd. Jakze nie upamietnic tego momentu? Przywitanie - Welcome to ...Jadac od strony Welland zajezdza sie nad wodospad od strony rzeki. Nigdzie nie ma miejsca na zaparkowanie nawet na chwile aby pstryknac zdjecie. Znalazlem jednak miejsce i oto rzeka w calej swej okazalosci. Juz w miescie kilka razy zatrzymywalem sie na srodku ulicy aby zrobic zdjecie. Jak juz pisalem nie bylo takich tlumow i ruchu ulicznego, wiec trzeba korzystac poki policja nie zwroci uwagi.
Powyzej nad woda unosza sie non stop opary spadajacej wody wodospadu. Trudno sobie wyobrazic ogrom wodospadu po drugiej stronie. Rzeka w tym miejscy sprawia wrazenie gorskiej. Prad dosc szybki ale nie slychac ogromu szumu wodospadu.
Jeszcza jedno zdjecie wykonalem na srodku skrzyzowania stojac na czerwonym swietle. Korzystajac z "przystanku" wyskoczylem z pojazdu aby uwiecznic ten moment.
Wczasie jazdy zblizajac sie do miejsca zwykle oblezonego przez tlumy turystow.
Bardzo mily akcent. Niagara slynie z zawieranych tu slubow. O tym moze przy innej okazji. Podobnie jak w Vegas mozna tu zawrzec malzenstwo w piec minut a swiadkow zaprosic wprost z ulicy. Poczym taka dorozka objechac znane i nieznane zakatki aby za dziesiat lat opowiadac o romantycznych chwilach przezytych nad najwiekszym wodospadem swiata.
Stojac na skrzyzowaniu i przepuszczajac pieszych ...
... nieodmowilem sobie tej przyjemnosci pstrykniecia powyzszego zdjecia.
W poszukiwaniu miesca (darmowego - niesztuka wydac majatek na parkingi) pokrecilem sie po miescie. Troche dalej od "turystycznych szlakow" miasto wyglada czesto dosc przygnebiajaco, czego nie uwiecznilem aparatem.
Znalazlem wreszcie miejsce gdzie pozostawilem pojazd. Jakies piec minut spacerkiem od "poczatku szlakow turystycznych". Od razu uderza w oczy przesyt kolorow. Zanim dojdzie sie do wlasciwego miejsca - atrakcji wodospadu - trzeba (niestety) przemiescic sie przez iscie "bajeczna" kraine naciagania ludzi na kasiorke.
Nieprzecze, ze jest na czym oko zawiesic. Pomysly "pzryciagania turystow" zadziwiaja a i nieraz szokuja.
W koncu po kilkunastu minutach docieram na miejsce widokowe. Dech zapiera widok ogromu wody spadajacej z gory na dol. Po lewej (ponizej) wodospad po stronie amerykanskiej, po prawej wlasciwy wodospad Niagara. Na samy dole zdjecia mozna zauwazyc stateczek wycieczkowy po zatoce. Podplywa on pod sam wodospad. Wilgotnosc w tamtym miejscu jest tak duza, ze turyta bez specjalnej ochrony ubrania po chwili jest dokladnie i doslownie mokry.
W centralnym miejscu promenady widokowej znajduje sie miejsce gdzi emozna odpoczac od wrazen, zjesc cos i ... oczywiscie wykonac zdjecie na zamowienie. Widoczny most to przejscie na drugo strone rzeki do US.
Niezapomniane chwile. Czas szybko plynie. Chcialoby sie go zatrzymac ale jak ta szumiaca woda bezlitosnie robi swoje mimo najszczerszych checi. Powoli trzeba wracac.
Jaks wieksza grupa turystow. W kawiarence (to juz w miescie) uslyszalem polska mowe ludzi bodajze z Warszawy. Za jakis czas pokusze sie na tworzenie podcastu, to wtedy takie materialy okaza sie perelkami.
Wyrozumialosc i tolerancja dla innosci to podstawa dlugowiecznosci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz