Dzisiaj udalem sie na parade swiateczna ze Swietym Mikolajem na czele. Przyjechal wlasciwie na koncu parady i zapalil wokolo swiatelka swiateczne. Wlasciwie to powiedzial pare slow do mikrofonu a kto inny przekrecil pstryczek. Wszyscy o tym wiedza ale udaja ze nie. I to ze ten Mikolaj to tez nie Mikolaj. No ale jest fajnie, wiec wszyscy klaszcza w rece i dobrze jest.
Z braku sniegu specjalne plansze przypominaja jakby ktos mial zwatpic. Zreszta z jednego pojazdu sypalo sniegiem. Snieg byl prawdziwy choc sztuczny. Znaczy maszyna sypala sniegiem.
Przybylem na miejsce troche przed czasem. W pobliskiej bibliotece byly "otwarte drzwi" lub "otwarty dom" (to jak kto woli). Na czas przed parada czestowano goracym czekoladowym napojem i ciasteczkami. Mniam. Trudno bylo odmowic.
Pieknie ustrojona choinka postawiona troszke wyzej coby najmlodsze pociechy nie mialy uciechy. Serio, bylo wiecej miejsca. Mala miejscowosc - mala biblioteka.
Za to ciasteczka i ciasto przepyszne. Jakos tutaj tez nie bylo za duzo ludzi. Zdazylem pstryknac zdjecie i zabrac sie za "dziekowanie" i juz po chwili drzwi sie nie zamykaly.
Tutaj jest taki zwyczaj, ze w ten czas wszystko i wszystkich przebiera sie za Mikolaja. Chocby nawet tylko czapke mu ubrac choc reszta bez okrycia. No ale to (niby) taka rzezba - monument - dekoracja. Tak czy owak. Bylo milo czekajac w ciepelku, popijajac czekolada i zagryzajac ciasteczkiem.
A tuz obok pani bibliotekarka czytala dzieciakom opowiesci z tysiaca i jednej nocy. Przed szosta (wieczor) wyszedlem na zewnatrz. Jeszcze sie nie zaczelo. Nawet ludzi nie bylo za wiele. To to na przeciw to takie podwyzszenie gdzie siedzial burmistrz i inni ludzie.
A obok nich postawili balwana. Czlowiek w czerwonej czapce to pomocnik goscia co przez mikrofon opowiadal ludziom co oni wlasnie widza (gdyby ktos mial watpliwosci). Opowiadal tez dowcipy zanim parada dotarla na wyskosc tego miejsca.
Ludzi przybylo. Przybyl rowniez gosci z kamera z lokalnej telewizji. Usadowil sie tuz przedemna.
Jak juz parada paradowala dwoil sie i troil ia nawet ...
... padl na twarz. Taki byl ofiarny w swej profesji.
Nawet nie bylo zimno. Bez wiatru i mrozu. Okolo 7 stopni ciepla.
Nie zabraklo Armi Zbawienia oczywiscie.
Ogromne cierarowki ciagnely naczepy z dekoracjami.
Kamerzysta w swym zywiole.
Dzieciaki jak zawsze mialy najwiecej uciechy. Co chwile obrzucane byly swiatecznymi slodyczami co skrzetnie kamerzysta nagrywal.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz