Bedac aktywnym pisarzem, piszacym na forum lub czytaczem czytajacym to forum zadaje sobie pytanie.
Czy moje poczucie humoru jest odbierane przez innych jako poczucie humoru?
Moim celem nie jest okazywanie innym mego poczucia. To poczucie jest integralna czescia mego stylu bycia. Czytajac przychodzi ono jakby bylo przeciwslonecznymi okularami. Napisane zdania natychmiast widze przez owe "okulary". Podobnie dzieje sie kiedy zasiadam do pisania, odpowiadania, dzielenia sie moimi opiniami. Cos gleboko we mnie siedzi. Cos co zdecydowanie pomaga mi w codziennym funkcjonowaniu w sklepie, na ulicy, w klubie, w okolicy w ktorej mieszkam tutaj w Kanadzie.
Spotykam na codzien wiele ludzi. Sasiedzi, przechodnie, ekspedienci, recepcjonisci. W kontaktach z tymi ludzmi (w zyciu realnym) usmiecham sie, podaje reke na przywitanie, wypowiadam jakies tam zdania, reaguje na okreslone zdarzenia. W wiekszosci przypadkow takie kontakty przesiakniete sa moim "poczuciem humoru". Jestem w stanie kontrolowac je w miare "rozwijania sie" wydarzen w danych sytuacjach. Obserwujac reakcje ludzi, slyszac ich odpowiedzi, widzac ich "jezyk ciala" jestem w stanie zespolic sie z nimi w proces, ktory smialo moge nazwac "kontakty miedzyludzkie". Jestem w stanie w "ulamku sekundy" korygowac moje "poczucie humoru", jestem w stanie przezywac radosc i satysfakcje w sytuacjach ktore sa klarowne i oczywiste.
Kiedy pierwszy raz wchodze do pomieszczenia, w korym znajduje sie czlowiek lub grupa ludzi (gdzie nigdy przedtem nikt z nich mnie tam nie widzial) natychmiast "widze, czuje" przyjemna atmosfere czy przeciwienstwo tego czym jest "wiszaca w powietrzu siekiera". Tak jest w tzw. realu.
A jak jest tutaj na forum czy wogole w wirtualnym swiecie?
Pisze te moje przemyslenia w tym dziale nie bez powodu. Nie jest to moje nieuwazne, nieprzemyslane, naiwne, nielogiczne postrzeganie rzeczywistosci forumowej ktorej czescia, chcac nie chcac, postanowilem zostac. Z pelnym szacunkiem do regol, przepisow, praw, autorytetow (sprawa dyskusyjna - kto nim jest a kto nim nie jest), wladz-zalozycieli-adminow-moderatorow (jeden klik i juz niema papy_reksia) pozwalam sobie zauwazyc jak wazny i znaczacy jest fakt posiadania poczucia humoru i jak bardzo czuje sie nieprzyjemnie w przyjemnym miejscu spotkan Polakow mieszkajacych w Kanadzie przezywajac roznego rodzaju rozterki ktore sprowadzaja sie do jednego: Czy moje poczucie humoru jest odbierane przez innych jako poczucie humoru? W nastepnym poscie postaram sie napisac troche o mnie przez pryzmat mojego (unikalnego - tak uwazam) poczucia humoru.
(... troche czasu uplynelo ...)
Pojawilem sie ponownie kontynujac to co wczesniej zaczalem.
Trudno jest spotkac normalnego czlowieka, ktory zaakceptuje cie takim jakim jestes. A ironia w tym taka, ze taki czlowiek uwaza sie za normalnego.
Zatem kim jestem?
Tekst ten napisalem w czasach kiedy mi nawet sie nie snilo zycie w Ontario, wiec proponuje sie wyluzowac.
Zaczne od autoprzedstawienia sie. Urodzilem sie w poznym okresie zycia i rozkwitu mej ukochanej rodziny i nigdy tego niezapomne. To byly najpiekniejsze chwile mego dziecinstwa. Potem to tylko lalo. Mlodosc mialem burzliwa i z wyladowaniami atmosferycznymi. Czasami bylem swiadkiem gradobicia i na tym punkcie czasem mam widzenia. Czas edukacji wspominam z sentymentalna zaduma. Potem akademckie wynaturzenia spowodowaly u mnie chroniczny katar i stan podgoraczkowy, ktory dokucza mi do tej pory.
Zbuntowalem sie na dobre. Postanowilem raz na zawsze skonczyc w swoim zyciu z monolitycznym przedstawianiem faktow. Stanalem na wysokosci zadania i juz na poczatku lat 70-tych uczestnicze w kampanii afrykanskiej, odznaczony potem Krzyzem Rycerskim z Mieczami. W 1974 r. w kraju, zostaje jednym z przywódców powstania antykomunistycznego w Pultusku. W latach 80-tych bryluje w salonach Pitersberga. Przyjaznie sie z wnukiem Aleksandra Puszkina i niejakim Czicznikowcem. W wolnej chwili tak od niechcenia i dla zabicia czasu rzucam bomby w roznych kierunkach. Wyrzucony na pysk z salonów wracam do Afryki, i tam wraz z Artiurem Rimbaudim i Kongo Millyerem przemycam bron dla murzynskich kacyków. Niestety, z powodu drobnych komplikacji zdrowotnych Artiura i naglej potrzeby zmiany zawodu Millyera wypadam z obiegu. Czuje sie rozczarowany.
Znajduje zatrudnienie jako tragarz w misji Swietego Officium w Hondurasie. Na miejscu z zapalem oddaje sie sciganiu sodomitów, kacerzy i innych antychrystów. W czasie wolnym pale starozytne azteckie folialy. W Cesarstwie Brazylii, w czasie ogolnokrajowego referendum opowiadam sie za zniesieniem niewolnictwa. Po zastanowieniu sie zmieniam zdanie. Oni jednak i tak nie zmienili swego, wiec sie upijam z rozpaczy.
Lata 90-te zastaja mnie w Szwecji, gdzie realizuje serie anonimowych filmow eksperymentalnych. Tworczosc ta spotyka sie z wroga reakcja tradycyjnie juz sfaszyzowanej publicznosci polonijno-szwedzkiej. Zniechecony do reszty i kompletnie pijany, wycienczony zgryzota pospolita emigruje w koncu do Kanady, gdzie widac mnie w filmie "Obloki w niepamieci", w 3456 rzedzie widowni na lewo od kamery. Przez przypadek dostaje zgnilym jajkiem w twarz. Siniak pozostal do tej pory.
Z koncem lat 90-tych biere sobie miesieczny urlop i wybieram sie z Waldziem Lyskiem ponownie do Afryki, gdzie na zlecenie CIA walcze z wojskami kubanskimi. Po odniesieniu szeregu zwyciestw powracam do kraju osiedlenia i poswiecam sie bez reszty pracy tforczej i pubicystycznej. Wydaje pod pseudonimem Arkadiusz K. prace "Glówne nurty markizmu w podupadlej Francyi XXI wieku", w której rozprawiam sie zdecydowanie z mlodoheglizmem, szowinizmem i staromarkizmem nie zapominajac przy tym o niedoszlym koltunstwie i postampactwie zasciankowym.
Zostalem w beszczelny sposob pozbawiony pracy po wydaniu tego dziela i wszystkie honoraria wadalem na adwokatow, ktorzy i tak mnie nie wybronili z opalow. Wstapilem zatem do jednego z kresowych oddzialow podziemnej skrajnej prawicy Polonii kanadayjskiej, gdzie znalazlem wkrotce zatrudnienie jako bezrobotny osobisty sekretarz znanego politycznego dzialacza owej organizacji. Zalecana tam jest calkowita dyskrecja, wiec nie podaje zadnych nazwisk.
Jestem autorem szeregu niewydanych pozycji naukowych. Wielokrotnie wyrozniany i odznaczany. Naleze do scislej czolowki smietanki Polonii kanadyjskiej i mam wiele w tym temacie do powiedzenia. Tak bardzo mi sie marzy gaworzenie w gronie bliskich mi ludzi. Niestety, ludzi jest w brud za to bliska to tylko zostala mi koszula z kampani afrykanskiej z wyplowialym juz napisem "Zzeslancy niebios lonczcie sie w gromady". Ubieram ja w naglych wypadkach, a ich nie jest za wiele. Moze dlatego przerazaja mnie wielkie skupiska ludnosci wielokulturowej.
Za kilka dni lub miesiecy udaje sie w podroz na zachod. Moze zmienie zdanie. Kto to wie. Mam nadzieje, ze duch goraczki zlota jeszcze tam sie gdzies poniewiera. Widzialem w TV ze wulkan Helena pluje gazami na 3 kilometry w gore. To tak jakby ziemia puszczala baki. Gorzej jak lawa wyplynie albo chlusnie.
Usmiecham sie do ciebie przyjaznie i przypominam sobie pewne zdarzenia w moim zyciu nacechowane pewnego rodzaju problemami, co do ktorych do tej pory mam niejasne skojarzenia. Najwiekszy problem mego zycia zaczal sie w Polsce. Podczas konsultacji z neurologiem w 1964 roku, wydarzyly sie dziwne rzeczy. Wtedy zostalo mi to odsloniete, jako wytlumaczenie okropnego stanu w jakim sie znajdowalem. W jakis sposób powiedziano mi, ze ten pierwszy etap mojej odmiennosci zostal wykonany przez wywiad watykanski.
W 1964 roku lekarz uzyl systemu skladajacego sie z pudla, które nazywal radiem, duzej lampy przesuwanej nad ma glowa, oraz malego, cienkiego, drucianego okregu, który wsadzal do moich i do jego uszu. Kiedy zostalo to mnie odsloniete, wiedzialem, ze jest to prawda i ze zawsze wiedzialem o tym w jakis sposób. Moglem sobie przypomniec, ze podczas mego zycia wiele pamieci bylo konstruowanych wokól pamieci tego wydarzenia, ukrytej w mej podswiadomosci. Rezultatem tego co lekarz mi zrobil, bylo dziwne uczucie splywajace na mnie z góry, na góre lewej czesci glowy. Bylo ono mocne, nieprzyjemne i nie potrafilem sie od niego uwolnic. To cos dotykalo mnie w srodku i siegalo glebiej. Wtedy stracilem przytomnosc, a kiedy sie obudzilem nic nie pamietalem.
Kilka miesiecy pózniej jeszcze raz nie bylem w stanie pamietac kilku dni mego zycia, ale oprócz tego nie pamietam i nie podejrzewam zadnej fizycznej ingerencji z zewnatrz. Wtedy slyszalem glosy inaczej niz w czasach wspólczesnych. Te glosy byly ukryte i nie dotykaly mnie. Bralem te rzeczy w naturalny sposób. Bylo to tak, jakby atmosfera przemawiala do mnie i myslalem, ze taka jest natura zycia, normalne odbieranie uczuc. Ciagle pamietam, jak na poczatku zaczalem obserwowac me myslenie. Wpierw w srodku, delikatnie, potem na czole, potem po bokach glowy i jak finalnie w 1965 roku urzadzili mi wyjscie na zewnatrz.
Pamietam równiez pierwsze dzialania na moim sluchu. Mialem wrazenie innego kata dochodzenia dzwieku, który byl o wiele bardziej pociagajacy niz poprzedni. Pierwsze zmiany wzroku swiecily z prawej strony twarzy. Wygladalo to jak sloneczny odblask od okularów. Jesli stawialem czasami pytanie, "dlaczego tak sie ze mna dzieje?", otrzymywalem odpowiedz, ze to jest cos bardzo specjalnego, wspanialego, a przede wszystkim ja jestem bardzo specjalny, wiec nie ma sie o co martwic. Docieraly do mnie dwa rodzaje sygnalów. Jeden byl tak jak wszystko dookola, caly swiat kontaktowal sie ze mna.
Dla przykladu, po wydarzeniach 1964 roku powiedziano mi, ze wszystko co bylo przedtem, to byli hitlerowscy Niemcy, którzy teraz utrzymuja jakies linie w powietrzu. Patrzylem do góry i mialem widziec mnóstwo linii w powietrzu. Po latach, ta pamiec zostala przemieniona na uczucie jakichs bezprzewodowych linii wysokiego napiecia w powietrzu. Drugiego rodzaju sygnalów nie za bardzo wtedy rozumialem: to byly rzeczy eksportowane do mych mysli. Najbardziej znaczaca dotyczyla zagadnienia, jak walczyc z rakiem - cel tych ludzi. Równiez mówili oni, ze ludzie chorzy na raka czesto biora morfine. Mysle, ze wiem dokladnie jak czuje sie czlowiek po morfinie, choc sam nigdy tego nie bralem.
Jak wzrosla wiedza o chorobach nowotworowych w ciagu ostatnich trzydziestu lat ?
Zle wytlumaczenie, to wszystko czym to bylo. W ciagu mego zycia otrzymywalem wiele projektów pomocy ludzkosci. Wszystko to te same, chore wytlumaczenia ludzi o chorych umyslach. Pamietam przesluchanie, które wydarzylo sie na przelomie dekady. Bylo ono dokonane poprzez wrazenie kilku zolnierzy. Zapytano mnie jak jest to mozliwe, ze nie wiem co sie dzieje? Dziwnie, pamietam ma odpowiedz; nic nie rozumialem. Bylem pytany wiele razy, jak to nic nie rozumie? To bylo bardzo proste. Jesli mozna transmitowac elektrycznosc bez przewodów, co to oznacza?
Nie wiedzialem i staralem sie ich przekonac, ze nie mam pojecia o co chodzi. Mialem po tym wszystkim ból glowy i nieprzyjemne odczucia. Zastanawiam sie teraz, jak moglem tlumaczyc, ze niczego nie rozumiem tak dlugo, bez zorientowania sie, ze dzieje sie ze mna cos bardzo dziwnego?
Innym razem prowadzili dyskusje o tym, czym jest Bóg i jak go sie czuje. Doszli do wniosku, ze Bóg jest tym, co czuje kazdy czlowiek poruszajacy jego imie. W 1969 roku lekarz stwierdzil, ze mam polipa w zatoce nosowej. W kwietniu mialem zabieg jego usuniecia. Przewaznie polipy sa usuwane poprzez nos, jakkolwiek w tym przypadku powiedziano mi, ze jest on bardzo gleboko i potrzebuje zabiegu na pelna skale. Lekarze rozerwali tkanke pod policzkiem i podwazyli szczeke by dostac sie do srodka. Operacja potrwala o wiele dluzej niz bylo to spodziewane.
Z niewiadomej przyczyny zabraklo dla mnie tlenu i czesc zespolu operacyjnego wyruszyla na poszukiwanie zapasowej butli. Powiedziano mi, ze szukali tak dlugo az zaczalem sie budzic na stole operacyjnym. Tego nie pamietam. Po operacji mialem opuchnieta prawa strone twarzy, gdzie poprzednio umiejscowiony byl polip. Nie potrafilem jednak zrozumiec, dlaczego znalazlem o wiele wiecej szwów od wewnatrz lewego policzka i dlaczego lewa strona twarzy bolala mnie o wiele bardziej niz prawa. Równiez wtedy powiedziano mi, ze od tego momentu jestem hitlerowcem. Jeszcze wiecej, mialem byc jakims nazistowskim przywódca.
Zaczalem inaczej odbierac swiatlo sloneczne. Odczuwalem promienie sloneczne zawsze w ten sam sposób, bez wzgledu na pozycje slonca. Obieralem je z góry prawej strony twarzy. Nazwalem ten okres czasu "slonecznymi latami". Odbieralem wiele obrazów. Byly one bardziej podobne do wrazen umyslu ogladajacego fotografie. Najwazniejsza metoda lat siedemdziesiatych byla w istocie prosta. Oni powtarzali moje uczucia i standartowe reakcje, w sposób pokrywajacy moje wlasne. Oczywiscie, ich rzeczy byly prymitywne i nieuzyteczne, ale za mocne by je ignorowac. Kiedy nauczylem sie juz zyc z tymi ich, bardziej zajmujacymi uczuciami, zaczeli je wymywac pozostawiajac puste miejsce. Byla to powolna i dokladna metoda prania mózgu, która przyniosla mym straznikom pozadany efekt.
Kiedy bylem w jakims zanarkotyzowanym, hipnotycznym stanie, powiedziano mi, ze spotkam kogos, kto jest bardzo wazny i zasluzony, ze musze robic wszystko, czego sobie ten ktos zazyczy. Mezczyzna, którego nazywano dyplomata, dal im cos malego w kopercie. Mysle, ze byl to ten sam jak przedtem, glosny przedmiot powodujacy ból ucha, wkladany podczas gdy podpisywalem jakies dokumenty w wielu róznych jezykach. Strzelano z pistoletu przylozonego bezposrednio do mego ucha. Pamietam uderzenie w tyl glowy, które spowodowalo kolejna utrate przytomnosci. Wykrecono mi glowe, a raczej podstawe czaszki, a kiedy sie obudzilem, jeden z tych ludzi naciskal bardzo mocno ma glowe od góry.
Takie rzeczy spowodowaly, ze porownuje ich do hitlerowców. Po wszystkim co przeszedlem tej nocy, siedzialem tam i moim jedynym dazeniem bylo nie dopuscic do tego, aby moja szyja sie poddala; podczas kiedy bandyta z mego kraju naciskal ma glowe ile tylko mógl. Nic nie liczylo sie w tym momencie wiecej niz ocalenie. Tak musieli czuc sie ludzie w obozach koncentracyjnych. Nie myslec i nie plakac, tylko ocalec. Ten sam czlowiek cisnal lewa strone mej twarzy, podczas gdy drugi podtrzymywal ja z prawej strony. Pózniej odbywal sie psychologiczny trening, podczas którego instalowali we mnie strach uzywajac zelazko, duza strzykawke, wiertarke i bijac tyl glowy.
Nie opisalem tego w kolejnosci, poniewaz stopien mej swiadomosci nieustannie zmienial sie i czulem to tak, jakbym sie budzil lub odsuwal bez konca. Po tym wszystkim, czlowiek który to organizowal stwierdzil, iz uwaza, ze wszystko zostalo juz zrobione. Zabrali mnie pod prysznic i umyli. Jak mogli to zrobic? Jak potrafia z tym zyc? Do jakiego stopnia czlowiek moze odczlowieczyc sie? Te pytania byly ostatnia rzecza, ktora pamietam tuz po przebudzeniu. To byla pierwsza, spokojna noc w nowym miejscu osiedlenia. Jak do tamtej chwili nie zaznalem tego luksusu poczuc zywice. Jak przez mgle pamietam tresc ksiazki "Kanada pachnaca zywica". A moze to mialo miejsce w innym moim wcieleniu?
Wiele razy wielu ludzi w wielu miejscach i czasoprzestrzeni kanadyjskiej zastanawia sie nad pytaniem - co mnie czeka na tej ziemi? Co niektore osoby maja przeblyski w oczach, inne z kolei obled. Ja o tych moich przezyciach juz w Szwecji robilem filmy ale spotkala sie ta moja tworczosc z wroga atmosfera. Nawet probowano mnie obic. W poczatkach lat dziewiecdziesiatych znalazlem informacje o opacie Tritheme, który w 15 wieku twierdzil, ze moze kontrolowac umysl z odleglosci uzywajac do tego jakiegos tajemniczego narzedzia. Niektórzy twierdza, ze jego ksiazka, "Steganografia", znajduje sie do dzisiaj w zbiorach watykanskich. Potem czytalem o podazajacych za "tajemnica", az do czasów wolnej masonerii. Od czasów "Zlotej Zorzy" informacja o nich wydaje sie zanikac.
Jesli ktos zechcialby szukac, skad wywodzi sie kryptokracja, to wydaje sie dobrym miejscem do rozpoczecia jakkolwiek, trudno byloby spodziewac sie konkretnych odpowiedzi. Sluchanie muzyki dalo mi dostep do nauczenia sie specyficznej metody rozumienia, która wydaje sie byc nowoczesnym srodkiem porozumiewania sie wywiadów. To z kolei dalo mi przewage uzycia tej metody w sytuacji, gdy ktos znowu chce zrobic ze mnie idiote. Tak wiec, bylem glupcem wyobrazajacym sobie rzeczy odnosnie muzyki, ale "operatorzy" (oni chca by ich nazywac specjalistami wojskowymi) zaczeli miec problem, kiedy chcieli prowadzic ta gre nieustannie zmieniajacych sie znaczen.
Ta predyspozycja przyszla po dlugiej walce, ale w koncu przyszla. Smieje sie czasami, ze oni zatrudnili niewlasciwych ludzi. To ich pech. Jakkolwiek musze uwazac, aby ta zdolnosc nie byla uzywana przez nich, przeciw innym ofiarom kontroli umyslu. W ten sposób moje zycie stalo sie o wiele latwiejsze, poniewaz nie musze wysluchiwac glupot powodujacych ból glowy. Wraz ze zdolnoscia wytwarzania silnego glosu wewnetrznego, spowodowalem zatrzymanie tego etapu "cwiczen" (wierze) bardzo waznego dla ich komunikacji, tego etapu cwiczen.
Ten silny glos wewnetrzny zostal wytworzony za ich posrednictwem, jako naturalny skutek powstrzymania mego procesu myslowego. Musialem wytworzyc narzedzie dla swej wlasnej, wewnetrznej komunikacji. Jedna rzecz to taka, ze nie balem sie mowic na glos, jesli zaistniala taka potrzeba. Oni uzywali metody powstrzymania mego wewnetrznego zrozumienia. Ja szukalem miejsca gdzie nikt nie mogl mnie slyszec i mowilem. Oprocz mego umyslu komunikujacego sie wewnatrz, sluchalo wielu.
Pomiedzy nimi musi byc jakas kompetycja, poniewaz w takiej sytuacji zatrzymuja cokolwiek robia. Szczegolnie, jesli sie wie jak mowic. Kiedy moj umysl znalazl wiecej miejsca, znalazlem metode duplikowania ich przekazow. To nie wydawalo sie dzialac z mowa. Moze dlatego, ze ich mowa wywodzi sie ze zbyt glebokich pokladów moich obszarow mowy, ale dla uczuc takich jak strach, ponizenie czy zlosc, po odpowiednim treningu, wydaje sie to dzialac calkiem dobrze.
Powtarzanie wydaje sie byc podstawa ich pracy i nie boje sie powiedziec, ze oni boja sie powtarzania. Dlatego jest to moja podstawowa bron psychologiczna. Niestety, dla wykonania tego zadania potrzeba nieco wolniejszego umyslu, jak rowniez wymaga ono koncentracji przez dluzsze okresy czasu. Jak trudno jest o koncentracje, wie kazdy kto mial do czynienia z kontrola umyslu.
Osobiscie, przezylem wiele lat ignorujac dziwne rzeczy zachodzace w mym umysle, bez dostepu do jego duzej czesci i o to sie nie martwiac. Nim moglem sobie pozwolic na koncentracje, musialem robic cos, co nazwalem gimnastyka umyslowa. Raz jeszcze zajmuje to lata, zanim ktos nauczy sie rozwalac umysl, który jest juz powaznie rozwalony. Pomimo faktu, ze moje zycie jest teraz o wiele lepsze niz w piekielnych latach, jest to ciagle za daleko od czegokolwiek, co mogloby byc zaakceptowane.
Ciagle odczuwam bol, glosy i dzwieki. Moja pamiec jest bardzo slaba i czasami trudno jest mi pamietac oczywiste rzeczy. Jesli jestem powaznie zaatakowany, zajmuje mi to jakis czas, nim sobie poradze. "Oni" uzywaja technik powtarzania tych samych operacji bez konca. Dla przykladu, kiedy prowadze samochód, nie jestem w stanie pamietac, czy minalem wlasnie czerwone, czy zielone swiatlo. Wydaje sie to nierozsadne, ale tak jest z kazdymi swiatlami które mijam. Oni próbuja powtarzania starych akcji w malych czesciach umyslu, do których jest ciezej mi sie dostac. To jest czasami calkiem trudne. Uzywaja tych samych rodzajów glosów z mala iloscia slów. Czasami wydaje mi sie, ze nie znumerowali wystarczajacej ilosci polskich slow.
Te rzeczy sa robione po to, by zrobic mnie szalonym i zamknac mnie w psychozie. Lecz teraz, nie jest to tak latwe jak dawniej. Przede wszystkim, kiedy prowadza "cwiczenie" na zywo, rzeczywiscie doprowadzaja mnie do bialej goraczki, ale nie potrafia dogodzic mi tak jak dawniej. Juz sie do tego wszystkiego przyzwyczailem. Przygotowali dla mnie wariackie srodowisko, a ja musze robic wszystko by przetrwac. Byl taki czas, kiedy bylem zupelnie sam i kiedy myslalem, ze nigdy nie wydobede sie z tego bolu, nedzy i osamotnienia. Niektore rzeczy juz sie zmienily.
Zycze kazdemu, kto wytrzymal w czytaniu do konca, szczescia w poszukiwaniu; po prostu normalnego zycia. Kiedy zdobedziemy do tego prawo, najwieksza bitwa w historii ludzkosci zostanie wygrana. Prosze pamietac, ze nie wszytko zloto co sie swieci i najczesciej jest tak jak z politykami. Czym wiecej i ladniej mowia o wspanialej i nadzwyczajnej metodzie na przyszlosc tym wiecej jest w tym klamstwa i zaklamania i prania waszego i mego umyslu. To co z wami beda oni robili to wasza sprawa. Ja opowiedzialem o sobie i mam nadzieje, ze otworzy wam to oczy na te sprawy.
O tych sprawach wszyscy boja sie mowic otwarcie, ale ja sie juz niczego nie boje. Ja juz mam to poza soba i ciesze sie kazdym dniem w mym zyciu. Oni moga wszystko i maja za soba wszechmocny aparat wywiadowczy, ktory nie ma rownego sobie na calym swiecie. Ale i tak to im nie pomoglo ze mna. Wiec i z wami moze sie im nie udac. Wszystko zalezy od was.
Nigdy sie nie poddawajcie. Nigdy.
Zycze przyjemnego popoludnia i pozdrawiam cieplo w najbardziej niepoprawny politycznie sposob.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz