sobota, 30 maja 2009

rady, wskazowki i pocieszki

Od czasu do czasu pojawia sie na forum rodzynek. I tym razem pojawil sie. Wlasnie napisala posta makasia z nadzieja na jakiekolwiek rady, wskazowki i pocieszki. Pisze miedzy innymi tak:

Chętni do pracy, marzymy o stabilizacji, o normalnym domku rodzinnym. Chcemy w końcu mieć swój kąt na Ziemi.

Rozbroily mnie te slowa dokladnie. Poczulem sie jak rozwalkowane ciasto z ktorego zaraz zrobia makaron. Mlodzi z malutka coreczka, ambitni i chetni do pracy marza o swoim kaciku na Ziemi.

Wczoraj mialem ta mozliwosc celebrowania urodziny zony mego przyjaciela. Zanim dojechalismy do "jadlodajni" w Windsor przez ponad godzine obwozil nas po okolicy objasniajac gdzie i kto mieszka. Mial 15 lat kiedy postawil pierwsze kroki na ziemi kanadyjskiej. Jego opowiesc to jedna z wielu historii czlowieka ktory jak makasia przybyl do Kanady motywowany swoim marzeniem o znalezieniu swego kacika na Ziemi. Zaczynal praktycznie od zera. W kieszeni mial 10 dolarow w momencie przekroczenia granicy. Po 54 latach zycia w tym kraju posiada przemila zone i przepiekna rodzine; syna z zona i dwojka dzieci (syn jest lekarzem), corke z mezem i trojka dzieci (corka jest adwokatem). Kazde z nich posiada swoj kacik na Ziemi. Przez ostatnie 47 lat wraz z zona pracowali (byli od poczatku tak jak makasia chetni do pracy) w tym samym miejscu, wychowali dzieci ktorym zapewnili normalny start zyciowy. Ich dzieci nie potrzebuja emigrowac jak ich rodzice i marzyc o swoim malutkim kaciku na ziemi. Dla nich dom jednorodzinny stanowi cos co im sie nalezy jako ze wraz z rodzicami ciezko na niego zapracowali.

Czlowiek, jesli tylko jest chetny do pracy, w Kanadzie jest w stanie osiagnac to o czym marzy.

(...)

środa, 27 maja 2009

chcialaby dusza do ... Kanady

Wyobraz sobie, ze wlasnie emigrujesz przenoszac sie z jednego miejsca w drugie. Pierwsze miejsce jest znane ci bardzo dobrze. Wiesz doskonale jak bardzo ci jest zle w tym miejscu. Doswiadczasz bardzo nieprzyjemnych spraw kazdego dnia w tym miejscu i nikt na swiecie nie jest w stanie ci powiedzic, ze mogloby byc inaczej. To miejsca znasz przeciez na pamiec i kropka. Doprowadzony zostales do ostatecznosci efektem czego jest twoja decyzja o emigracji w drugie miejsce. To drugie kompletnie nie jest ci znane. Nigdy tam nie byles, wiec nie wiesz jak tam jest. Znasz tylko opowiesci. To ci jednak wystarcza i nikt na swiecie nie jest w stanie ci powiedziec, ze moze tam byc inaczej. To miejsce znasz (z opowiesci) przeciez na pamiec i kropka.

No wiec jesli juz jestes tak uparty i wiesz czego pragniesz wypadaloby ci pomoc jakos wyjsc z tego galimatiasu. Z powyzszego wprowadzenia wynika ze nie ma co z toba dyskutowac, zatem w moich poczynaniach (teraz i tutaj) pozwole sobie porownac ciebie do puszki fasoli lezacej na polce w supermarkecie. Dokladnie tak. Decydujac sie na wjazd do Kanady stajesz sie dla swiata, ktory ma ciebie zaakceptowac dokladnie takim produktem, taka puszka fasoli dla przykladu. W nowym miejscu wszystko dla ciebie jest i bedzie nowe. Zdany jestes na wszelkiego rodzaju kaprysy ludzi od ktorych zalezy twoja codzienna egzystencja. A wiec jak ta puszka fasoli lepiej abys byl na tyle atrakcyjny coby taki kolejny kaprysny czlowieczek wybral wlasnie ciebie dla zaspokajania wlasnych potrzeb. Tak wlasnie jest. Dobrze czytasz. Takie sa realia tego swiata w tym drugim miejscu.

Zatem jestes taka puszka fasoli na polce sklepowej i czekasz na potencjalnego klienta aby wyciagnal swoja lape i wlasnie ciebie wybral, wrzucil do wozka i potem zabral do swego domu abys rozpoczal kolejny etap w grze zycia fasoli. Tak wlasnie sobie wyobrazasz swietlana przyszlosc w nowym miejscu twego zycia. W tej twojej wizji nie ma zadnej nieprawidlowosci jedynie warto abys zadal sobie pytanie czy aby wiesz napewno, ze potencjalny klient/mieszkaniec drugiego miejsca posiada te same preferencje patrzac na puszke fasoli co klient/mieszkaniec pierwszego miejsca.

Zyjac w pierwszym miejscu przez tyle lat, znasz na pamiec sposoby zachecania i zwracania na siebie uwagi klientow/mieszkancow pierwszego miejsca; znasz przeciez ich mowe, przyzwyczajenia, jestes w stanie nawet przewidziec ich mysli. W drugim miejscu nigdy nie byles. Nieznasz mentalnosci tych ludzi. Zatem kiedy taki klient w drugim miejscu przechadzajac sie miedzy polkami zerknie na ciebie (puszka fasoli) masz w tym momencie jedyna szanse, ktorej nie mozesz zmarnowac. Potrzebujesz dokladnie wiedziec jak i czym zafascynowac takiego klienta. Zaczynasz wiec od najbardziej logicznej zachety - wybierz mnie, wybierz mnie - mowisz do takiego goscia milym glosem. Kazda czesc ciebie (puszki fasoli) zaczyna sie mienic i lsnic. Etykietka wspaniale prezentuje walory zawartosci puszki. Jednak na polce lezy wiele innych puszek fasoli. Na etykietkach tamtych puszek wypisane sa inne informacje. Ty wierzysz, ze wlasnie na twojej etykiecie sa najlepsze informacje. No i co z tego, ze ty wierzysz i sie wysilasz kiedy ten zafajdany klient wlasnie wybral sasiednia puszke fasoli.

Dokladnie tak jest na codzien. Tacy potencjalni klienci patrza bardzo uwaznie i analizuja w pedantyczny sposob wszystko to co mamy soba do zaoferowania (niestety tylko i wylacznie wedlug kategorii postrzegania puszek fasoli w drugim miejscu - zatem zapomnij o pierwszym puszko fasoli), jak wyglada nasza prezencja, jakie mamy umiejetnosci i talenty, jakie sa nasze mozliwosci dotrzymywania slowa i deklaracji. Tacy potencjalni klienci/mieszkancy drugiego miejsca pragna byc pewni, ze my jako produkt na ktory sie oni maja zdecydowac spelnimy i bedziemy spelniac ich oczekiwania. I nigdy odwrotnie. Oni wiedza czego pragna. Nigdy nie powiedza puszce fasoli czego od niej oczekuja. To puszka fasoli powinna wiedziec jakie oczekiwania posiada klient. Puszka nie wie, mowi sie trudno.

A wiec, kim jestes puszko fasoli? Co takiego unikalnego jest w tobie do zaoferowania potencjalnemu klientowi w drugim miejscu?

Warto zatrzymac sie teraz na moment. Jeszcze raz powtorze, ze to drugie miejsce do ktorego masz zamiar emigrowac nijak sie ma do pierwszego miejsca w ktorym mieszkales przez cale dotychczasowe swoje zycie. Wiedza o sobie jest podstawa ale tylko w tym znaczeniu aby moc dokonac selekcji swoich cech do wyksponowania w drugim swiecie. Jest i bedzie glupota eksponowanie cech typowych dla pierwszego miejsca, na ktore w drugim nikt nawet nie zwroci uwagi lub co gorsza potraktuje je jako elementy odpychajace, zniechecajace czy nawet odrazajace. Robi to sens i dlatego najpierw potrzebujesz puszko fasoli poznac wszystkie elementy postrzegania rzeczywistosci przez mieszkancow tego drugiego miejsca zanim jeszcze znajdziesz sie na polce sklepowej. Potrzebujesz wiedziec na pamiec potrzeby tych mieszkancow. I uwierz mi sa one zdecydowanie inne od potrzeb mieszkancow pierwszego miejsca. I kiedy osiagniesz ten poziom twojej wiedzy wtedy dopiero mozesz zaczac sie zastanawiac w jaki sposb sprostac tym potrzebom.

I tym sposobem doszlismy do punktu zwrotnego czym jest u czlowieka (schodzimy wlasnie z puszki fasoli) swiadomosc wychodzenia na przeciw potrzebom innych ludzi. Jesli nie posiadasz jeszcze takiego punktu zwrotnego u siebie, madroscia dla ciebie jest abys taki punkt posiadl. Potencjalni klienci sa bardzo wyczuleni na tym punkcie. Na odleglosc wyczuja ciebie czy jest to twoja natura czy tylko grasz. Jesli wogole nie wiesz o czym przed chwila napisalem, proponuje abys zaniechal mysli o emigracji do Kanady. Jesli jedziesz do Kanady aby inni wychodzili na przeciw twoim potrzebom, stajesz tym samym na stanowisku samobojcy. Twoje dni sa policzone. W tym drugim miejscu znajdziesz tylko stres, zal i depresje.

(cdn w nastepnym wpisie)

wtorek, 26 maja 2009

nocne wyszukiwanie

Wyszukiwanie, sledzenie, czytanie, przegladanie roznych tematycznych informacji w sieci wciaga i to bardzo. Pozno wieczorkiem zawsze znajdzie sie troszeczke czasu na surfing. Czasem jednak staje sie to lekka przesada. Zatem zamykam ten caly teatrzyk i ide spac.

sobota, 23 maja 2009

jesli ktos mialby ochote

Jesli ktos mialby ochote zdecydowac sie na wytrzeszcz oczu podaje teraz w skrocie z czym sie toto je te emocjonalne, mentalne, duchowe, fizyczne, socjalne i finansowe przeznaczenia.

Emocjonalne

Ta kategoria dotyczy kazdej dziedziny naszego zycia ktore polaczona sa z naszymi emocjami. Rodzinne sprawy tak samo sie kwalifikuja jak i kazde inne zwiazki czy to na poziomie przyjazni, pracy czy tez klubu. Cele powiazane z pasjami rowniez do tej kategorii naleza.

Mentalne

Cele powiazane z naszymi mozliwosciami edukacyjnymi czyli zdolnosciami do poszerzania naszych choryzontow oraz naszej wiedzy. Do tej kategorii naleza rowniez cele powiazane z nasza zdolnoscia do uwaznego czytania informacji lub zapamietywania waznych szczegolow tych informacji. Niektore osoby potrzebuja rozwiazywac problemy. Inne osoby ktore asystuja tym pierwszym w ich zmaganiach z problemami posiadaja dar ofiarowania swego czasu i zaangazowania. Jednak aby tego dokonac najpierw potrzebuja takie osoby obrac sobie tego rodzaju cel oraz posiasc pasje dowiedzenia sie w jaki sposob moga to osiagnac.

Duchowe

Duchowe cele zazwyczaj kojarza nam sie z wiara lub Bogiem. W rzeczywistosci nie ograniczaja sie tylko do tych dwoch aspektow. Pewne jest natomiast, ze wiele osob nieprzywiazuje zadnej albo prawie zadnej wagi do tej kategorii. Pewien swiatowej slawy psycholog stwierdzil - Nie jestesmy istotami ludzkimi posiadajacymi przypadkowe duchowe doswiadczenia. Jestesmy duchowymi istotami ktore posiadaja ludzkie doswiadczenia. To jest tylko kwestia czasu kiedy kazdy z nas ludzi dochodzi do wniosku jak istotna role graja w naszym zyciu duchowe odczucia.

Fizyczne

Tego rodzaju cele nie wymagaja komentarzy, choc wiele osob ma problemy z poczuciam swiadomosci o waznosci dbania o higiene osobista, diete jak i utrzymywania ciala w odpowiedniej kondycji. Niewiele osob jednak zdaje sobie sprawe, ze do tej kategorii naleza cele powiazane z wygladem, przyzwyczajeniami oraz sposobem wyrazania swych mysli.

Socjalne

Do nich naleza wszelkiego rodzaju cele powiazane z rozwijaniem naszych interakcji z innymi istotami rozumnymi, spedzanie czasu w klubach, uprawianie sportow grupowych, branie udzial w dyskusjach na forach ale i czynne angazowanie sie w zycie rodzinne. Tutaj klaniaja sie nasze wrodzone sklonnosci do wybaczania, tolerancji, wyzbywania sie osadzen oraz pomowien a takze wyluzowania sie i nie brania wszystkiego personalnie.

Finansowe

Cele te sa o tyle istotne o ile posiadamy swiadomosc waznosci rozsadnego gospodarowania sie pieniedzmi, wydawania ich ale i inwestowania czy zarabiania. Wszelkie sprawy materialne mozna smialo zakwalifikowac do tej kategorii celow.

Pieniadze nie formuja czlowieka; to czlowiek robi pieniadze.

(...)

jesli wiesz ...

Jesli wiesz czego pragniesz jestes tylko w polowie drogi.

Jesli wiesz dlaczego to pragniesz (co ci to da) osiagnac masz druga polowe drogi za soba.

Jesli wiesz czego i dlaczego tego pragniesz napewno znajdziesz sposob osiagniecia tego celu.

A wiec chcac cokolwiek osiagnac (powiedzmy wyjechac do Kanady) potrzebujesz wiedziec dokladnie jakie przeznaczenie ma to cos czego pragniesz. Wiedziec dokladnie oznacza, ze potrzebujesz rozbic to przeznaczenie na jak najdrobniejsze czesci (powiedzmy) zadajac kilkakrotnie pytanie - dlaczego?

Pragne wyemigrowac do Kanady

- dlaczego ?

poniewaz jest mi tutaj zle

- dlaczego ?

poniewaz nie moge znalezc pracy

- dlaczego ?

(Odpowiedzi powinny byc bardzo precyzyjne i ograniczac sie do jednego tematu)

poniewaz w kazdym miejscu pracy oczekuja odemnie abym mial doswiadczenie a ja nie posiadam doswiadczenia bo nikt nie chce mnie zatrudnic

- dlaczego ?

(...)

Zwroc uwage, ze w tym scenariuszu twoje przeznaczenie emigracji do Kanady mozna obic o kant stolu. Okreslone zostalo przeznaczenie jako efekt negatywnej rzeczywistosci, ktora zawsze prowadzi w kanal a nim splyniesz szybciej niz ci sie wydaje do szamba.

Zatem zacznijmy jeszcze raz.

Pragne wyemigrowac do Kanady

- dlaczego ?

poniewaz w Kanadzie bedzie mi dobrze

- dlaczego ?

poniewaz znajde prace

(...)

Kazdy mieszkaniec Kanady przygladajac sie temu drugiemu scenariuszowi pokiwa z politowaniem glowa i pomysli - oj naiwny tys czlowieku, toc bez doswiadczenia kanadyjskiego nikt cie nie zatrudni a ty gadasz ze ci bedzie dobrze bo znajdziesz prace

Zatem ani pierwszy scenariusz ani drugi nie nadaje sie do uzytku. Jednak pewne jest, ze potrzebujesz okreslic przeznaczenie twego celu jakim jest emigracja do Kanady. W czym jest zatem problem?

Kazdy cel, jakikolwiek on nie jest potrzebuje byc rozpatrywany przez pryzmat 6 podstawowych przeznaczen:

- emocjonalne
- mentalne
- duchowe
- fizyczne
- socialne
- finansowe

I teraz ten twoj cel potrzebuje miec dokladnie okreslone generalne przeznacznie oparte na tych 6-u podstawowych przeznaczniach. Oparte oznacza, ze kazde z tych przeznaczen podstawowych potrzebuje miec cechy pozytywne. Nie moze byc tak, ze 4-y posiadaja pozytywne cechy a dwie pozostale negatywne. W przeciwnym wypadku bedzie to tylko kwestia czasu kiedy okreslicz sobie nowy cel - pragne wrocic do Polski. Kolejno potrzebujesz odpowiedzic sobie na pytanie co konkretnie osiagniesz (w pozytywnym tego slowa znaczeniu a czego nie masz w Polsce) emigrujac do Kanady w aspekcie;

A - emocjonalnym
B - mentalnym
C - duchowym
D - fizycznym
E - socjalnym
F - finasowym

i kiedy precyzyjnie, w pozytywnym znaczeniu odpowiesz na kolejne pytania, dopiero wtedy staniesz na wlasciwej drodze ktora z pewnoscia doprowadzi cie do Kanady. I dalej w jaki sposob poruszac sie bedziesz po tej drodze z pewnoscia znajdziesz sposob na zasadzie, ze kazdy kolejny twoj krok bedzie twoim kolejnym, oddzielnym celem z konkretnym przeznaczniem. Proste, prawda?

Dla pewnosci, jesli ktos mialby ochote zdecydowac sie na wytrzeszcz oczu podam w skrocie z czym sie toto je te emocjonalne, mentalne, duchowe, fizyczne, socialne i finansowe przeznaczenia. Ale to juz w nastepnym wpisie.

(...)

piątek, 22 maja 2009

motywacja

Jedno z wiekszych przekretow myslowych dotyczacych ludzkiej motywacji (do czegokolwiek) jest takie przekonanie:

motywacja nie trwa wiecznie, wiec nie warto poswiecac jej czasu, zaangazowania i pieniedzy

Nic bardziej bzdurnego. Kto mysli w ten sposob jest glupcem i naiwniakiem, jest nieudacznikiem, takim niedorobionym, do niczego przydatnym elementem rodu ludzkiego. Nad takim czlowiekiem nalezy zalamac rece, wspolczuc mu i prosic Stworce o lekka ziemie dla niego kiedy przyjdzie juz na niego czas. Poki co jednak trzymac sie nalezy od takiego indywidua mozliwie jak najdalej. Amen.

Motywacja nie trwa wiecznie, wiec kazdy z nas potrzebuje "nowego zastrzyku" jej kazdego dnia.

Dla mnie osobiscie jest to madrosc, ktora owocuje dla mnie kazdego dnia. Podczas wertowania zyciorysow tzw. ludzi sukcesu (czegokolwiek ten sukces dotyczy) az bija w oczy ewidentne fakty codziennego podsycania przez nich swojej motywacji do dzialania czy podejmowania jakichkolwiek decyzji.

Ktos moze zadac teraz pytanie - wiec co to takiego ta motywacja?

W bardzo uproszczony sposob odpowiadam - jest to przekonanie o slusznosci dzialania wraz z odrzucaniem jakichkolwiek blokow czy zwatpien, ogromnej mocy swiadomosc o prawidlowosci takiego dzialania wraz z najwyzszym zaangazowaniem polaczonym z wiara na osiagniecie celu.

W bardziej zlozony sposob choc rowniez krotka moge to ujac tak - jest to rezultat twojej wiedzy przeznaczenia twego zycia.

Bez tej motywacji nic pozostaje niczym, nie jestes w stanie posunac sie ani o krok do przodu, nie jestes w stanie wykreowac czegokolwiek, nie jestes wstanie zyc szczesliwie, do niczego nie dojdziesz w zyciu i w koncu nigdy nie pojawisz sie w Kanadzie.

Zadaj sobie teraz pytanie: - co jest motywem twojego dzialania na dzisiaj?

Jest ogromna roznica miedzy wstaniem z lozka aby zarobic troche kasy na zaplacenie rachunkow od wstania z lozka aby zorganizowac twoja emigracje do Kanady lub zorganizowac pomoc dla potrzebujacych twojej pomocy. Niektorzy ludzie ledwo wstali z lozka sa do tego stopnia podekscytowani ze nie moga sie wprost doczekac tej ich akcji organizowania czegos tam. Inni z kolei nie moga sie doczekac kiedy ten dzien wreszcie minie i beda mogli zpowrotem wrocic do lozka.

A jak ty pragniesz budzic sie kazdego dnia? Czy jest cos co pragniesz zrobic w swoim zyciu?

Jesli wiesz dokladnie co pragniesz osiagnac w swoim zyciu i dlaczego tego pragniesz, jestes w stanie wypracowac wlasny sposob na dojscie do tego czego pragniesz. Nasze zycie tu na ziemi jest jak ocean gleboki, szeroki, dlugi i co najciekawsze raz na jakis czas rozszalaly z falami kilkanascie razy przekraczajacymi nasza mozliwosc objecia ich wyobraznia. Kazdy z nas unosi sie na powierzchni, kazdy na swoj sposob jeden plywajac to w jedna to w druga strone zupelnie bez celu gdzie drugi posuwa wypasiona motorowka dokladnie w okreslonym przez siebie kierunku.

Kiedy nie posiadasz klarownego okreslenia twojego przeznaczenia w zyciu to tak jak bys plywal po oceanie to w jedna to w druga strone bez celu. Przeznaczenie jest taka szybka, o ogromnej mocy motorowka z calym oprzyzadowaniem uniemozliwiajacym zboczenie z kursu. Jesli nie posiadasz przeznaczenia, nie posiadasz mocy twojego motoru.

Przeznaczenie nie jest latwo okreslic, ale jest mozliwe do osiagniecia. Przeznacznie jest takim sekretnym terytorium w granicach ktorego nasze cele moga byc poukladane, zorgnizowane, posiadac priorytety. Ono daje nam nieustanne wskazowki i granice utrzymujace nas w temacie. Przeznaczenie jest takim betonowym fundamentem wylanym zanim zabierzemy sie do budowy na nim domu w ktorym zamierzamy mieszkac. Nigdy nie bedziemy budowac domu na fundamencie ktory nie jest jak skala twardy. Cement potrzebuje byc gotowy do stawiania na nim murow.

Jest to oczywiste dla wszystkich. Jakze jednak czesto mozna obserwowac poczynania ludzi, ktorzy w ogole nieprzywiazuja wagi do okreslenia swojego przeznaczenia w zyciu. Dla nich tego rodzaju fundament po prostu nie istnieje w ich punkcie widzenia rzeczywistosci.

Najlepiej swoje przeznaczenie zaczac okreslac malymi kroczkami. Nigdy nie polykasz calego jablka tylko jesz je przez dzielenie go na czesci. Tak samo jest z okreslaniem swego przeznacznia. Nigdy nie pokonujesz dziesiec szczebli drabiny wspinajac sie na dach budynku tylko idziesz po jednym, tak samo jest z twoim przeznaczniem. Madroscia jest aby isc do przodu malymi krokami. W procesie okreslenia twego przeznaczenia potrzebujesz myslec, a myslenie jak wiemy nieraz boli. Tak wlasnie jest, tak wszyscy maja. Mozesz zaczac wlasnie dzisiaj myslec lub wypiac sie na to teraz wlasnie. Twoj wybor, twoja wola, twoje zycie.

Henry Ford wypowiedzial w swoim czasie takie slowa:

Myslenie nalezy do najciezszej pracy, i dlatego byc moze tak wielu nieprzywiazuje zadnej wagi do myslenia.

kondycja psychiczna

Zdrowy tryb zycia to nie tylko odpowiednie odzywianie oraz uprawianie sportow. Coz z tego ze czlowiek odzywia sie zdrowo i utrzymuje swe cialo w idealnej kondycji fizycznej kiedy stresy codziennego zycia poprostu go dobijaja. W Kanadzie statystyki w tym temacie wolaja o przyslowiowa pomste do Nieba. Ilosc samobojstw przekroczyla juz dawno jakiekolwiek "przyzwoite" poziomy, jesli wogole mozna to tak okreslic. Stan "depresji" spoleczenstwa kanadyjskiego mozna porownac do narodowej epidemii.

A wiec co i jak robic w Kanadzie aby nie dac sie osaczyc tej kanadyjskiej "patalogii" spolecznej?

Witaj w Kanadzie - tak cie wita urzednik emigracyjny. Czy jednak zdajesz sobie sprawe emigrancie gdzie przybyles?

Daleki jestem do pesymistycznych mysli czy wyrzucania frustracji typowej dla wiecznego narzekacza. Stwierdzenie faktu jest jak najbardziej zdrowym odruchem a uczestnictwo w konstruktywnej dyskusji przyczyni sie niewatpliwie do rozwiania wszelkiego rodzaju "zaslon, zacmien, przekrecen czy niedomowien" w temacie.

Hey czytaczu. Jesli cie "krew jeszcze nie zalala" i czytasz te slowa dalej jest nadzieja dla ciebie ze jesli nie teraz to moze kiedys toto przyda sie tobie. Jeszcze nie jestes w Kanadzie, jeszcze nie masz odpowiedzi na wlasne watpliwosci a juz stres cie dobija, od wewnatrz wypala cie. Cokolwiek nie zrobisz, jaka kolwiek decyzje nie podejmiesz potrzebujesz najpierw zastanowic sie nad motywem twego ewentualnego dzialania. Kiedy znasz motyw, kiedy znasz go na pamiec, kiedy stal sie on czescia ciebie wtedy unikasz pierwszego stopnia stresu zwiazanego ze zwatpieniem czy warto sie dalej angazowac.

dzisiaj

Dzisiaj byla piekna pogoda. Podlewalem kwiaty. W tym samym czasie przeganialem wodne muchy ze sciany, krzewow i okolicznych drzew. Teraz jest noc. Slonce swieci po drugiej stronie swiata.

wtorek, 12 maja 2009

Czy warto?

Czy warto podjac decyzje?

Jaka kolwiek decyzje podejmuje jest ona moja i tylko moja. Nawet kiedy mam wrazenie (dokladnie tak - mam wrazenie), ze ktos inny mnie do podjecia owej decyzji zmotywowal w dalszym ciagu jest ta decyzja wytworem mojej zdolnosci uzywania mego narzadu lub oraganu jak kto woli znajdujacego sie miedzy mymi uszami.

Decyzje moga byc rozne. Ktos decyduje usmiechnac sie do mnie, ktos inny zignorowac kompletnie to o czym tutaj pisze. W pewnym okreslonym czasie podejmuje decyzje napisac pare slow na tym blogu, w innym czasie decyduje wypiac sie na pisanie czegokolwiek.

Dokladnie ten sam schemat funkcjonuje podczas podchodzenia do tematu - warto czy nie warto emigrowac do Kanady?

Ja mam ta decyzje za soba. Byl taki czas kiedy podjalem ja i jestem z tego powodu zadowolony. Zyje sobie spokojnie. Cieszy mnie kazdy dzien czego zycze kazdemu, kto tylko ma ochote posluchac moich zyczen.

Ludzie borykaja sie na codzien z wyzwaniem; podjac decyzje czy jej nie podjac. Dla wielu osob to jest rzeczywiscie ogromny stres. Ktos tam zyje w partnerstwie z inna osoba. Oboje maja swoje zawody, przemogli sie podejmujac decyzje o emigracji i dalej postanawiaja cos z tym fantem zrobic. Wpadaja jak po ogien na forum zadajac pytania, wiele pytan. Fakt, ze zadaja pytania inaczej mowiac podejmuja decyzje wykrzesania z siebie wysilku zebrania swych mysli i oczekiwan "do kupy", dobrania slow i w koncu wystukania ich klawiatura coby inny forumowicz mogl je sobie przeczytac, daje mi wiele do myslenia. Zastanawiam sie bowiem nad innym faktem. Niektore pytania powtarzaja sie a co za tym idzie rowniez i odpowiedzi na nie. Postrzegajac to zjawisko dochodze do wniosku, ze dla wielu ludzi podjecie decyzji ignorowania juz istniejacych gdzies tam w sieci na forach czy innych miejscach wirtualnych standartowych odpowiedzi czy informacji w temacie jest do tego stopnia latwe, proste i przyjemne ze zakrawa to juz na jakas manie, opetanie czy oszolomienie.

Dam przyklad. Gosciu przedstawia sie piszac jak to on sobie poukladal wizje przyszlosci, swojej ma sie rozumiec. Pisze jakoby jego znajomosc angielskiego jest na poziomie lepszym niz dobra. No jestem wprost wzruszony goscia otwarciem sie i zaufaniem (to wszystko wymagalo od niego podjecia decyzji) dla potencjalnego czytacza jego wynurzen do momentu kiedy dochodze w procesie czytania do jego pytania. A pytanie brzmi po krotkim wprowadzeniu, ze jakoby zniechecony "brakiem" jakiejkolwiek informacji w internecie w temacie "X" zwraca sie z pytaniem do forumowiczow coby ktos nad nim sie zmilowal i napisal to czy tamto. Napisac takie zdanie pytajace z wprowadzeniem wymagalo od niego rowniez podjecia decyzji.

Decyzje, decyzje, decyzje.

Ja na to rowniez decyduje sie na krok taki czy inny. W tym temacie wstukuje adres http://www.google.ca otwieram stronke googlowska, wpisuje najbardziej podstawowe slowa na okreslenie tematu poruszanego przez goscia i przecieram ze zdziwienia oczy. Rezultat googlowania zwala mnie poprostu z nog. Setki tysiecy, czysem miliony odnosnikow do stron WWW. Wiec przegladam pierwsze lepsze stronki, widze informacje ktore gosciu podobno nie mogl znalezc w sieci, kopiuje je i wklejam w tekst mego kolejnego postu-odpowiedzi.

Czy warto zatem podejmowac decyzje? Czy warto?

wtorek, 5 maja 2009

sugestie i rady dla uczacych sie angielskiego

Zaznaczam od samego poczatku, ze moje sugestie i rady zawsze mialy, maja i beda mialy charakter moich opinii. I jak to z opiniami bywa, jeden ma taka a ja mam inna. Kazdy ma prawo posiadac swoja wlasna, unikalna opinie. Ja rowniez ja posiadam i na bazie wlasnie tej mojej, unikalnej opini wykreowalem moje sugestie i rady dla uczacych sie angielskiego.

Na forum zalozylem osobny watek o tej samej nazwie w (cytuje) Pią 11:21, 13 Lut 2009 takim oto wpisem:

Witam wszystkich chetnych do nauki. Zaczne moja sugestia skierowana dla minimalnie zaawansowanych (ktorzy jeszcze w Polsce lub dopiero co przybyli do Kanady). Cwiczenie w mowie, pisaniu i sluchaniu jest najwazniejsza i najbardziej skuteczna metoda nauki obcego jezyka i dlatego sugeruje

czytac, czytac, czytac

- dla przykladu wiadomosci na Yahoo Canada http://ca.news.yahoo.com/canada

pisac, pisac, pisac

- dla przykladu na forach angielskojezycznych http://forum.gazeta.pl/forum/71,1.html?f=517 (forum na gazeta.pl dla wszystkich szukajacych pomocy w "batalii" z angielskim. Mozesz napisac tam zdanie i poprosic o sugestie w tlumaczeniu itp.) http://www.skyscrapercity.com/forumdisplay.php?f=282 (forum angielskojezyczne "Canada Urban Issues" omawiajace, wyjasniajace, pomagajace w temacie "mieszkac - gdzie i jak")

sluchac, sluchac, sluchac

- dla przykladu co sie tylko da w sieci do sluchania i ogladania koniecznie z Kanady; chodzi o akcent, terminy i nawet zwroty jezykowe typowe dla Kanady, http://www.voiceprintcanada.com/ (VoicePrint is a division of The National Broadcast Reading Service, a registered charity. We serve all Canadians, but particularly the millions of us who can't independently access printed materials - people who are: Vision-restricted, Learning disabled, Mobility impaired, In need of literacy skills, Learning ESL, Just getting older.

24 godziny na dobe program ktory mozesz sluchac "w tle" innych czynnosci, dla ludzi min uczacych sie angielskiego)

mowic, mowic, mowic

- dla przykladu przez Skype znajdz kogos w Kanadzie (najlepiej ktos kto wierzy w swoja "misje zyciowa" pomagania w ten sposob innym) i rozmawiaj nawet w najbardziej prosty sposob o pogodzie - o czymkolwiek. A poza tym, znajdz w sieci darmowe kursy angielskiego (w Google wpisz "free ESL" - napewno cos znajdziesz dla siebie - dla poczatkujacych, zaawansowanych i tych posrodku)

(...)

Wyrozniasz sie wsrod tlumu. Jestes wyjatkowym czlowiekiem. Jestes sam/a w sobie unikalnym, zaslugujacym na zauwazenie czlowiekiem. Zaslugujesz na uznanie i pochwale juz za sam fakt, ze jestes. Pamietaj o tym i nie pozwol abys o tym zapomnial/a. Jestes wartosciowym czlowiekiem. Zaslugujesz na przyjazn i milosc blizniego.

(...)

Tak jak gdzies tam napisalem w kwestii formalnej na temat "historii kredytowej" teraz pozwole sobie na "ten gest" piszac rowniez w kwestii formalnej w temacie pomocy innym. Wbrew pozorom (mam nadzieje, ze nikt nie wezmie tej mojej wypowiedzi personalnie - to jest moja opinia, na skreowanie ktorej potrzeba mi bylo wiele lat pracy i studiow nad ludzka psychika - przyznaje innym ludziom prawo do posiadania innych opinii, a nawet zupelnie skrajnej od mojej i to wcale nie przeszkadza mi szanowac ich i pozdrawiac cieplo ), ludzie poswiecajacy swoj czas na prace spoleczna w temacie "pomoc innym" wcale nie sa pozbawieni dolkow, depresji, atakow paniki, atakow zwatpienia i zagubienia - krotko mowiac sa to ludzie, ktorzy jak najbardziej potrzebuja "podanej reki" przyjazni w znaczeniu "reki pomocy". Przewaznie sa to ludzie do tego stopnia zagubieni w zyciu, z jednoczena swiadomoscia swego problemu motywujaca ich do "terapii".

Najlepsza "terapia" (z czego zdaja sobie sprawe) jest przestac myslec o swoich problemach i w tym procesie najlepiej jest zaczac zajmowac sie problemami innych, pomagajac im. Czym wiecej jest takich "personow" do okazania pomocy tym lepiej. Wtedy nawet brakuje czasu aby sie normalnie wysikac. Taka "pomoc" wciaga i to mocno. Czesto bywa tak, ze staje sie taka "pomoc innym" obsesja. Czasem staje sie nawet choroba, z ktorej jest bardzo ciezko wyjsc. Rozmawiasz z takim czlowiekiem (w realu) i masz wrazenie, ze rozmawiasz z robotem. Ty swoje, a on/ona swoje. Tacy ludzie przestaja dostrzegac bariery, o ktorych wspominasz: "mialem pare takich przezyc z ludzmi, o ktorych wole jak najszybciej zapomniec i szczerze to nie wiem czy bym im podal reke". Tacy ludzie ich poprostu niedostrzegaja zyjac w swoim, tylko sobie znanym swiecie. Ich "system obronny" powoli zanika. I tylko "przyjazna" reka pomocy, reka lub ramie, jest w stanie sprowadzic ta cala sytuacje do, w miare bezstresowego balansu zyciowego.

(...)

Kilka linkow do stron z materialem ESL w formacie mp3 do sciagniecia z sieci do nauki jezyka angielskiego.

http://www.freeenglishnow.com/
http://www.cnr.berkeley.edu/ucce50/ag-labor/english/
http://www.elllo.org/
http://www.download-esl.com/

Ponizej link do wyniku poszukiwan (ponad 26 milionow) Google.ca - learn english mp3

http://www.google.ca/search?hl=en&q=learn+english+mp3&btnG=Search&meta=

(...)

Jeden z lepszych sposobow do nauki angielskiego jest bycie aktywnym na forach angielskojezycznych. Oto linki do dwoch moich faworytow:

http://www.skyscrapercity.com/forumdisplay.php?f=282
http://www.canadianstalk.ca/

i krotka promocja radiowa ostatniego w formacie mp3:

http://www.canadianstalk.ca/images/AM800-Interview.mp3

(...)

pod tym linkiem mozna ogladac na zywo biezace wiadomosci CNN bez sciagania jakiegokolwiek programu

http://www.free-watch-tv-online.com/live/cnn-tv.html

(...)

do lepszego osluchania sie z jezykiem polnocnoamerykanskim masz tu jeszcze jeden link do aryciekawego podcastu http://thinkfuture.com/2005.html Chris Future produkuje prawie codziennie okolo polgodzinny program poczawszy od 2005 roku. Stronka na tyle ciekawa, ze w dolnym lewymrogu znajduje sie Yahoo Media Player w formie paska wysuwajacego sie tylko na dole strony. Wystarczy kliknac na epizod i ten pasek sie wysunie. Czym blizej 2009 roku tym bardziej z "kulturalnego sposobu" (moim zdaniem) przechodzi w strone radykalnego spojzenia na otaczjaca nas rzeczywistosc. Na dzien dzisiejszy ponad 750 epizodow, to masz ponad 300 godzin osluchiwania sie z jezykiem.

(...)

sugestia # 1

po przyjezdzie do Kanady sluchaj, rozmawiaj i czytaj tylko po angielsku a kiedy twoj angielski bedzie w miare dobry w mowie i pismie wtedy wroc do polskiego (jesli chcesz)

(...)

sugestia # 2

zaraz po przyjezdzie do Kanady (rozmawiajac tylko po angielsku) nawet nie probuj myslec o tlumaczeniu na angielski zdan takich jak (w miejsce wielokropek wstaw co chcesz aby tylko pasowalo - sam/a wiesz jak w Polsce sie mowi):

1.
Nie ...... no bo co ludzie powiedza.

2.
Nie ...... bo sie nie oplaca.

3.
Tak, ale ......

4.
...... bo jestem glupi/a.

5.
...... bo napewno mi sie nie uda.

6.
...... bo to wszystko nie ma sensu.

7.
...... bo w moim kraju

...... i tak dalej Dobrze radze.

Nawet nie probuj myslec o tlumaczeniu. Najlepiej w ogole zapomnij, ze kiedykolwiek uzywalas/uzywales takich zdan w Polsce.

(...)

sugestia # 3

po przyjezdzie do Kanady wykresl z twojej swiadomosci jakiekolwiek informacje o polskich organizacjach, kosciele, gazetach, TV, radio, stronach internetowych, klubach, restauracjach, balach noworocznych, imprezach kulturalnych itp. Idz do w/w "instytucji" gdzie ludzie rozmawiaja tylko po angielsku (moga byc kluby innych narodowosci - wtedy zmuszony/a bedziesz do rozmawiania po angielsku).

Do kosciola nie chodzi sie aby podtrzymywac znajomosc polskiego. Do kosciola chodzi sie aby "byc blizej Boga" - On nie mowi po polsku ani po angielsku.

Kiedy twoj angielski bedzie w miare dobry w mowie i pismie wtedy wroc do polskiego.

(...)

sugestia # 4

Kobieto - emigrantko.
Zaraz po przyjezdzie odszukaj i zapisz sie do "organizacji, kolka" zainteresowan, samopomocy kobiet koniecznie angielskojezycznych. Rob wszystko aby sie tam jak najbardziej angazowac w dzialalnosc. To pozwoli ci poczuc sie potrzebna a angielski wyszlifujesz szybciej niz ci sie wydaje.

Mezczyzno - emigrancie.
Zaraz po przyjezdzie odszukaj i zapisz sie do jakiegos klubu typowo dla mezczyzn gdzie bedziesz mogl dzialac i sie "wyzywac" w tworzeniu jakichkolwiek projektow. To pozwoli ci poczuc sie potrzebnym a angielski wyszlifujesz szybciej niz ci sie to wydaje. Moga byc kluby sportowe, polityczne, religijne, mysliwskie, wedkarskie itp.

Ludzie - zapomnijcie o polskich klubach czy organizacjach - kiedy wasz angielski bedzie w miare dobry w mowie i pismie wtedy wrocicie do polskiego.

(...)

Pojawily sie komentarze, na ktore odpowiedzialem tak:

Pozwalam sobie w tym miejscu zauwazyc, ze ten watek zalozylem jako sugestie dla uczacych sie angielskiego. Sugerujac jak powyzej nie zapominam o tym o czym piszesz szmike, ja po prostu tego nie biore pod uwage. Gdzies tam zalozylem inny watek jako sugestie do zaadoptowania sie w Kanadzie. Chcesz nauczyc sie angielskiego to sie ucz a nie rozdrabniaj swojej koncentracji. Jesli decydujesz inaczej, to jest twoja wola i twoje zycie. W zyciu jest zawsze "cos za cos". Nie ma czegos takiego "rozpale ognisko w czasie ulewnego deszczu pod golym niebem". Oczywiscie masz racje uczulajac czytelnika, ze wszystko ma swoja cene. Jednak, moj cel (zakladajac ten watek) byl pokazanie mozliwosci a nie dawanie gotowej recepty. Jesli ktos skorzysta z mozliwosci, to osiagnie co pragnie (jak najszybciej, najefektywniej pozna jezyk angielski). Ktos inny chce ciagnac dwie, trzy lub trzynascie srok za ogon, to jego sprawa.

Wyraznie, za kazdym razem pisze, ze kiedy angielski bedzie (jego/jej) w miare dobry niech wraca do polskiego. Aby nauczyc sie angielskiego, najlepiej poruszac sie w zyciu wsrod angielskojezycznych tubylcow ze slownikiem angielsko-polskim w reku.

(...)

Bardzo wiele osob przyjezdza do Kanady z nastawieniem odnalezienia sie "u siebie" w Kanadzie. Kanada to nie Polska.

Masz dwie mozliwosci.

1.
Odnalezc siebie w Kanadzie.

2.
Szukac swego miejsca w Kanadzie.

Jesli wybierzesz pierwsza mozliwosc to w naturalny sposob bedziesz robic wszystko aby "odnalezc" siebie - czyli proces nie moze trwac w nieskonczonosc. Robi to sens?

Jesli wybierzesz druga mozliwosc to w naturalny sposob nastawisz sie na proces ktory moze trwac "wiecznie". Jak wyzej napisalem Kanada nie jest Polska i nigdy nia nie bedzie, wiec szukanie miejsca (u siebie czyli tak jakby w Polsce) bedzie trwalo tak dlugo jak dlugo trwac bedzie twoja transformacja w twojej glowie z "obcego" na "tubylca". Kiedy bedziesz mial juz ten etap za soba z latwoscia rozpoczniesz odnajdywanie sie w Kanadzie.

Aby odnalezc siebie w Kanadzie potrzebujesz znac angielski. Czym szybciej go poznasz tym szybciej odnajdziesz sie w Kanadzie. Aby szukac swego miejsca w Kanadzie niepotrzebujesz znac angielskiego. Ludzie zyja (Polacy, Wlosi, Grecy, Hindusi, Chinczycy) bez jego znajomosci nawet i dziesiatki lat w tzw. "gettach" i jest im "dobrze" zdani na posrednikow. Wystarczy pojechac do Toronto.

Decyzja nalezy do ciebie. Twoje zycie, twoja wola, twoja decyzja.

Ja tylko podzielilem sie moimi sugestiami o charakterze opinii.

http://www.polcan.fora.pl/kanada,17/sugestie-rady-pomoc-dla-uczacych-sie-angielskiego,864.html

.

poniedziałek, 4 maja 2009

druga strona medalu czyli niepoprawne politycznie rozmowy o Kanadzie

Jestem pod wrazeniem watku na forum zalozonego przez izka1985m. Dziewczyna mieszkajaca w UK interesuje sie roznymi opiniami na temat emigracji do Kanady. Jak twierdzi w pierwszym swoim poscie rozpoczynajacym watek, dziwi ja, ze wszyscy sa tak pozytywnie nastawieni i nie maja zadnych wiekszych problemow z calym procesem czy emigracja. Po czym dodaje swoja opinie, ze nikt (lub prawie nikt) nie pisze zlych rzeczy na temat Kanady. Zalozyla watek o nazwie "druga strona medalu" rzucajac "wyzwanie-pytanie" forumowiczom:

czy jest ktos na forum kto chce wyrazic swoja opinie na temat tego co mu sie nie podoba w kraju liscia klonowego?




Watek zostal zalozony w lutym i do tej pory dyskusja toczy sie w nieznana przyszlosc. Albo temat zostanie wyczrpany, w co osobiscie watpie bo temat jak ocean szeroki, dlugi i gleboki, albo w ktoryms momencie adminictarcja sie zezli i zamknie go na klodke.


Zabralem glos w dyskusji jako drugi. Noe niezdazylem. Nestor mnie wyprzedzil. Nie wiem jak sie podniose po tym ciosie.


Witam Cie izka (z numerem) bardzo serdecznie. Staram sie zawsze przywitac ladnie rozmowce. Ja jestem takim "ktosiem". Ale zaczne, prosze nie odebrac mojej wypowiedzi z typowym narzekaniem czy luzactwem postempowym. Zaznaczam, ze jestem szczesliwym czlowiekiem i na to moje zadowolenie z zycia "zapracowalem". Nestor ma racje. Pelny szacunek masz Nestor u mnie i dostales punkt odemnie. No ale do rzeczy.


Co mi sie nie podoba?


1.

Niepodoba mi sie, ze jestem "poddanym jej krolewskiej mosci" i nikt w Kanadzie nie zwraca na to uwagi. Kiedy poruszam ten temat ludzie patrza na mnie jak na czlowieka, ktoremu brakuje co najmniej "piatej klepki". Nikt nie widzi problemu. Wiem, ze to jest "symbol". Niemniej jednak niepodoba mi sie sam fakt istnienia "folwarczanej" polityki z "wlascicielem" i "poddanymi". Niby ten "symbol" nie ma wplywu na codzienne zycie obywatela Kanady, tak mowia oficjalne wersje, ja jednak nie jestem tego taki pewny. W rozmowach z czlonkiem federalnego parlamentu otrzymalem wiele razy wymijajaca odpowiedz. Niech ktos z was zada politykowi federalnemu pytanie: - jaki procent z podatkow federalnych czy GST oplacanych przez mieszkancow Kanady otrzymuje "Jej Krolewska Mosc"?


2.

Niepodoba mi sie federalna polityka rodzinna (czesciowo napisal o tym Nestor) a w niej, jako ogromny procent: - ingerenja instytucji panstwa w "biznes" rodziny - w przypadku problemow w rodzinie sposoby ingerencji agecji rzadu - prawo rodzinne i jego egzekucja - to w jaki sposob funkcjonuje edukacja dzieci w szkolach.


3.

(........)


Nie chce dalej pisac. Czuje ze za chwile przyjdzie "atak paniki". Mozna pisac wiele. Nie zmienia to faktu, ze jestem szczesliwym czlowiekiem. Jestem dumny z faktu posiadania kanadyjskiego obywatelstwa. Podoba mi sie to, ze moge swobodnie rozmwiac z czlonkiem federalnego parlamentu i nikt nie robi mi "wstretow". podoba mi sie, ze mieszkam w kraju gdzie praktycznie nie istnieje zbiorowe, narodowe poczucie niskiej wartosci. Przecietny Kanadyjczyk urodzony w Kanadzie (ale i ogromny procent imigrantow z ktorymi mam przyjemnosc sie kontaktowac) jest pozytywnie nastawiony do zycia. Dla mnie jest to naprawde wyroznienie i honor, ze moge byc czescia takiego spoleczenstwa pomimo, ze jestesmy "poddanymi Jej Krolewskiej Mosci" co mi sie nie podoba.








Elżbieta II
Z Bożej łaski Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej oraz innych Jej Królestw i Posiadłości królowa, przewodnicząca Wspólnoty Narodów, Obrończyni Wiary.
Jesli ktokolwiek bedzie mial czas i ochote (za moim przykladem) to znajdzie w sieci dokladne opisy wlasnosci osobistych Elzbiety II, ktore oficjalnie nazywane sa wlasnosciami Kanady. Jeden tylko przyklad; wiele sie mowi o tym czy o tamtym "kodeksie prawnym" i jaki ma on wplyw na zycie Kanadyjczykow. Nikt nie zwraca jednak przy tym uwagi jaka role posiada w tym temacie ... krolowa Wilkiej Brytanii i jakie w zwiazku z tym pojawiaja sie relacje miedzy teoria a rzeczywistoscia.
----------
Tak sobie zaczalem gaworzyc. Kilka dni pozniej konsekwentnie dolewalem oliwy do ognia dyskusji.
----------
Niedostrzeganie rzeczywistosci, zaslaniajac sie nawet najbardziej szczytnymi idealami prowadzilo (w historii), prowadzi (gdziekolwiek popatrzymy) i bedzie zawsze prowadzilo do, jak to slusznie Nestor ujales (a ja zrecznie obcialem z w/w cytatu - co by w oko nie wpadalo za czesto) "przesladzania". Z historii znamy wiele takich przykladow, ze takowe postepowanie doprowadzalo do roznego rodzaju dyktatur i "wypaczen".
Nie ma na swiecie perfekt miejsca do zycia. Kanada nie jest wyjatkiem. Dziewczyna zadaje pytanie w "Przyjemnym miejscu spotkan Polakow mieszkajacych w Kanadzie" nie odbiegajac od zalozen (mam nadzieje - ze nie ma takiego zalozenia - "mowimy na forum tylko i wylacznie o zaletach Kanady") i regol netykiety forumowej. Moze sie myle. A jesli sie myle, to jest mi przykro, ze jak dotad niedoczytalem sie nigdzie jakie zalozenia programowe ma nasze forum. Za kazdym razem kiedy loguje sie wchodzac na forum, czytam kolejny raz i wierze, ze jest to rzeczywiscie "Przyjemne miejsce spotkan Polakow mieszkajacych w Kanadzie".
Kiedy ostatni raz rozmawialem z MP (czlonek parlamentu) wyraznie dal wymijajaca odpowiedz, niemniej jednak zachecal w innym miejscu do "konstruktywnej oceny" widocznych na codzien faktow i bezspornych negatywnych sytuacji i zjawisk. Jak to on sam nazwal "kazda twoja tego rodzaju wypowiedz jest zawsze mile widziana - dzieki nim (konstruktywna ocena - moja przyp.) jestesmy w stanie rozumiec lepiej punkt widzenia naszych wyborcow" ... bla bla bla ... typowa mowa polityka. A jednak. Nierozumiem w czym lezy problem aby nie wyjasniac nowo przybylym "drugiej strony medalu". Mysle, ze takie wlasnie dzialanie jest wspanialym treningiem "szlifowania" poczucia wlasnej wartosci.
Uwazam, ze jest to nawet niezdrowe nierozmawiac o cechach negatywnych czegokolwiek. Odkad pamietam, juz jako male dziecko uczono mnie to tu to tam jak bardzo wazne jest dostrzeganie "dwoch stron medalu". Dopiero jako "dojrzaly" czlowiek zrozumialem znaczenie tych lekcji. Nalezy tylko pamietac roznice miedzy destrukcyjna krytyka a konstruktywna ocena. Bo to nie to samo. Specjalnie zabarwilem te dwa terminy roznymi kolorami aby wizualnie przedstawic temat. Zgadzam sie, ze kazda rozmowa o charakterze "destrukcyjnej krytyki" powinna byc (nawet zanim sie na dobre rozkreci) eliminowana z forum. I to jest zdrowe i zupelnie odpowiada duchowi tego forum. Natomiast kazda rozmowe o charakterze "konstruktywnej oceny" powinna byc w jakis sposob faworyzowana, zachecajac w ten sposob forumowiczow do bardziej aktywnego udzialu w forum.
W nastepnym poscie pisalem
Uwazam, ze nasz (ludzki - nie mylic z polskim, angielskim czy innym narodowym) jezyk jako narzedzie komunikacji jest bardzo niedoskonalym narzedziem. Najlepszym dowodem na poparcie mojej opinii sa "Emotikony" po mojej lewej stronie. To one dodaja minimalnego "jezyka ciala" do naszch (forumowych) rozmow. Zwroc uwage, ze rozmawiajac tutaj na forum czytamy tylko "wystukany" tekst. Nie widzimy rozmowcy, nie slyszymy jego barwy czy tonu glosu, nie widzimy jego "jezyka ciala" co w realu jest obowiazkowymi skladnikami jakiejkolwiek komunikacji miedzy ludzkiej. Zwykle slowo "przepraszam" w realu potrafi miec kilka lub nawet kilkanascie znaczen a wszsystko zalezy wlasnie od ulozenia ciala, gestykulacji, mimiki twarzy, spojzenia, barwy glosu, tonu glosu, formy pytajacej, oburzonej, nienawistnej, ignoranckiej ... ta liste mozna ciagnac. To jest tylko jedno slowo, ktore tutaj dalem za przyklad. Mam nadzieje, ze slowo "krytyki" w twojej wypowiedzi ma zabarwienie "zielone" czyli konstruktywne a jesli tak to (w kwestii formalnej) powinno brzmiec "oceny".
W jezyku (narzedziu komunikacji) jest cala grupa slow i zwrotow, ktorych znaczenie jest negatywne, niezaleznie w jakim kontekscie sie ich uzywa. Do niej naleza takie slowa jak krytyka, musze, musimy, musisz, glupie zdanie, nie moge, nie umiem. Czlowiek wypowiadajac te slowa, czy zwroty uzywajac jezyka potocznego niezdaje sobie sprawy jakie one maja destruktyjny wplyw na cale jego zycie.
Wyobraz sobie ze od dzisiaj zaczniesz uzywac na codzien:
zamiast: krytyka -------> ocena
zamiast: musze ---------> potrzebuje
zamiast: glupie zdanie ---> zdanie pozbawione sensu, niemniej jednak jesli ...
zamiast: nie moge -------> oczywiscie ze moge, sa jednak pewne trudnosci ...
zamiast: nie umiem ------> w tym temacie potrzebuje zapoznac sie z faktami i ...
Natychmiast zauwazysz wtedy, ze:
1.
Zaczynasz mowic jakby sztucznym jezykiem
2.
Pojawia sie w tobie potrzeba samokontroli wypowiedzi (co meczy)
3.
Zaczynasz zastanawiac sie nad kazdym wypowiedzianym zdaniem
A po jakims czasie zauwazysz, ze:
1.
Ludzie czesciej usmiechaja sie do ciebie
2.
Twoj szef w pracy wcale nie jest taki (chcialem powidziec "zly") ... Twoj szef jest nawet przyjemnym gosciem I takie wlasnie przeobrazenie wewnatrz ciebie tworzy "przyjemne miejsce spotkan" gdziekolwiek i z kimkolwiek nie bedziesz rozmawial.
Rozgrzana atmosfera zmotywowala mnie do napisania kolejnego postu:
Witam cie izka1985m bardzo, bardzo serdecznie. Tym samym witam rowniez twojego meza. Moze zapros meza na to forum. Co myslisz o tym? Zycze wam obojgu wytrwania w dazeniu do celu.
Zalozenie rodziny to jeden z najwiekszych wyzwan w obecnych czasach. Oczywiscie, zajscie w ciaze z (wlasnym, slubnym) mezem dla wiekszosci nie jest to takie trudne. Swiadomosc ... hmmm ... jak to sie robi jest sprawa tak oczywista, ze nie ma co dalej ciagnac tego zdania. Co chcialem powiedziec? Wyzwaniem jest zalozenie rodziny, ale zalozenie wraz ze swiadomoscia i wizja, realnym planem odnosnie przyszlosci dla rodziny, stabilnosci zyciowej, spokoju ducha, harmonii, milosci i zdrowej atmosfery do wychowywania dzieci i przekazania im ducha "normalnego zycia". To mialas na mysli, prawda?
Tak jak Nestor nadmienil, Kanada (jest mi bardzo przykro z tego powodu) nie jest takim miejscem ktorego szukasz. Kanada nie jest miejscem "gdzie bedziesz mogla (wraz z mezem) spokojnie zalozyc rodzine, nie martwic sie czy starczy wam pieniedzy na codzienne wydatki czy wakacje placac rownoczesnie mortgage". W realu moglibysmy usiasc w zacienionym miejscu, majac wiele czasu przed soba. Moglibysmy rozpoczac rozmowe. Ja przekazywalbym ci szczegoly "drugiej strony medalu" a ty z mezem (prawdopodobnie) sluchalibyscie moich opinii.
Dowiedzielibyscie sie wielu rzeczy. Niektore (pochodzace z tej "drugiej strony medalu") sprawy sa szokujace, straszne, drazliwe, wstretne, oburzajace, niedozaakceptowania, wstrzasajace, idiotyczne, glupie, walniete, karygodne, nie do uwierzenia, zniechecajace. Robilibyscie sobie notatki. Po jakims czasie udalibysmy sie na wycieczke krajoznawczo poznawcza (ta "druga strone medalu") w realu. Zawiozlbym was w miejsca, gdzie na wlasne oczy zobaczylibyscie to o czym wam wczesniej opowiedzialem. Poznalibyscie ludzi (rowniez i imigrantow) ktorzy potwierdziliby moje opinie. Na zakonczenie dnia, tygodnia, miesiaca (zaleznie ile czasu potrzebowalibysmy na kompletne "odkrycie drugiej strony medalu") doszlibyscie do wniosku, ze ... to ja jestem wszystkiemu winny; pokazalem wam to czego w sumie nie mieliscie na mysli.
Co ja wogole chce przez to powiedziec?
Takie miejsce, ktorego szukacie nie istnieje "gdzie bede mogla (wraz z mezem) spokojnie zalozyc rodzine, nie martwic sie czy starczy nam pieniedzy na codzienne wydatki czy wakacje placac rownoczesnie mortgage".
Nie ma na swiecie takiego miejsca. Wszedzie spotkacie cos co bedzie spedzac sen z waszych oczu. Wszedzie tak jest. Jedynie to "cos" moze byc inne w Polsce, inne w Kanadzie, inne we Wloszech i zupelnie inne, no powiedzmy na Kubie. Wszedzie jest jakies "cos". Nigdzie nie spotkasz takiego miejsca bez takiego "czegos".
Ale, czy to oznacza, ze (w takim razie) nie jestes w stanie "spokojnie zalozyc rodzine"? Oczywiscie, ze mozesz. Ale to nie zalezy od miejsca tylko od was. Zawsze bedzie niepokoj. Zawsze bedziecie miec jakies tam zmartwienia. Piszesz o finansowych sprawach; pozyczka z banku na kupno domu i takie tam. Uwierz mi, to jest najmniejszy problem w temacie "spokojne zakladanie rodziny". Poruszasz temat rodziny, wskazujac na jego poczatek. Nic nie mowisz o procesie ktory zaczyna sie zaraz po akcie "spokojnego zalozenia rodziny". Nie jestem taki pewny czy Kanada jest takim miejscem gdzie ten proces przebiega bezstresowo, szczegolnie w przypadku wszelkiej masci, koloru i "kolek zainteresowan" grup imigracyjnych.
Pierwsze co uderzy was w oczy to "szalona" ingerencja instytucji panstwa w wasz "biznes" wychowania dzieci. Przyjedziesz do Kanady, urodzisz twoje pierwsze potem drugie i sama sie przekonasz. Tego nie da sie opisac. Nikt tego nie jest w stanie opisac. Trzeba to na wlasne oczy zobaczyc, byc swiadkiem codziennego zycia rodziny, waszej rodziny.
Izka, macie siebie. Macie swoja milosc. Tylko to i tylko to co juz macie (nie miejsce o ktorym marzycie) jest fundamentem, punktem wyjscia, zaczepienia, podstawa spokojnego zalozenia rodziny. Oczywiscie, ze w Kanadzie istnieje unikalny potencjal, ktorego (tego unikalnego dla Kanady) nigdzie indziej nie znajdziecie z ktorego macie prawo skorzystac (bedac mieszkancami Kanady) ale nikt nie da wam gwarancji, ze ten potencjal "nalezy wam sie". Aby skorzystac z tego potencjalu potrzebujecie wykonac swoja prace; podsycac wasza milosc, nigdy sie niepoddawac, wspolnie patrzec w przyszlosc, wzajemnie szanowac odmiennosc punktu widzenia wspolmalzonka, rozwijac wasza umiejetnosc komunikacji miedzy wami ... liste mozna ciagnac.
I uwierzcie mi, na emigracji osiagniecie tego jest o wiele trudniejsze niz wam sie wydaje. Tak, tak. Wydaje wam sie, ze te sprawy ...
bla, bla, bla ... o czym ja pisze? - nie wierze wlasnym oczom ...
Kiedy Izka odpisala mi w te oto slowa,
"Troszke juz wiem o emigracji, poniewaz sama od kilku lat jestem w UK. (...) To prawda,ze kazdy kraj jest inny, jednak Anglia nie jest dla nas miejscem docelowym, dlatego wlasnie chcemy poznac opinie ludzi mieszkajacych w Kanadzie i potem zadecydowac co bedzie dla nas lepsze"
kontynuowalem
Roznica miedzy emigracja do UK a emigracja do Kanady jest taka jak ... roznica miedzy pojazdami poruszajacymi sie pod drodze publicznej; rower dwukolowy i ciezarowka z powietrznymi hamulcami z naczepa 6-cio osiowa. Oba pojazdy poruszaja sie po drodze. Obydwoma pojazdami trzeba kierowac. Oba pojazdy maja chamulce. Oba pojazdy w oponach maja te samo powietrze. Oba pojazdy obowiazuja te same (podstawowe) przepisy drogowe. Oba pojazdy wymagaja doswiadczenia (innego) w prowadzeniu. Oba pojazdy posiadaja siedzenia dla kierowcy.... Tyle wspolnych cech, jednak nijak rower ma sie do ciagnika drogowego. Prawda? Tak samo emigracja do UK nijak sie ma do emigracji do Kanady.
(...)
Pozwolilem sobie na takie porownanie, poniewaz nie tylko na tym forum spotkac mozna ogromna liczbe ludzi ktorzy wyobrazaja sobie przeprowadzke do Kanady jakby to byly Niemcy czy UK. Nieraz mozna spotkac wyobrazenia jakoby to byla przeprowadzka do innego miasta tyle, ze mieszkancy tego nowego miasta rozmawiaja nie tyle po polsku ile po angielsku. Rzeczywistosc jest taka, ze miedzy (powiedzmy) Brytyjska Kolumbia a Ontario czy miedzy PEI a Quebec istnieja ogromne roznice, ze ma sie wrazenie ze to nie ten sam kraj a przeciez mowa o tej samej Kanadzie. Roznice miedzy Niemcami i Kanada, UK i Kanada a juz w ogole Polska i Kanada sa tak ogromne, ze smialo mozna porownac je do roznic miedzy wrotkami a sankami - to cie wiezie z gorki i to.
W nastepnym poscie w odpowiedzi na uwage jakoby moje teksty powalaja z nog (nawet i w pozytywnym znaczeniu) pisalem
Powiedz izka, czy powala cie z nog rzenie konia lub meeeczenie kozy? Nawet w pozytywnym tego slowa znaczeniu? To mile co piszesz.
Uwazam, ze warto bylo by na ten temat pociagnac rozmowe. Jak bardzo nieraz potrzebne jest (w pozytywny sposob bez zawisci, zazdrosci czy innego tego rodzaju popedu dewiacyjnego) powalenie z nog, ten tylko moze powiedziec kto doswiadcza ciaglosci tzw. przeciwnosci losu; bo nic sie nie udaje, bo to za dlugo trwa, bo nikt mnie nie rozumie, bo kazdy tylko patrzy jak drugiego utopic w lyzce wody, bo swiat jest okropny, bo znowu leje, bo on mnie znowu powalil z nog, bo mam pecha, bo im sie udaje a mi nie, bo on zyje w Kanadzie a ja na ksiezycu ...
Wbrew pozorom rzeczywistosc jest bardzo prosta i nieskomplikowana choc rozciagnieta w czasie. Kazdy element rzeczywistosci ma swoj odpowiednik w czasie, jeden dluzszy drugi krotszy i jeszcze inny jako nigdy niekonczace sie zjawisko. A wszystko opiera sie na prostej zaleznosci: Jesli ...., to .... W miejsce wielokropek kazdy zainteresowany moze wpisac co mu sie zywnie podoba i zazwyczaj tak jest, ze wiele osob zwlaszcza w tym drugim wielokropku wpisuje (czy ma to sens czy nie) co mu slina na jezyk przyniesie i oczekuje aby toto spelnilo sie. W takim przypadku trzeba niestety takiego powalenia z nog.
Powrot do najbardziej elementarnych zaleznosci jest kluczem do eliminacji stresow i w konsekwencji do osiagania celow.
#1
Jesli (.... na przyklad) pragniesz (nie mylic z kaprysem czy zachcianka) wyemigrowac do Kanady, to (.... bez przykladu poniewaz to co tutaj wpisujesz dokladnie odpowiada rzeczywistosci a nie twojej wyobrazni) potrzebujesz (nie mylic z "musisz" - nie jestes niewolnikiem swoich czy czyis decyzji) przestawic sie na zupelne inne niz te, ktore posiadasz postrzeganie Kanady jako celu twojej emigracji.
#2
Jesli (.... bez przykladu bo to juz jest kontynuacja poprzedniego stwierdzenia) wynika koniecznosc przestawienia sie na inne postrzeganie Kanady, to potrzebujesz najpierw okreslic dokladnie jakie jest twoje postrzeganie Kanady na dzien dzisiejszy.
I teraz jesli twoje postrzeganie Kanady jest zerowe lub bliskie zeru to wlasnie takie postrzeganie Kanady posiadasz a potrzebujesz przestawic sie na zupelnie inne. Samo siedzenie na tym forum tego nie zalatwi. Na forum istnieje kilka osob i opinie tych osob o Kanadzie sa i beda zawsze subiektywne, niekompletne.
Teraz powroce do mojego przykladu roweru i ciezarowki-ciagnika drogowego. Mieszkajac w warunkach (Polska, UK, Niemicy, Wlochy, Szwecja) to tak jakbys jezdzila na rowerze. Przeprowadzajac sie do Kanady to tak jakbys przesiadla sie za kierownice takiego ciagnika drogowego.
Zauwaz, ze jedyne postrzeganie tego "cignika" jest twoje przesiadywanie tutaj na tym forum czyli teoretyczne "rozprawki" na temat - jak zmieniac biegi, jak odpowietrzac chamulce, jak skrecac w prawo na skrzyzowaniu ulic, jak zjezdzac z gorki ... bez zadnej, ale to zadnej praktyki. Plus - tylko jest tutaj mowa w "rozprawkach" o czterech sprawach teoretycznych a gdzie inne, tysiace innych czynnosci ktore nie tylko powinnas znac ale tez wiedziec w praktyczny sposob jak do tego tematu podejsc.
Po jakims czasie do rozmowy wlaczyla sie elvi ktorej napisalem miedzy innymi
Warto trzymac z ludzmi (zrob wszystko aby dostrzec czlowieka a nie Polaka czy innego "twora" etnicznego) pozytywnie nastawionych do swiata i zjawisk. Jak najdalej od narzekaczy, malkontentow, zgorzknialcow, nieudacznikow, obrazalskich, zazdrosnikow, zawistnikow, fanatykow i tym podobnych istot nie z tej (pieknej) ziemi - te twory przybyly na ziemie z zupelnej innej (ponurej) planety. Najlepiej w ogole nie nastawiac sie na "trzymanie" z Polakami (ja rowniez jestem Polakiem) - najlepiej nastawiac sie na "trzymanie" z ludzmi przepojonymi zadowoleniem z zycia, radoscia zycia, szczesciem rodzinnym, tolerancja i harmonia wspolzycia z innymi istotami gatunku ludzkiego. Nie przyjezdzasz do Kanady aby z deszczu dobrowolnie stawac pod rynna. Nieprawdaz? A jezyk, kultura i dziedzictwo samo sie o siebie zatroszczy w glebi twojej duszy jesli tylko wykrzesasz w sobie ducha zadowolenia i szczescia. Spokojna twoja potargana.
(...)
To co ja pisze, jest dla mnie bardzo wazna sprawa. Jest czescia mojej wartosci z ktorej jestem dumny. Posiadam olbrzymia doze satysfakcji z tego, ze wlasnie te slowa pisze do ciebie (przy okazji inni sie temu przygladaja z boku). I jest to dla mnie rzeczywisty przywilej przebywac na tym forum z osobami takie jak ty - z toba. To mile co pisze (to nie literowka - ja pisze, ty piszesz, on/ona pisze). Wiem. To sie nazywa ofiarowywanie przyjazni, takie drobiazgi; raz dobre slowo, drugi raz propozycje stworzenia fajnej grupy ludzi, innym razem moze (kto wie moze dozyjemy tych czasow - swiat jest taki maly) zafundowanie "wycieczki" krajoznawczej po Ontario.
(...)
Ten watek jest o drugiej stronie medalu Kanady. Co dla Europejczyka jest jedna strona (tego medalu) dla Kanadyjczyka nie koniecznie musi byc ta sama. Przyjazn jest dawaniem jak w milosci. Bez dawania jest nic, taka pusta przestrzen bez poczatku i konca. Aby odnalezc sie w przyjazni potrzeba widziec sens dawania ale i przyjmowania, rowniez rozumiec ze nie ma czegos takiego jak wylacznosc. W milosci tak, ale nie w przyjazni. Jeszcze nie spotkalem tutaj przyjaciol ktorzy wzajemnie czegos tam nie robia dla innych, ale i przyjmuja. Jeszcze nie spotkalem czegos takiego jak bezinteresownosc.
Przyjazn aby istniala potrzebuje atrakcyjnosci, takiego ogniska ciepla. Kiedy wygasnie, zimno przegoni na wszystkie strony swiata zebranych. Kazdy czuje to cieplo, nieprawdaz? Jak to inaczej nazwac jak wlasnie zainteresowanie zainteresowanego otrzymywaniem tego wlasnie ciepla ogniska. Zgadzanie sie z ta metafora a jednoczesnie nieakceptowanie codziennych zjawisk atrakcyjnosci przyjazni jest sciezka, ktora z pewnoscia zaprowadzi cie do "szamba" samotnosci, zgusnialosci, malkontenctwa i narzekactwa.
(...)
Przyjaciele sa dla siebie aby wzajemnie miec z tej przyjazni korzysc. Na tej korzysci (co kolwiek to nie jest) budowana jest przyjazn. Tak jak fundament dla budynku tak korzysc dla przyjazni jest ta skala na ktorej opiera sie to o czym snisz po nocach i marzysz podczas stresujacych cie chwil. Twoja najwieksza potrzeba jest byc akceptowana/y, kochana/y, szanowana/y, rozumiana/y itd ... wlasnie przez przyjaciol. Wiec jak to nie nazwac jak wlasnie twoja korzyscia? Inna (jedna z najwiekszych) twoja potrzeba jest posiadac stabilnosc zyciowa, materialna, rodzinna, duchowa, psychiczna, fizyczna. Kto inny jak wlasnie nie przyjaciele (maz, zona, kolega, kolezanka, najblizsi znajomi - przyjaciele) pomagaja ci ta stabilnosc najpierw osiagnac a pozniej utrzymac na najwyzszym mozliwie poziomie? To rowniez jest ta korzysc. Twoja korzysc. I nic w tym zlego. Tak jest zdrowo. Tak jest normalnie. Tak wlasnie zyja ludzie szczesliwi w Kanadzie, ci ktorzy sa szczesliwi a nie graja takich. Nie ma w tym nic zlego. Korzystac z benefitow przyjazni jest jaknajbardziej zdrowe i potrzebne czlowiekowi. Nie boj sie tak postrzegac rzeczywistosci. Nie zwracaj uwagi na reakcje narzekaczy, zgorzknialcow, malkontentow ktorzy zaczna wytykac cie palcami mowiac jak bardzo jestes pozbawiana/y ...
No wlasnie czego takiego jestes pozbawiona/y nazywajac fakty dokladnie takimi jakimi one sa?
Dwa dni temu pojawil sie na tym watku topolq, ktoremu tak odpisalem:
Idziecie przez zycie. Na wlasnej skorze doswiadczacie roznych spraw. Sam cytujesz historie kogos tam. Posrednio doswiadczasz tego rowniez jako ze notujesz zdazenie w twej glowie. I zadajesz pytania, wiele pytan. Do ciebie nalezy wybor. To jest twoje zycie. Nie ma znaczenia z iloma ludzmi tutaj na forum czy w realu bedziesz rozmawial. Jesli nie zaczniesz zyc konsekwentnie, jesli nie zaczniesz koncentrowac sie na tym co jest wazne a co nie, to "taka droga zaprowadzi cie wszedzie ale nie tam gdzie pragniesz sie znalezc".
zrobić wszystko by wiedzieć, co może być za zakrętem
Masz przed soba wybor. Mozesz wybrac jaka decyzje w tej chwili podejmiesz; frustrowac sie opowiesciami "jak to Rysio oszukal Wiesia i Gosie" lub koncentrowac sie na tym aby zrobić wszystko by wiedzieć, co może być za zakrętem (to sa twoje slowa). Para o ktorej piszesz (tak wynika z twojej opowiesci) zrobila dokladnie zero w tym o czym piszesz a mianowicie zrobić wszystko by wiedzieć, co może być za zakrętem. I dla mnie osobiscie, wniosek nasuwa sie tylko jeden - na ludzka naiwnosc nie ma lekarstwa. Tak jak szmike napisal; wszedzie sa tacy ktorzy tylko czychaja na naiwnych co dokladnie nic nie robia aby zrobić wszystko by wiedzieć, co może być za zakrętem.
Pisalem w wielu miejscach (az do znudzenia) - "Kiedy przyjezdzasz do Kanady zapomnij (to jest tylko moja opinia) o wszystkim co wiaze sie z Polska, rodakami, polskimi korzeniami do czasu kiedy staniesz mocno na swoich nogach i bedziesz zyl jako niezalezny mieszkaniec tego kraju. Kiedy ten etap osiagniesz wroc do aspektu polskiego i rob z nim co ci sie zywnie podoba; wstepuj do organizacji, udzielaj sie tu czy tam, uczeszczaj na polska msze, pij piwo z Rysiem czy wypisuj laboraty na tym czy na jakimkolwiek polskojezycznym forum".
Gosciu X
Ktos, kto nie zna jezyka i realiow kraju do ktorego jedzie z zamiarem "zapuszczenia korzeni" sam naraza siebie i swoich bliskich na rozne "chocki klocki". A sepy same takich wyczuja na kilometry. Wbrew pozorom nie tylko nasi rodacy do nich naleza. Kiedy nie znasz jezyka sam "szukasz" sepa Polaka. Kiedy znasz jezyk ale nie znasz realiow sam "szukasz" sepa Chinczyka, sepa Niemca, Sepa Anglika, Sepa Szweda czy przedstawiciela innych nacji.
Gosciu Y
Ktos kto zna jezyk i realia kraju do ktorego jedzie z zamiarem "zapuszczenia korzeni" oraz wykonal czesc pracy polegajaca na zrobieniu wszystkiego by wiedzieć, co może być za zakrętem; wynajmuje mieszkanie czy dom za posrednictwem "pewnej" firmy, podpisuje "normalny" kontrakt w jezyku tego kraju. Taki czlowiek zna swoje prawa i wie dokladnie co zrobic (zrobić wszystko by wiedzieć, co może być za zakrętem) w przypadku jawnego oszustwa (co jest prawie niemozliwe) a nie przez tydzien dzwonic pod numer i czekac na "zmilowanie Niebios".
Do ciebie nalezy decyzja kim pragniesz byc:
- Gosciem X
czy
- Gosciem Y
(...)
Gdzies tam jest napisane: "macie oczy i nie widzicie macie uszy i nie slyszycie."
Kazdy ma oczy i uszy i jesli nie widzi i nie slyszy, sam sobie jest winny. W pierwszej kolejnosci taki czlowiek powinien dowiedziec sie (o ile nie slyszy i nie widzi) co i jak zrobic aby zaczal widziec i syszec. Potem to tylko pozostaje odrzucic swoja naiwnosc i konsekwentnie zawsze i wszedzie stosowac sie do regul "sluchania i patrzenia". To wszystko.
Do dyskusji wlaczyla sie elvi, ktorej odpowiedzialem:
Elvi, w jaki sposob bedziesz nastawiala swoja corke to twoja sprawa i jesli ci wyjdzie to nastawianie zgodnie z twoja tutaj deklaracja to rowniez twoja sprawa. Niezaleznie jakie sa twoje motywacje (jestem pewny ze wieksza czescia jest frustracja - rozumiem cie dobrze) ciesze sie ze jestes i dziekuje ci za to, ze jestes.
Moja opinia jest znana na tym forum. Zaraz po przyjezdzie do Kanady trzymaj sie z dala od wszelkiego rodzaju narzekaczy, malkontentow w jakimkolwiek wydaniu etnicznym. Nie ma znaczenia czy narzekacz jest Polakiem czy Niemcem czy Chinczykiem. Narzekacz i pseudofilozof pociagnie cie w dol tam gdzie on jest i kropka.
Druga sprawa, trzymaj sie z dala od wszelkich skupisk polonijnych (imprezy, kosciol, organizacje, prasa, TV, radio itp) tylko i wylacznie poto aby stanac jak najszybciej na swych wlasnych nogach - usamodzielnic sie, stac sie czescia spoleczenstwa kanadyjskiego. Kiedy ten etam bedziesz miala za soba wroc (jesli chcesz) do polskich spraw i rob z nimi co tylko chcesz. To jest moja opinia i nic wiecej. Ktos kto mysli ze moja opinia dziele sie tutaj po to aby sobie z tego kogos "jaja" robic, jego sprawa. Moze reszte swojego zycia myslec w ten sposob. Ja nad nim nie bede "plakal" ani nikt w Kanadzie.
Ten watek jest poswiecony "innej stronie medalu" - czyli realiom kanadyjskim ktore nie zawsze sa politycznie poprawnymi relacjami, faktami. Tylko ludzie tacy jak szmike czy ja czy inni co zyja w Kanadzie dziesiat lat sa w stanie cos niecos na ten temat powiedziec. No chyba ze czlowiek (nasz ziomek) mieszka tez dziesiat lat ale w "gettcie" polskim w Toronto i przez cale zycie zyl tylko sprawami etnicznymi bez znajomosci jezyka itp.
Ludzie z zewatrz pragnac poznac te wlasnie realia zawsze maja wybor zanim uslysza chocby jedno slowo; albo "toto" zignorowac, no bo on wie juz z gory co pragnie uslyszec, albo uzbroic sie w pokore i wysluchac do konca po czym samemu "sprawdzic co jest grane". No ale jak taki ktos moze samemu sprawdzic skoro nawet jezyka nie zna a po polsku to moze sie tylko popytac "pana Zdzisia od kotleta" lub "pani Wiesi z duzym biustem". Oboje tez nie znaja jezyka angielskiego.
Jak sprawdzac samemu?
Bardzo prosto. Kazda miejscowosc (to tylko jedna opcja z bardzo wielu dostepnych dla kazdego) w Kanadzie posiada biuro zarzadu miasta. Kazde takie biuro od czasu do czasu organizuje spotkania mieszkancow w roznych sprawach; czy to przebudowy czegos tam, czy to budowy nowej sprawy badz modernizacji czegos. Na takie spotkania przychodza z zasady ludzie ktorym nie jest obojetne "co jest i bedzie grane" na terenie ich miejsca zamieszkania. Wystarczy udac sie na takie spotkanie i przysluchac sie rozmowom. Zapamietac kto "madrze gada" i po spotkaniu podejsc i zagadac, ze niby pragniesz "zglebic temat". Przewaznie tacy ludzie sa otwarci na poznawanie nowych znajomych. Masz wtedy pole do popisu - az do bolu komorek mozgowych mozesz sie wygadac, pytac, dyskutowac, filozofowac slowem poznawac "drugie strony medalu" jakiejkolwiek sprawy ktora ci do glowy przyjdzie. Tacy ludzie znaja innych ludzi i beda wiecej niz szczesliwi dac ci "namiary" na tych innych. Inna sprawa, ze na takich spotakniach samemu mozna zabierac glos. Wtedy (po spotkaniu) ktos tam zawsze do ciebie "sie przyssa" ze niby chce zglebic temat.
Innego rodzaju spotkania odbywaja sie w biurach (nietylko przy okazji wyborow) czlonkow parlamentow federalnego czy prowincjonalnego a takze czlonkow rady miejskiej. Tam tez mozna przy okazji takich spotkan "natrafic" na "chodzace zrodla informacji w tematach drugich stron medalu kanadyjskiej rzeczywistosci".
Jeszcze inne spotkania istnieja na terenach uniwersyteckich osrodkow. Czasem mozna natrafic na prawdziwe rodzynki. Trzeba tylko chciec i nastawic sie na "otwarcie na kanadyjskie sprawy" oraz "zamkniecie na polskie sprawy"; przynajmniej na poczatek i bedzie wszytko tak jak w tej bajce; zycie poplynie miodem uslane rozami przynajmniej w temacie twojej wiedzy "co je grane w Kanadzie."
(...)
ciag dalszy tych rozmow o "drugiej stronie medalu" pokaze zycie

niedziela, 3 maja 2009

pare slow o emigracji do Kanady

Kiedy ja przekraczalem granice Kanady wiedzialem bardzo dobrze co mnie czeka i pierwsze moje kroki skierowalem w miejsca ktore z Europa (wliczajac w to polskie sprawy) nie mialy nic wspolnego. Oczywiscie proces adaptacyjny posiadal swoje dolki i huragany. Jednak jeszcze przed przyjazdem znalem sens i powod dla ktorego postanowilem tutaj zamieszkac. Jeszcze poza Kanada dokonalem transformacji i ... przyjechalem do swojego kraju.

Tak, tak. Dokladnie tak bylo.

Przekroczylem granice z przekonaniem (wmowilem sobie - tak to skrotowo mozna napisac) ze wrocilem do mego kraju ojczystego. Od pierwszego dnia zylem w przekonaniu ze Kanada jest moja ojczyzna. W rozmowach ze znajomymi zawsze (zartujac) na pytanie o roznice miedzy Kanada a Polska zamiast odpowiedzi pytalem: "czy lepiej sie poczuje kiedy po rozwodzie i poslubieniu nowej partnerki bede uparcie porownywal obecna zone z exmalzonka?" - poczym kwitowalem - "zyje w Kanadzie i temat Polski dla mnie jest zamkniety".

Przez te wszystkie lata zycia w Kanadzie bylem swiadkiem wielu tragedii nie tylko w polskich rodzinach gdzie podstawa zawsze byla tzw. "tesknota za ojczyzna". I czesto dochodzilo do paradoksow. Pierwszy raz pomoglem (z efektem 100%) wyleczyc sie z "tesknoty" czlowiekowi ktory mieszkal w Kanadzie ponad 30 lat. Ja w tamtym czasie mieszkalem, moze ze trzy miesiace. Z tym malzenstwem to jest perfekt przyklad. No bo jak mozna normalnie ukladac sobie zycie w malzenstwie (zakladac rodzine, marzyc, planowac itp) jesli uparcie mysli sie o poprzedniej zonie czy mezu a juz w ogole zakrawa to na samobujstwo kiedy "kocha sie ex a zyje w obecnym malzenstwie".

Brak realnego dostrzegania faktow i uporczywe trzymanie sie przekonan (czesto destrukcyjnych) bez wyraznej potrzeby ich rewizji prowadzilo, prowadzi i bedzie prowadzic kazdego w kanal, a on w 100% poprowadzi "ofiare losu" do szamba. No ale zawsze mozna wyciagnac reke i poprosic o pomoc. Prawda? Jednak rzeczywistosc pokazuje jak wiele ludzi woli tarzac sie w szambie negatywnych zaleznosci, w takim towarzystwie wzajemnej adoracji gdzie "w grupie swoich jest zawsze razniej" podazac "na odstrzal".

Twoje zycie, twoj wybor, twoja wola, twoje decyzje.

Nikt na sile nie bedzie cie uszczesliwial, a juz napewno nie w Kanadzie.

Zastanawiam sie, czym kierujesz sie myslac o emigracji do Kanady?

Moze i to jest oczywiste dla ciebie. Jestem jednak obywatelem tego kraju juz tyle czasu, ze czasem mam wrazenie iz mieszkam tu juz "od zawsze". Czym ja sie kierowalem emigrujac do Kanady z pewnoscia jest zupelnie "inna para kaloszy" od twojej motywacji. Na to forum trafilem przypadkiem i od poczatku sprawia mi wiele satysfakcji kiedy pomagam sugestia czy opinia.

Tak sobie myslalem co by tutaj ... hmmm ... no i postanowilem wykonac maly eksperyment. Rozpisalem anonimowa ankiete z szescioma pytaniami i umiescilem ja na stronce webankieta.pl - od otwarcia do zamkniecia ankiety dano nam tylko 6 dni - wyniki przeslane zostaly na serwer a nie do mnie. Pytania posiadaly gotowe odpowiedzi; wystarczylo wybrac najbardziej zblizona do rzeczywistosci. Dziekuje wszystkim, ktorzy wzieli udzial w ankiecie. Wyniki ankiety wkleilem ponizej.
_____________________________________________________________

Jakim wolisz byc emigrantem?

Ankieta skierowana jest do wszystkich na serio traktujacych temat emigracji do Kanady.

Emigracja to jest jakgdyby film ogladany w stanie kompletnego zamroczenia alkocholowego. Co chwila tracisz kontakt z rzeczywistoscia, nie wiesz zupelnie co jest grane, ogladasz go myslac ze to zjawy i masz przekonanie ze wszystko stracilo rownowage - wszystko oprocz ciebie.

Pytania i odpowiedzi ankiety:

Pytanie 1. Zyjac w kraju obecnego zamieszkania, jak sie czujesz?

Odpowiedzi:

promieniuje szczesciem kazdego dnia ... 1 ... 8,34 %
ciesze sie ze zyje - jest w miare dobrze ... 1 ... 8,34 %
jest dobrze - nie narzekam ... 5 ... 41,67 %
mogloby byc lepiej - czasem jest niedobrze ... 3 ... 25,0 %
jest niedobrze - co to za zycie? ... 1 ... 8,34 %
kazdego dnia mam ochote wyc z rozpaczy, no ale nie wyje ... 1 ... 8,34 %
wyje z rozpaczy kazdego dnia, mam tego juz dosyc ------ 0 0,0 %
tak dalej nie chce zyc - jestem w zaawansowanej depresji ------ 0 0,0 %
spadaj z ta ankieta - a chcesz w pysk? - S P A D A J !!!!! ------ 0 0,0 %

Pytanie 2. Mysle o emigracji

Odpowiedzi:

o czym ty piszesz? Nigdy mi sie to nie zdarza ... 1 ... 8,34 %
bardzo rzadko, jak o czyms co mnie nie dotyczy ... 1 ... 8,34 %
rzadko, ale nie na serio ------ 0 0,0 %
rzadko i to na serio ------ 0 0,0 %
czesto i to zupelnie na serio ... 7 ... 58,34 %
codziennie ze sporadycznymi przerwami ... 1 ... 8,34 %
o kazdej porze dnia i nocy bez przerwy ------ 0 0,0 %
jako o ostatniej desce ratunku ------ 0 0,0 %
oczywiscie ... i jesli mi sie nie uda to palne sobie w leb ... 2 ... 16,67 %

Pytanie 3. Aby wyjechac z obecnego kraju zamieszkania

Odpowiedzi:

zrobie doslownie wszystko, nawet najgorsza rzecz ------ 0 0,0 %
nie zawacham sie przed desperackim krokiem ... 1 ... 8,34 %
zrobie to co potrzeba ale jeszcze nie wiem co i jak ... 3 ... 25,0 %
dokonam analizy i zaplanuje wszystko korzystajac z netu ... 1 ... 8,34 %
spokojnie wykorzystam wszystkie mozliwosci ... 5 ... 41,67 %
stac mnie na zachowanie zupelnego spokoju bez emocji ------ 0 0,0 %
nie potrzeba zadnego wysilku wystarczy chciec ------ 0 0,0 %
trzeba miec narabane w glowie albo byc desperatem ... 1 ... 8,34 %
trzeba miec motywacje, ale mnie to nie dotyczy ... 1 ... 8,34 %
motywuje mnie wiara w moje przeznaczenie i tylko to ------ 0 0,0 %

Pytanie 4. Mysle, ze warto byc emigrantem

Odpowiedzi:

tylko dla osob ktore powaznie o tym mysla ... 9 ... 75,0 %
bo nie mam innego wyjscia - moje zycie jest do kitu ------ 0 0,0 %
bo zycie w innym kraju jest jak zycie w RAJU ------ 0 0,0 %
bo tylko tam stane sie naprawde szczesliwa osoba ... 1 ... 8,34 %
i zapomniec o obecnym kraju zamieszkania - chce do Kanady ... 2 ... 16,67 %
i tylko ta mysl utrzymuje mnie przy zyciu ------ 0 0,0 %

Pytanie 5. Oh Kanado. Jakim warto byc emigrantem - emigrantka?

Odpowiedzi:

z pokora akceptowac wszelkie informacje o Kanadzie ... 1 ... 8,34 %
nie przejmowac sie - jakos to bedzie ------ 0 0,0 %
w Kanadzie jest lepiej niz tutaj gdzie mieszkam ... 3 ... 25,0 %
podejsc do emigracji z pelna rozwaga i wszystko planowac ... 7 ... 58,34 %
nie przejmowac sie - uzywac zycia poki jeszcze zyje ... 1 ... 8,34 %
ignorowac rady Kanadyjczykow - ja wiem lepiej ------ 0 0,0 %
kompletnie sie wyluzowac, nawet angielskiego nie znam ------ 0 0,0 %

Pytanie 6. Prosze,

Odpowiedzi:

nie zawracaj mi glowy - nie mam czasu na glupoty ------ 0 0,0 %
wyluzuj sie - ta ankieta jest bez sensu ------ 0 0,0 %
spadaj na drzewo z malpami grac w karty ------ 0 0,0 %
o pomoc w procesie emigracji i to wszystko - pomozesz? ... 1 ... 8,34 %
mi pomoc, mam szum w glowie - skorzystam z rad ------ 0 0,0 %
mi pomoc - odwdziecze sie chocby teraz - pisz co mam robic ------ 0 0,0 %
o pomoc - zgadzam sie na wszystko ------ 0 0,0 %
o udzielenie mi informacji w tematach o ktore zapytam ... 3 ... 25,0 %
wypelnie inne ankiety aby zdobyc twoje zaufanie - pytaj ------ 0 0,0 %
przyjmij moja gratulacje - ta ankieta jest OK ... 8 ... 66,67 %

______________________________________________________________

koniec ankiety

Liczba respondentów którzy odpowiedzieli na pytania: 12

Czym dalej od narzekaczy i malkontentow tym lepiej dla twojego procesu adaptacji w Kanadzie.

Czy w Kanadzie znajdziesz szczescie czy moze szczesliwych ludzi posiadajacych sens przeznaczenia?

Ludzie zarabiajacy 15 tysiecy dolarow na rok mysla, ze ci co zarabiaja rocznie 30 tysiecy sa bardziej od nich szczesliwi. Ci co zarabiaja 30 “klockow” patrzac na tych co maja roczny dochod 60 tysiecy mysla jacy to oni nie sa szczesliwi. I tak dalej, i tak dalej. Moge smialo powiedzec w tym miejscu, ze nawet bardzo bogaci ludzie zawsze znajda wyzszy poziom zamoznosci od ich wlasnego. I beda sie temu wyzszemu poziomowi przygladac z apetytem przelykajac sline “glodu”.

Kiedy czlowiek “wrzuca do jednego worka” pojecia szczescia i pieniedzy lub szczescia i zycia w Grecji, Kanadzie, Stanach Zjednoczonych czy w Bhutan ( http://pl.wikipedia.org/wiki/Bhutan – jedyne panstwo na swiecie mierzace Gross National Happiness jako wykladnia dobrobytu mieszkancow kraju – Kanada czy Stany nawet o tym nie snily) zaczyna wierzyc, ze osiagniecie “nastepnego poziomu zamoznosci” czy zamieszkanie w wymarzonym kraju doprowadzi go do szczescia. Nareszcie stanie sie szczesliwym czlowiekiem.

Badania wskazuja ze osiaganie obranych dobr czy miejsc zamieszkania powoduja pojawianie sie tymczasowego stanu zadowolenia i szczescia. Tylko i wylacznie w przypadku ekstrymalnie biednych oraz przesladowanych (prawdziwa wojna) ludzi przejscie na wyzszy poziom zamoznosci czy “przeprowadzka” do wymarzonego panstwa powoduje pojawienie sie zadowolenia i szczescia na stale. “Szczesciarze” wygrywajacy kase na loterii tak szybko jak ja otrzymali tak szybko ich “szczescie”przemija w raz z zaspokojeniem “pierwszego glodu”. A potem to wiadomo jak jest. W miare jedzenia apetyt rosnie. I nagle okazuje sie, ze szczescie i kasiorka wcale nie ida w parze “w nieskonczonosc”.

Ponownie moge smialo powiedziec, ze w temacie osiagania (i bycia szczesliwym) szczescia istnieja inne (ukryte – nieukryte) elementy zdecydowanie rozne od pieniedzy czy miejsca zamieszkania. Te elementy to sens (zdawanie sobie sprawy z) przeznaczenia w zyciu czlowieka: cel zycia rodzinnego, zawodowego, socjalnego. Zycie obfitujace w pomyslnie ukladajace sie zdarzenia, ktore nigdy nie zanikaja; zycie “otulone” w przepych i zamoznosc nie daja “na dluga mete” ani zadowolenia ani szczescia. To jest iluzja, ktora dobija kazdego kto nie rozumie czym jest szczescie czlowieka, czym jest normalnosc w jego zyciu.

Jesli myslisz ze wystarczy zamieszkac na stale w Kanadzie i wszystko inne (szczescie i pomyslnosc) samo tobie “z nieba” spadnie masz poprostu mocno osadzona glowe w oblokach.

Czlowiek, ktory od lat nie jest szczesliwy, przez sam fakt zostania Kanadyjczykiem szczescia swojego nie osiagnie. Szczescie jak i pieniadze same na drzewach kanadyjskich nie rosna (no tak – wystarczy siegnac reka). Nawet bedzie dla niego niemozliwe spotkac szczesliwych ludzi, dokladnie na zasadzie jak to - “swoj do swego ciagnie”.

Emigrant zanim przyjedzie do Kanady powinien wiedziec czego chce i wtedy jeszcze zanim przekroczy granice wie gdzie skierowac swoje kroki. Jesli ktos jedzie doslownie w ciemno to potem sa takie tego konsekwencje. Ja tylko dziele sie opinia - jesli chcesz miec jak najmniej stresow, trzymaj sie z dala od narzekaczy, malkontentow, wszelkiego rodzaju zgnusnialych i "niedorobionych" typkow.

Jeszcze na zadnym forum niespotkalem sie z zapytaniem tego typu:

"Jestem juz w Kanadzie. Co moge zrobic aby miec jak najmniej stresow? Piszcie a ja powaznie bez sceptycyzmu do tego ustosunkuje sie."

Natomiast przeczytac mozna tysiace pytan typu - jak wpakowac sie w jeszcze wiekszy kanal z ktorego dopiero co ktos tam wyszedl (patrz - kraj poprzedniego zamieszkania). Jesli trafisz przypadkiem do pierwszej lepszej instytucji (w realu) pomagajacym imigrantom to dokladnie z tym sie spotkasz. Uslyszysz tam dokladnie to o czym tutaj pisze w tym poscie.

Jest mala nadzieja tylko w jednym przypadku. Po przyjezdzie do Kanadzy uciekaj jak najdalej od nieszczesliwych ludzi i natychmiast po przyjezdzie “przylep” sie do szczesliwych. Ale jak tych czy tamtych odroznic w tlumie. Bardzo prosto. Popatrz w lustro w tej wlasnie chwili.

Pozdrawiam cieplo. Masz pytania? Chetnie odpowiem.

================
PS. taki maly zarcik ...

zagladajac do lusterka zawsze zadaj takie pytanie:

"lustereczko, lustereczko powiedz przecie kto jest najpiekniejszy na tym swiecie?"

po uzyskaniu odpowiedzi zadaj nastepne pytanie:

"lustereczko, lustereczko powiedz przecie kto jest najmadrzejszy na tym swiecie?"

po uzyskaniu odpowiedzi zadaj nastepne pytanie:

"lustereczko, lustereczko powiedz przecie kto jest najbogatszy na tym swiecie?"

po uzyskaniu odpowiedzi zadaj nastepne pytanie:

"lustereczko, lustereczko powiedz przecie kto jest najszczesliwszy na tym swiecie?"

po uzyskaniu odpowiedzi - "TY" na wszystkie pytania kup jak najszybciej bilet powrotny - twoj cel zostal osiagniety po uzyskaniu odpowiedzi - "Sasiad" na wszystkie pytania odszukaj w podliskiej sadzawce zlota rybke i po zlapaniu jej kiedy rybka poprosi cie o wolnosc w zamian za spelnienie twoich 3 zyczen popros ja aby zrobila z ciebie czlowieka:

- najpiekniejszego na swiecie
- najmadrzejszego na swiecie
- najbogatszego na swiecie

potem ... zagladnij do lusterka i zadaj takie pytanie:

"lustereczko, lustereczko powiedz przecie kto jest najpiekniejszy na tym swiecie?" ...

i tak dalej az do skutku, az twoj cel zostanie osiagniety.

sobota, 2 maja 2009

tak wlasnie zyja ludzie szczesliwi w Kanadzie

Warto trzymac z ludzmi (zrob wszystko aby dostrzec czlowieka a nie Polaka czy innego "twora" etnicznego) pozytywnie nastawionych do swiata i zjawisk. Jak najdalej od narzekaczy, malkontentow, zgorzknialcow, nieudacznikow, obrazalskich, zazdrosnikow, zawistnikow, fanatykow i tym podobnych istot nie z tej (pieknej) ziemi - te twory przybyly na ziemie z zupelnej innej (ponurej) planety. Najlepiej w ogole nie nastawiac sie na "trzymanie" z Polakami (ja rowniez jestem Polakiem) - najlepiej nastawiac sie na "trzymanie" z ludzmi przepojonymi zadowoleniem z zycia, radoscia zycia, szczesciem rodzinnym, tolerancja i harmonia wspolzycia z innymi istotami gatunku ludzkiego. Nie przyjezdzasz do Kanady aby z deszczu dobrowolnie stawac pod rynna. Nieprawdaz? A jezyk, kulture i dziedzictwo samo sie o siebie zatroszczy w glebi twojej duszy jesli tylko wykrzesasz w sobie ducha zadowolenia i szczescia. Spokojna twoja potargana.

Co dla Europejczyka jest jedna strona (tego medalu) dla Kanadyjczyka nie koniecznie musi byc ta sama. Przyjazn jest dawaniem jak w milosci. Bez dawania jest nic taka pusta przestrzen bez poczatku i konca. Aby odnalezc sie w przyjazni potrzeba widziec sens dawania ... ale i przyjmowania, rowniez rozumiec ze niue ma czegos takiego jak wylacznosc. W milosci tak, ale nie w przyjazni. Jeszcze nie spotkalem tutaj przyjaciol ktorzy wzajemnie czegos tam nie robia dla innych, ale i przyjmuja. Jeszcze nie spotkalem czegos takiego jak bezinteresownosc. Przyjazn aby istniala potrzebuje atrakcyjnosci, takiego ogniska ciepla. Kiedy wygasnie, zimno przegoni na wszystkie strony swiata zebranych. Kazdy czuje to cieplo. Nieprawdaz? Jak to inaczej nazwac jak wlasnie zainteresowanie zainteresowanego otrzymywaniem tego wlasnie ciepla ogniska. Zgadzanie sie z ta metafora a jednoczesnie nieakceptowanie codziennych zjawisk atrakcyjnosci przyjazni jest sciezka, ktora z pewnoscia zaprowadzi cie do "szamba" samotnosci, zgusnialosci, malkontenctwa i narzekactwa. Nawet w Polsce jest takie przyslowie - "przyjaciela poznaje sie w biedzie"

Bieda ma rozne ooblicza. Nietylko materialne a moze przedewszystkim. "Czemus biedny? Bos ..." - jak to przyslowie pieknie pasuje od oblicza negatywnego postrzegania innego czlowieka. Mozna tez je obrocic i napisac - "Czemu jestem biedny, bo dzisiaj nic jeszcze nikomu nie dalem z siebie".

Przyjaciele sa dla siebie aby wzajemnie miec z tej przyjazni korzysc. Na tej korzysci (co kolwiek to nie jest) budowana jest przyjaz. Tak jak fundament dla budynku tak korzysc dla przyjazni jest ta skala na ktorej opiera sie to o czym snisz po nocach i marzysz podczas stresujacych cie chwil. Twoja najwieksza potrzeba jest byc akceptowana/ym, kochana/ym, szanowana/ym, rozumiana/ym itd ... wlasnie przez przyjaciol. Wiec jak to nie nazwac jak wlasnie twoja korzyscia? Inna (jedna z najwiekszych) twoja potrzeba to posiadac stabilnosc zyciowa - materialna, rodzinna, duchowa, psychiczna, fizyczna. Kto inny jak wlasnie nie przyjaciele (maz/zona, kolega/kolezanka, najblizsi znajomi - przyjaciele) pomagaja ci ta stabilnosc najpierw osiagnac a pozniej utrzymac na najwyzszym mozliwie poziomie? To rowniez jest ta korzysc. Twoja korzysc. I nic w tym zlego. Tak jest zdrowo. Tak jest normalnie.

Tak wlasnie zyja ludzie szczesliwi w Kanadzie.

Ci ktorzy sa szczesliwi a nie graja takich. Nie ma w tym nic zlego. Korzystac z benefitow przyjazni jest jaknajbardziej zdrowe i potrzebne czlowiekowi. Nie boj sie tak postrzegac rzeczywistosc. Nie zwracaj uwagi na reakcje narzekaczy, zgorzknialcow, malkontentow, ktorzy zaczna wytykac cie palcami mowiac jak bardzo jestes pozbawiana/y ... no wlasnie czego takiego jestes pozbawiona/y kiedy nazywasz fakty dokladnie takimi jakimi one sa?

piątek, 1 maja 2009

o mnie przez pryzmat mego poczucia humoru

Bedac aktywnym pisarzem, piszacym na forum lub czytaczem czytajacym to forum zadaje sobie pytanie.

Czy moje poczucie humoru jest odbierane przez innych jako poczucie humoru?

Moim celem nie jest okazywanie innym mego poczucia. To poczucie jest integralna czescia mego stylu bycia. Czytajac przychodzi ono jakby bylo przeciwslonecznymi okularami. Napisane zdania natychmiast widze przez owe "okulary". Podobnie dzieje sie kiedy zasiadam do pisania, odpowiadania, dzielenia sie moimi opiniami. Cos gleboko we mnie siedzi. Cos co zdecydowanie pomaga mi w codziennym funkcjonowaniu w sklepie, na ulicy, w klubie, w okolicy w ktorej mieszkam tutaj w Kanadzie.

Spotykam na codzien wiele ludzi. Sasiedzi, przechodnie, ekspedienci, recepcjonisci. W kontaktach z tymi ludzmi (w zyciu realnym) usmiecham sie, podaje reke na przywitanie, wypowiadam jakies tam zdania, reaguje na okreslone zdarzenia. W wiekszosci przypadkow takie kontakty przesiakniete sa moim "poczuciem humoru". Jestem w stanie kontrolowac je w miare "rozwijania sie" wydarzen w danych sytuacjach. Obserwujac reakcje ludzi, slyszac ich odpowiedzi, widzac ich "jezyk ciala" jestem w stanie zespolic sie z nimi w proces, ktory smialo moge nazwac "kontakty miedzyludzkie". Jestem w stanie w "ulamku sekundy" korygowac moje "poczucie humoru", jestem w stanie przezywac radosc i satysfakcje w sytuacjach ktore sa klarowne i oczywiste.

Kiedy pierwszy raz wchodze do pomieszczenia, w korym znajduje sie czlowiek lub grupa ludzi (gdzie nigdy przedtem nikt z nich mnie tam nie widzial) natychmiast "widze, czuje" przyjemna atmosfere czy przeciwienstwo tego czym jest "wiszaca w powietrzu siekiera". Tak jest w tzw. realu.

A jak jest tutaj na forum czy wogole w wirtualnym swiecie?

Pisze te moje przemyslenia w tym dziale nie bez powodu. Nie jest to moje nieuwazne, nieprzemyslane, naiwne, nielogiczne postrzeganie rzeczywistosci forumowej ktorej czescia, chcac nie chcac, postanowilem zostac. Z pelnym szacunkiem do regol, przepisow, praw, autorytetow (sprawa dyskusyjna - kto nim jest a kto nim nie jest), wladz-zalozycieli-adminow-moderatorow (jeden klik i juz niema papy_reksia) pozwalam sobie zauwazyc jak wazny i znaczacy jest fakt posiadania poczucia humoru i jak bardzo czuje sie nieprzyjemnie w przyjemnym miejscu spotkan Polakow mieszkajacych w Kanadzie przezywajac roznego rodzaju rozterki ktore sprowadzaja sie do jednego: Czy moje poczucie humoru jest odbierane przez innych jako poczucie humoru? W nastepnym poscie postaram sie napisac troche o mnie przez pryzmat mojego (unikalnego - tak uwazam) poczucia humoru.

(... troche czasu uplynelo ...)

Pojawilem sie ponownie kontynujac to co wczesniej zaczalem.

Trudno jest spotkac normalnego czlowieka, ktory zaakceptuje cie takim jakim jestes. A ironia w tym taka, ze taki czlowiek uwaza sie za normalnego.

Zatem kim jestem?

Tekst ten napisalem w czasach kiedy mi nawet sie nie snilo zycie w Ontario, wiec proponuje sie wyluzowac.

Zaczne od autoprzedstawienia sie. Urodzilem sie w poznym okresie zycia i rozkwitu mej ukochanej rodziny i nigdy tego niezapomne. To byly najpiekniejsze chwile mego dziecinstwa. Potem to tylko lalo. Mlodosc mialem burzliwa i z wyladowaniami atmosferycznymi. Czasami bylem swiadkiem gradobicia i na tym punkcie czasem mam widzenia. Czas edukacji wspominam z sentymentalna zaduma. Potem akademckie wynaturzenia spowodowaly u mnie chroniczny katar i stan podgoraczkowy, ktory dokucza mi do tej pory.

Zbuntowalem sie na dobre. Postanowilem raz na zawsze skonczyc w swoim zyciu z monolitycznym przedstawianiem faktow. Stanalem na wysokosci zadania i juz na poczatku lat 70-tych uczestnicze w kampanii afrykanskiej, odznaczony potem Krzyzem Rycerskim z Mieczami. W 1974 r. w kraju, zostaje jednym z przywódców powstania antykomunistycznego w Pultusku. W latach 80-tych bryluje w salonach Pitersberga. Przyjaznie sie z wnukiem Aleksandra Puszkina i niejakim Czicznikowcem. W wolnej chwili tak od niechcenia i dla zabicia czasu rzucam bomby w roznych kierunkach. Wyrzucony na pysk z salonów wracam do Afryki, i tam wraz z Artiurem Rimbaudim i Kongo Millyerem przemycam bron dla murzynskich kacyków. Niestety, z powodu drobnych komplikacji zdrowotnych Artiura i naglej potrzeby zmiany zawodu Millyera wypadam z obiegu. Czuje sie rozczarowany.

Znajduje zatrudnienie jako tragarz w misji Swietego Officium w Hondurasie. Na miejscu z zapalem oddaje sie sciganiu sodomitów, kacerzy i innych antychrystów. W czasie wolnym pale starozytne azteckie folialy. W Cesarstwie Brazylii, w czasie ogolnokrajowego referendum opowiadam sie za zniesieniem niewolnictwa. Po zastanowieniu sie zmieniam zdanie. Oni jednak i tak nie zmienili swego, wiec sie upijam z rozpaczy.

Lata 90-te zastaja mnie w Szwecji, gdzie realizuje serie anonimowych filmow eksperymentalnych. Tworczosc ta spotyka sie z wroga reakcja tradycyjnie juz sfaszyzowanej publicznosci polonijno-szwedzkiej. Zniechecony do reszty i kompletnie pijany, wycienczony zgryzota pospolita emigruje w koncu do Kanady, gdzie widac mnie w filmie "Obloki w niepamieci", w 3456 rzedzie widowni na lewo od kamery. Przez przypadek dostaje zgnilym jajkiem w twarz. Siniak pozostal do tej pory.

Z koncem lat 90-tych biere sobie miesieczny urlop i wybieram sie z Waldziem Lyskiem ponownie do Afryki, gdzie na zlecenie CIA walcze z wojskami kubanskimi. Po odniesieniu szeregu zwyciestw powracam do kraju osiedlenia i poswiecam sie bez reszty pracy tforczej i pubicystycznej. Wydaje pod pseudonimem Arkadiusz K. prace "Glówne nurty markizmu w podupadlej Francyi XXI wieku", w której rozprawiam sie zdecydowanie z mlodoheglizmem, szowinizmem i staromarkizmem nie zapominajac przy tym o niedoszlym koltunstwie i postampactwie zasciankowym.

Zostalem w beszczelny sposob pozbawiony pracy po wydaniu tego dziela i wszystkie honoraria wadalem na adwokatow, ktorzy i tak mnie nie wybronili z opalow. Wstapilem zatem do jednego z kresowych oddzialow podziemnej skrajnej prawicy Polonii kanadayjskiej, gdzie znalazlem wkrotce zatrudnienie jako bezrobotny osobisty sekretarz znanego politycznego dzialacza owej organizacji. Zalecana tam jest calkowita dyskrecja, wiec nie podaje zadnych nazwisk.

Jestem autorem szeregu niewydanych pozycji naukowych. Wielokrotnie wyrozniany i odznaczany. Naleze do scislej czolowki smietanki Polonii kanadyjskiej i mam wiele w tym temacie do powiedzenia. Tak bardzo mi sie marzy gaworzenie w gronie bliskich mi ludzi. Niestety, ludzi jest w brud za to bliska to tylko zostala mi koszula z kampani afrykanskiej z wyplowialym juz napisem "Zzeslancy niebios lonczcie sie w gromady". Ubieram ja w naglych wypadkach, a ich nie jest za wiele. Moze dlatego przerazaja mnie wielkie skupiska ludnosci wielokulturowej.

Za kilka dni lub miesiecy udaje sie w podroz na zachod. Moze zmienie zdanie. Kto to wie. Mam nadzieje, ze duch goraczki zlota jeszcze tam sie gdzies poniewiera. Widzialem w TV ze wulkan Helena pluje gazami na 3 kilometry w gore. To tak jakby ziemia puszczala baki. Gorzej jak lawa wyplynie albo chlusnie.

Usmiecham sie do ciebie przyjaznie i przypominam sobie pewne zdarzenia w moim zyciu nacechowane pewnego rodzaju problemami, co do ktorych do tej pory mam niejasne skojarzenia. Najwiekszy problem mego zycia zaczal sie w Polsce. Podczas konsultacji z neurologiem w 1964 roku, wydarzyly sie dziwne rzeczy. Wtedy zostalo mi to odsloniete, jako wytlumaczenie okropnego stanu w jakim sie znajdowalem. W jakis sposób powiedziano mi, ze ten pierwszy etap mojej odmiennosci zostal wykonany przez wywiad watykanski.

W 1964 roku lekarz uzyl systemu skladajacego sie z pudla, które nazywal radiem, duzej lampy przesuwanej nad ma glowa, oraz malego, cienkiego, drucianego okregu, który wsadzal do moich i do jego uszu. Kiedy zostalo to mnie odsloniete, wiedzialem, ze jest to prawda i ze zawsze wiedzialem o tym w jakis sposób. Moglem sobie przypomniec, ze podczas mego zycia wiele pamieci bylo konstruowanych wokól pamieci tego wydarzenia, ukrytej w mej podswiadomosci. Rezultatem tego co lekarz mi zrobil, bylo dziwne uczucie splywajace na mnie z góry, na góre lewej czesci glowy. Bylo ono mocne, nieprzyjemne i nie potrafilem sie od niego uwolnic. To cos dotykalo mnie w srodku i siegalo glebiej. Wtedy stracilem przytomnosc, a kiedy sie obudzilem nic nie pamietalem.

Kilka miesiecy pózniej jeszcze raz nie bylem w stanie pamietac kilku dni mego zycia, ale oprócz tego nie pamietam i nie podejrzewam zadnej fizycznej ingerencji z zewnatrz. Wtedy slyszalem glosy inaczej niz w czasach wspólczesnych. Te glosy byly ukryte i nie dotykaly mnie. Bralem te rzeczy w naturalny sposób. Bylo to tak, jakby atmosfera przemawiala do mnie i myslalem, ze taka jest natura zycia, normalne odbieranie uczuc. Ciagle pamietam, jak na poczatku zaczalem obserwowac me myslenie. Wpierw w srodku, delikatnie, potem na czole, potem po bokach glowy i jak finalnie w 1965 roku urzadzili mi wyjscie na zewnatrz.

Pamietam równiez pierwsze dzialania na moim sluchu. Mialem wrazenie innego kata dochodzenia dzwieku, który byl o wiele bardziej pociagajacy niz poprzedni. Pierwsze zmiany wzroku swiecily z prawej strony twarzy. Wygladalo to jak sloneczny odblask od okularów. Jesli stawialem czasami pytanie, "dlaczego tak sie ze mna dzieje?", otrzymywalem odpowiedz, ze to jest cos bardzo specjalnego, wspanialego, a przede wszystkim ja jestem bardzo specjalny, wiec nie ma sie o co martwic. Docieraly do mnie dwa rodzaje sygnalów. Jeden byl tak jak wszystko dookola, caly swiat kontaktowal sie ze mna.

Dla przykladu, po wydarzeniach 1964 roku powiedziano mi, ze wszystko co bylo przedtem, to byli hitlerowscy Niemcy, którzy teraz utrzymuja jakies linie w powietrzu. Patrzylem do góry i mialem widziec mnóstwo linii w powietrzu. Po latach, ta pamiec zostala przemieniona na uczucie jakichs bezprzewodowych linii wysokiego napiecia w powietrzu. Drugiego rodzaju sygnalów nie za bardzo wtedy rozumialem: to byly rzeczy eksportowane do mych mysli. Najbardziej znaczaca dotyczyla zagadnienia, jak walczyc z rakiem - cel tych ludzi. Równiez mówili oni, ze ludzie chorzy na raka czesto biora morfine. Mysle, ze wiem dokladnie jak czuje sie czlowiek po morfinie, choc sam nigdy tego nie bralem.

Jak wzrosla wiedza o chorobach nowotworowych w ciagu ostatnich trzydziestu lat ?

Zle wytlumaczenie, to wszystko czym to bylo. W ciagu mego zycia otrzymywalem wiele projektów pomocy ludzkosci. Wszystko to te same, chore wytlumaczenia ludzi o chorych umyslach. Pamietam przesluchanie, które wydarzylo sie na przelomie dekady. Bylo ono dokonane poprzez wrazenie kilku zolnierzy. Zapytano mnie jak jest to mozliwe, ze nie wiem co sie dzieje? Dziwnie, pamietam ma odpowiedz; nic nie rozumialem. Bylem pytany wiele razy, jak to nic nie rozumie? To bylo bardzo proste. Jesli mozna transmitowac elektrycznosc bez przewodów, co to oznacza?

Nie wiedzialem i staralem sie ich przekonac, ze nie mam pojecia o co chodzi. Mialem po tym wszystkim ból glowy i nieprzyjemne odczucia. Zastanawiam sie teraz, jak moglem tlumaczyc, ze niczego nie rozumiem tak dlugo, bez zorientowania sie, ze dzieje sie ze mna cos bardzo dziwnego?

Innym razem prowadzili dyskusje o tym, czym jest Bóg i jak go sie czuje. Doszli do wniosku, ze Bóg jest tym, co czuje kazdy czlowiek poruszajacy jego imie. W 1969 roku lekarz stwierdzil, ze mam polipa w zatoce nosowej. W kwietniu mialem zabieg jego usuniecia. Przewaznie polipy sa usuwane poprzez nos, jakkolwiek w tym przypadku powiedziano mi, ze jest on bardzo gleboko i potrzebuje zabiegu na pelna skale. Lekarze rozerwali tkanke pod policzkiem i podwazyli szczeke by dostac sie do srodka. Operacja potrwala o wiele dluzej niz bylo to spodziewane.

Z niewiadomej przyczyny zabraklo dla mnie tlenu i czesc zespolu operacyjnego wyruszyla na poszukiwanie zapasowej butli. Powiedziano mi, ze szukali tak dlugo az zaczalem sie budzic na stole operacyjnym. Tego nie pamietam. Po operacji mialem opuchnieta prawa strone twarzy, gdzie poprzednio umiejscowiony byl polip. Nie potrafilem jednak zrozumiec, dlaczego znalazlem o wiele wiecej szwów od wewnatrz lewego policzka i dlaczego lewa strona twarzy bolala mnie o wiele bardziej niz prawa. Równiez wtedy powiedziano mi, ze od tego momentu jestem hitlerowcem. Jeszcze wiecej, mialem byc jakims nazistowskim przywódca.

Zaczalem inaczej odbierac swiatlo sloneczne. Odczuwalem promienie sloneczne zawsze w ten sam sposób, bez wzgledu na pozycje slonca. Obieralem je z góry prawej strony twarzy. Nazwalem ten okres czasu "slonecznymi latami". Odbieralem wiele obrazów. Byly one bardziej podobne do wrazen umyslu ogladajacego fotografie. Najwazniejsza metoda lat siedemdziesiatych byla w istocie prosta. Oni powtarzali moje uczucia i standartowe reakcje, w sposób pokrywajacy moje wlasne. Oczywiscie, ich rzeczy byly prymitywne i nieuzyteczne, ale za mocne by je ignorowac. Kiedy nauczylem sie juz zyc z tymi ich, bardziej zajmujacymi uczuciami, zaczeli je wymywac pozostawiajac puste miejsce. Byla to powolna i dokladna metoda prania mózgu, która przyniosla mym straznikom pozadany efekt.

Kiedy bylem w jakims zanarkotyzowanym, hipnotycznym stanie, powiedziano mi, ze spotkam kogos, kto jest bardzo wazny i zasluzony, ze musze robic wszystko, czego sobie ten ktos zazyczy. Mezczyzna, którego nazywano dyplomata, dal im cos malego w kopercie. Mysle, ze byl to ten sam jak przedtem, glosny przedmiot powodujacy ból ucha, wkladany podczas gdy podpisywalem jakies dokumenty w wielu róznych jezykach. Strzelano z pistoletu przylozonego bezposrednio do mego ucha. Pamietam uderzenie w tyl glowy, które spowodowalo kolejna utrate przytomnosci. Wykrecono mi glowe, a raczej podstawe czaszki, a kiedy sie obudzilem, jeden z tych ludzi naciskal bardzo mocno ma glowe od góry.

Takie rzeczy spowodowaly, ze porownuje ich do hitlerowców. Po wszystkim co przeszedlem tej nocy, siedzialem tam i moim jedynym dazeniem bylo nie dopuscic do tego, aby moja szyja sie poddala; podczas kiedy bandyta z mego kraju naciskal ma glowe ile tylko mógl. Nic nie liczylo sie w tym momencie wiecej niz ocalenie. Tak musieli czuc sie ludzie w obozach koncentracyjnych. Nie myslec i nie plakac, tylko ocalec. Ten sam czlowiek cisnal lewa strone mej twarzy, podczas gdy drugi podtrzymywal ja z prawej strony. Pózniej odbywal sie psychologiczny trening, podczas którego instalowali we mnie strach uzywajac zelazko, duza strzykawke, wiertarke i bijac tyl glowy.

Nie opisalem tego w kolejnosci, poniewaz stopien mej swiadomosci nieustannie zmienial sie i czulem to tak, jakbym sie budzil lub odsuwal bez konca. Po tym wszystkim, czlowiek który to organizowal stwierdzil, iz uwaza, ze wszystko zostalo juz zrobione. Zabrali mnie pod prysznic i umyli. Jak mogli to zrobic? Jak potrafia z tym zyc? Do jakiego stopnia czlowiek moze odczlowieczyc sie? Te pytania byly ostatnia rzecza, ktora pamietam tuz po przebudzeniu. To byla pierwsza, spokojna noc w nowym miejscu osiedlenia. Jak do tamtej chwili nie zaznalem tego luksusu poczuc zywice. Jak przez mgle pamietam tresc ksiazki "Kanada pachnaca zywica". A moze to mialo miejsce w innym moim wcieleniu?

Wiele razy wielu ludzi w wielu miejscach i czasoprzestrzeni kanadyjskiej zastanawia sie nad pytaniem - co mnie czeka na tej ziemi? Co niektore osoby maja przeblyski w oczach, inne z kolei obled. Ja o tych moich przezyciach juz w Szwecji robilem filmy ale spotkala sie ta moja tworczosc z wroga atmosfera. Nawet probowano mnie obic. W poczatkach lat dziewiecdziesiatych znalazlem informacje o opacie Tritheme, który w 15 wieku twierdzil, ze moze kontrolowac umysl z odleglosci uzywajac do tego jakiegos tajemniczego narzedzia. Niektórzy twierdza, ze jego ksiazka, "Steganografia", znajduje sie do dzisiaj w zbiorach watykanskich. Potem czytalem o podazajacych za "tajemnica", az do czasów wolnej masonerii. Od czasów "Zlotej Zorzy" informacja o nich wydaje sie zanikac.

Jesli ktos zechcialby szukac, skad wywodzi sie kryptokracja, to wydaje sie dobrym miejscem do rozpoczecia jakkolwiek, trudno byloby spodziewac sie konkretnych odpowiedzi. Sluchanie muzyki dalo mi dostep do nauczenia sie specyficznej metody rozumienia, która wydaje sie byc nowoczesnym srodkiem porozumiewania sie wywiadów. To z kolei dalo mi przewage uzycia tej metody w sytuacji, gdy ktos znowu chce zrobic ze mnie idiote. Tak wiec, bylem glupcem wyobrazajacym sobie rzeczy odnosnie muzyki, ale "operatorzy" (oni chca by ich nazywac specjalistami wojskowymi) zaczeli miec problem, kiedy chcieli prowadzic ta gre nieustannie zmieniajacych sie znaczen.

Ta predyspozycja przyszla po dlugiej walce, ale w koncu przyszla. Smieje sie czasami, ze oni zatrudnili niewlasciwych ludzi. To ich pech. Jakkolwiek musze uwazac, aby ta zdolnosc nie byla uzywana przez nich, przeciw innym ofiarom kontroli umyslu. W ten sposób moje zycie stalo sie o wiele latwiejsze, poniewaz nie musze wysluchiwac glupot powodujacych ból glowy. Wraz ze zdolnoscia wytwarzania silnego glosu wewnetrznego, spowodowalem zatrzymanie tego etapu "cwiczen" (wierze) bardzo waznego dla ich komunikacji, tego etapu cwiczen.

Ten silny glos wewnetrzny zostal wytworzony za ich posrednictwem, jako naturalny skutek powstrzymania mego procesu myslowego. Musialem wytworzyc narzedzie dla swej wlasnej, wewnetrznej komunikacji. Jedna rzecz to taka, ze nie balem sie mowic na glos, jesli zaistniala taka potrzeba. Oni uzywali metody powstrzymania mego wewnetrznego zrozumienia. Ja szukalem miejsca gdzie nikt nie mogl mnie slyszec i mowilem. Oprocz mego umyslu komunikujacego sie wewnatrz, sluchalo wielu.

Pomiedzy nimi musi byc jakas kompetycja, poniewaz w takiej sytuacji zatrzymuja cokolwiek robia. Szczegolnie, jesli sie wie jak mowic. Kiedy moj umysl znalazl wiecej miejsca, znalazlem metode duplikowania ich przekazow. To nie wydawalo sie dzialac z mowa. Moze dlatego, ze ich mowa wywodzi sie ze zbyt glebokich pokladów moich obszarow mowy, ale dla uczuc takich jak strach, ponizenie czy zlosc, po odpowiednim treningu, wydaje sie to dzialac calkiem dobrze.

Powtarzanie wydaje sie byc podstawa ich pracy i nie boje sie powiedziec, ze oni boja sie powtarzania. Dlatego jest to moja podstawowa bron psychologiczna. Niestety, dla wykonania tego zadania potrzeba nieco wolniejszego umyslu, jak rowniez wymaga ono koncentracji przez dluzsze okresy czasu. Jak trudno jest o koncentracje, wie kazdy kto mial do czynienia z kontrola umyslu.

Osobiscie, przezylem wiele lat ignorujac dziwne rzeczy zachodzace w mym umysle, bez dostepu do jego duzej czesci i o to sie nie martwiac. Nim moglem sobie pozwolic na koncentracje, musialem robic cos, co nazwalem gimnastyka umyslowa. Raz jeszcze zajmuje to lata, zanim ktos nauczy sie rozwalac umysl, który jest juz powaznie rozwalony. Pomimo faktu, ze moje zycie jest teraz o wiele lepsze niz w piekielnych latach, jest to ciagle za daleko od czegokolwiek, co mogloby byc zaakceptowane.

Ciagle odczuwam bol, glosy i dzwieki. Moja pamiec jest bardzo slaba i czasami trudno jest mi pamietac oczywiste rzeczy. Jesli jestem powaznie zaatakowany, zajmuje mi to jakis czas, nim sobie poradze. "Oni" uzywaja technik powtarzania tych samych operacji bez konca. Dla przykladu, kiedy prowadze samochód, nie jestem w stanie pamietac, czy minalem wlasnie czerwone, czy zielone swiatlo. Wydaje sie to nierozsadne, ale tak jest z kazdymi swiatlami które mijam. Oni próbuja powtarzania starych akcji w malych czesciach umyslu, do których jest ciezej mi sie dostac. To jest czasami calkiem trudne. Uzywaja tych samych rodzajów glosów z mala iloscia slów. Czasami wydaje mi sie, ze nie znumerowali wystarczajacej ilosci polskich slow.

Te rzeczy sa robione po to, by zrobic mnie szalonym i zamknac mnie w psychozie. Lecz teraz, nie jest to tak latwe jak dawniej. Przede wszystkim, kiedy prowadza "cwiczenie" na zywo, rzeczywiscie doprowadzaja mnie do bialej goraczki, ale nie potrafia dogodzic mi tak jak dawniej. Juz sie do tego wszystkiego przyzwyczailem. Przygotowali dla mnie wariackie srodowisko, a ja musze robic wszystko by przetrwac. Byl taki czas, kiedy bylem zupelnie sam i kiedy myslalem, ze nigdy nie wydobede sie z tego bolu, nedzy i osamotnienia. Niektore rzeczy juz sie zmienily.

Zycze kazdemu, kto wytrzymal w czytaniu do konca, szczescia w poszukiwaniu; po prostu normalnego zycia. Kiedy zdobedziemy do tego prawo, najwieksza bitwa w historii ludzkosci zostanie wygrana. Prosze pamietac, ze nie wszytko zloto co sie swieci i najczesciej jest tak jak z politykami. Czym wiecej i ladniej mowia o wspanialej i nadzwyczajnej metodzie na przyszlosc tym wiecej jest w tym klamstwa i zaklamania i prania waszego i mego umyslu. To co z wami beda oni robili to wasza sprawa. Ja opowiedzialem o sobie i mam nadzieje, ze otworzy wam to oczy na te sprawy.

O tych sprawach wszyscy boja sie mowic otwarcie, ale ja sie juz niczego nie boje. Ja juz mam to poza soba i ciesze sie kazdym dniem w mym zyciu. Oni moga wszystko i maja za soba wszechmocny aparat wywiadowczy, ktory nie ma rownego sobie na calym swiecie. Ale i tak to im nie pomoglo ze mna. Wiec i z wami moze sie im nie udac. Wszystko zalezy od was.

Nigdy sie nie poddawajcie. Nigdy.

Zycze przyjemnego popoludnia i pozdrawiam cieplo w najbardziej niepoprawny politycznie sposob.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...