czwartek, 26 listopada 2009

juz wrocilem

Bylo milo, obficie i wesolo. Caly czas bylismy (zgromadzeni tamze) obserwowani przez psa sasiada. Caly czas bestia wpatrzona byla w nas. Pewnie sobie myslal, ktory z biesiadnikow ma najmieksze serce aby go wpuscic. No i sie nie doczekal. Cos z tym okazywaniem dobroci nie tak jak pisalem wczesniej. Ale bylo wesolo.
Od jedzenia stoly uginaly sie a wiec "podziekowania" spelnialy swoja powinnosc. I niech ktos mi powie, ze Amerykanie nie potrafia gotowac. Wszystko mialo smak przepyszny. Napchalem sie jak "dziki zajac".
Z ogromnego indyka zostaly tylko kosteczki tak dziekowalismy. Wspaniele byl przyprawiony.
A po dziekowaniu wlasciwym zabralismy sie wszyscy razem (biesiadnicy) do dziekowania na slodko. I niech mi ktos powie ze Amerykanie nie potrafia wypiekac ciast i przysmakow roznistych.
Do tej pory dziekuje az mi po brodzie cieknie. I tak jest co roku. Zyc nie umierac. I jak tu nie byc wdziecznym za to czy za tampto. No to do nastepnego dziekowania za rok.
(-)

2 komentarze:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...