poniedziałek, 4 maja 2009

druga strona medalu czyli niepoprawne politycznie rozmowy o Kanadzie

Jestem pod wrazeniem watku na forum zalozonego przez izka1985m. Dziewczyna mieszkajaca w UK interesuje sie roznymi opiniami na temat emigracji do Kanady. Jak twierdzi w pierwszym swoim poscie rozpoczynajacym watek, dziwi ja, ze wszyscy sa tak pozytywnie nastawieni i nie maja zadnych wiekszych problemow z calym procesem czy emigracja. Po czym dodaje swoja opinie, ze nikt (lub prawie nikt) nie pisze zlych rzeczy na temat Kanady. Zalozyla watek o nazwie "druga strona medalu" rzucajac "wyzwanie-pytanie" forumowiczom:

czy jest ktos na forum kto chce wyrazic swoja opinie na temat tego co mu sie nie podoba w kraju liscia klonowego?




Watek zostal zalozony w lutym i do tej pory dyskusja toczy sie w nieznana przyszlosc. Albo temat zostanie wyczrpany, w co osobiscie watpie bo temat jak ocean szeroki, dlugi i gleboki, albo w ktoryms momencie adminictarcja sie zezli i zamknie go na klodke.


Zabralem glos w dyskusji jako drugi. Noe niezdazylem. Nestor mnie wyprzedzil. Nie wiem jak sie podniose po tym ciosie.


Witam Cie izka (z numerem) bardzo serdecznie. Staram sie zawsze przywitac ladnie rozmowce. Ja jestem takim "ktosiem". Ale zaczne, prosze nie odebrac mojej wypowiedzi z typowym narzekaniem czy luzactwem postempowym. Zaznaczam, ze jestem szczesliwym czlowiekiem i na to moje zadowolenie z zycia "zapracowalem". Nestor ma racje. Pelny szacunek masz Nestor u mnie i dostales punkt odemnie. No ale do rzeczy.


Co mi sie nie podoba?


1.

Niepodoba mi sie, ze jestem "poddanym jej krolewskiej mosci" i nikt w Kanadzie nie zwraca na to uwagi. Kiedy poruszam ten temat ludzie patrza na mnie jak na czlowieka, ktoremu brakuje co najmniej "piatej klepki". Nikt nie widzi problemu. Wiem, ze to jest "symbol". Niemniej jednak niepodoba mi sie sam fakt istnienia "folwarczanej" polityki z "wlascicielem" i "poddanymi". Niby ten "symbol" nie ma wplywu na codzienne zycie obywatela Kanady, tak mowia oficjalne wersje, ja jednak nie jestem tego taki pewny. W rozmowach z czlonkiem federalnego parlamentu otrzymalem wiele razy wymijajaca odpowiedz. Niech ktos z was zada politykowi federalnemu pytanie: - jaki procent z podatkow federalnych czy GST oplacanych przez mieszkancow Kanady otrzymuje "Jej Krolewska Mosc"?


2.

Niepodoba mi sie federalna polityka rodzinna (czesciowo napisal o tym Nestor) a w niej, jako ogromny procent: - ingerenja instytucji panstwa w "biznes" rodziny - w przypadku problemow w rodzinie sposoby ingerencji agecji rzadu - prawo rodzinne i jego egzekucja - to w jaki sposob funkcjonuje edukacja dzieci w szkolach.


3.

(........)


Nie chce dalej pisac. Czuje ze za chwile przyjdzie "atak paniki". Mozna pisac wiele. Nie zmienia to faktu, ze jestem szczesliwym czlowiekiem. Jestem dumny z faktu posiadania kanadyjskiego obywatelstwa. Podoba mi sie to, ze moge swobodnie rozmwiac z czlonkiem federalnego parlamentu i nikt nie robi mi "wstretow". podoba mi sie, ze mieszkam w kraju gdzie praktycznie nie istnieje zbiorowe, narodowe poczucie niskiej wartosci. Przecietny Kanadyjczyk urodzony w Kanadzie (ale i ogromny procent imigrantow z ktorymi mam przyjemnosc sie kontaktowac) jest pozytywnie nastawiony do zycia. Dla mnie jest to naprawde wyroznienie i honor, ze moge byc czescia takiego spoleczenstwa pomimo, ze jestesmy "poddanymi Jej Krolewskiej Mosci" co mi sie nie podoba.








Elżbieta II
Z Bożej łaski Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej oraz innych Jej Królestw i Posiadłości królowa, przewodnicząca Wspólnoty Narodów, Obrończyni Wiary.
Jesli ktokolwiek bedzie mial czas i ochote (za moim przykladem) to znajdzie w sieci dokladne opisy wlasnosci osobistych Elzbiety II, ktore oficjalnie nazywane sa wlasnosciami Kanady. Jeden tylko przyklad; wiele sie mowi o tym czy o tamtym "kodeksie prawnym" i jaki ma on wplyw na zycie Kanadyjczykow. Nikt nie zwraca jednak przy tym uwagi jaka role posiada w tym temacie ... krolowa Wilkiej Brytanii i jakie w zwiazku z tym pojawiaja sie relacje miedzy teoria a rzeczywistoscia.
----------
Tak sobie zaczalem gaworzyc. Kilka dni pozniej konsekwentnie dolewalem oliwy do ognia dyskusji.
----------
Niedostrzeganie rzeczywistosci, zaslaniajac sie nawet najbardziej szczytnymi idealami prowadzilo (w historii), prowadzi (gdziekolwiek popatrzymy) i bedzie zawsze prowadzilo do, jak to slusznie Nestor ujales (a ja zrecznie obcialem z w/w cytatu - co by w oko nie wpadalo za czesto) "przesladzania". Z historii znamy wiele takich przykladow, ze takowe postepowanie doprowadzalo do roznego rodzaju dyktatur i "wypaczen".
Nie ma na swiecie perfekt miejsca do zycia. Kanada nie jest wyjatkiem. Dziewczyna zadaje pytanie w "Przyjemnym miejscu spotkan Polakow mieszkajacych w Kanadzie" nie odbiegajac od zalozen (mam nadzieje - ze nie ma takiego zalozenia - "mowimy na forum tylko i wylacznie o zaletach Kanady") i regol netykiety forumowej. Moze sie myle. A jesli sie myle, to jest mi przykro, ze jak dotad niedoczytalem sie nigdzie jakie zalozenia programowe ma nasze forum. Za kazdym razem kiedy loguje sie wchodzac na forum, czytam kolejny raz i wierze, ze jest to rzeczywiscie "Przyjemne miejsce spotkan Polakow mieszkajacych w Kanadzie".
Kiedy ostatni raz rozmawialem z MP (czlonek parlamentu) wyraznie dal wymijajaca odpowiedz, niemniej jednak zachecal w innym miejscu do "konstruktywnej oceny" widocznych na codzien faktow i bezspornych negatywnych sytuacji i zjawisk. Jak to on sam nazwal "kazda twoja tego rodzaju wypowiedz jest zawsze mile widziana - dzieki nim (konstruktywna ocena - moja przyp.) jestesmy w stanie rozumiec lepiej punkt widzenia naszych wyborcow" ... bla bla bla ... typowa mowa polityka. A jednak. Nierozumiem w czym lezy problem aby nie wyjasniac nowo przybylym "drugiej strony medalu". Mysle, ze takie wlasnie dzialanie jest wspanialym treningiem "szlifowania" poczucia wlasnej wartosci.
Uwazam, ze jest to nawet niezdrowe nierozmawiac o cechach negatywnych czegokolwiek. Odkad pamietam, juz jako male dziecko uczono mnie to tu to tam jak bardzo wazne jest dostrzeganie "dwoch stron medalu". Dopiero jako "dojrzaly" czlowiek zrozumialem znaczenie tych lekcji. Nalezy tylko pamietac roznice miedzy destrukcyjna krytyka a konstruktywna ocena. Bo to nie to samo. Specjalnie zabarwilem te dwa terminy roznymi kolorami aby wizualnie przedstawic temat. Zgadzam sie, ze kazda rozmowa o charakterze "destrukcyjnej krytyki" powinna byc (nawet zanim sie na dobre rozkreci) eliminowana z forum. I to jest zdrowe i zupelnie odpowiada duchowi tego forum. Natomiast kazda rozmowe o charakterze "konstruktywnej oceny" powinna byc w jakis sposob faworyzowana, zachecajac w ten sposob forumowiczow do bardziej aktywnego udzialu w forum.
W nastepnym poscie pisalem
Uwazam, ze nasz (ludzki - nie mylic z polskim, angielskim czy innym narodowym) jezyk jako narzedzie komunikacji jest bardzo niedoskonalym narzedziem. Najlepszym dowodem na poparcie mojej opinii sa "Emotikony" po mojej lewej stronie. To one dodaja minimalnego "jezyka ciala" do naszch (forumowych) rozmow. Zwroc uwage, ze rozmawiajac tutaj na forum czytamy tylko "wystukany" tekst. Nie widzimy rozmowcy, nie slyszymy jego barwy czy tonu glosu, nie widzimy jego "jezyka ciala" co w realu jest obowiazkowymi skladnikami jakiejkolwiek komunikacji miedzy ludzkiej. Zwykle slowo "przepraszam" w realu potrafi miec kilka lub nawet kilkanascie znaczen a wszsystko zalezy wlasnie od ulozenia ciala, gestykulacji, mimiki twarzy, spojzenia, barwy glosu, tonu glosu, formy pytajacej, oburzonej, nienawistnej, ignoranckiej ... ta liste mozna ciagnac. To jest tylko jedno slowo, ktore tutaj dalem za przyklad. Mam nadzieje, ze slowo "krytyki" w twojej wypowiedzi ma zabarwienie "zielone" czyli konstruktywne a jesli tak to (w kwestii formalnej) powinno brzmiec "oceny".
W jezyku (narzedziu komunikacji) jest cala grupa slow i zwrotow, ktorych znaczenie jest negatywne, niezaleznie w jakim kontekscie sie ich uzywa. Do niej naleza takie slowa jak krytyka, musze, musimy, musisz, glupie zdanie, nie moge, nie umiem. Czlowiek wypowiadajac te slowa, czy zwroty uzywajac jezyka potocznego niezdaje sobie sprawy jakie one maja destruktyjny wplyw na cale jego zycie.
Wyobraz sobie ze od dzisiaj zaczniesz uzywac na codzien:
zamiast: krytyka -------> ocena
zamiast: musze ---------> potrzebuje
zamiast: glupie zdanie ---> zdanie pozbawione sensu, niemniej jednak jesli ...
zamiast: nie moge -------> oczywiscie ze moge, sa jednak pewne trudnosci ...
zamiast: nie umiem ------> w tym temacie potrzebuje zapoznac sie z faktami i ...
Natychmiast zauwazysz wtedy, ze:
1.
Zaczynasz mowic jakby sztucznym jezykiem
2.
Pojawia sie w tobie potrzeba samokontroli wypowiedzi (co meczy)
3.
Zaczynasz zastanawiac sie nad kazdym wypowiedzianym zdaniem
A po jakims czasie zauwazysz, ze:
1.
Ludzie czesciej usmiechaja sie do ciebie
2.
Twoj szef w pracy wcale nie jest taki (chcialem powidziec "zly") ... Twoj szef jest nawet przyjemnym gosciem I takie wlasnie przeobrazenie wewnatrz ciebie tworzy "przyjemne miejsce spotkan" gdziekolwiek i z kimkolwiek nie bedziesz rozmawial.
Rozgrzana atmosfera zmotywowala mnie do napisania kolejnego postu:
Witam cie izka1985m bardzo, bardzo serdecznie. Tym samym witam rowniez twojego meza. Moze zapros meza na to forum. Co myslisz o tym? Zycze wam obojgu wytrwania w dazeniu do celu.
Zalozenie rodziny to jeden z najwiekszych wyzwan w obecnych czasach. Oczywiscie, zajscie w ciaze z (wlasnym, slubnym) mezem dla wiekszosci nie jest to takie trudne. Swiadomosc ... hmmm ... jak to sie robi jest sprawa tak oczywista, ze nie ma co dalej ciagnac tego zdania. Co chcialem powiedziec? Wyzwaniem jest zalozenie rodziny, ale zalozenie wraz ze swiadomoscia i wizja, realnym planem odnosnie przyszlosci dla rodziny, stabilnosci zyciowej, spokoju ducha, harmonii, milosci i zdrowej atmosfery do wychowywania dzieci i przekazania im ducha "normalnego zycia". To mialas na mysli, prawda?
Tak jak Nestor nadmienil, Kanada (jest mi bardzo przykro z tego powodu) nie jest takim miejscem ktorego szukasz. Kanada nie jest miejscem "gdzie bedziesz mogla (wraz z mezem) spokojnie zalozyc rodzine, nie martwic sie czy starczy wam pieniedzy na codzienne wydatki czy wakacje placac rownoczesnie mortgage". W realu moglibysmy usiasc w zacienionym miejscu, majac wiele czasu przed soba. Moglibysmy rozpoczac rozmowe. Ja przekazywalbym ci szczegoly "drugiej strony medalu" a ty z mezem (prawdopodobnie) sluchalibyscie moich opinii.
Dowiedzielibyscie sie wielu rzeczy. Niektore (pochodzace z tej "drugiej strony medalu") sprawy sa szokujace, straszne, drazliwe, wstretne, oburzajace, niedozaakceptowania, wstrzasajace, idiotyczne, glupie, walniete, karygodne, nie do uwierzenia, zniechecajace. Robilibyscie sobie notatki. Po jakims czasie udalibysmy sie na wycieczke krajoznawczo poznawcza (ta "druga strone medalu") w realu. Zawiozlbym was w miejsca, gdzie na wlasne oczy zobaczylibyscie to o czym wam wczesniej opowiedzialem. Poznalibyscie ludzi (rowniez i imigrantow) ktorzy potwierdziliby moje opinie. Na zakonczenie dnia, tygodnia, miesiaca (zaleznie ile czasu potrzebowalibysmy na kompletne "odkrycie drugiej strony medalu") doszlibyscie do wniosku, ze ... to ja jestem wszystkiemu winny; pokazalem wam to czego w sumie nie mieliscie na mysli.
Co ja wogole chce przez to powiedziec?
Takie miejsce, ktorego szukacie nie istnieje "gdzie bede mogla (wraz z mezem) spokojnie zalozyc rodzine, nie martwic sie czy starczy nam pieniedzy na codzienne wydatki czy wakacje placac rownoczesnie mortgage".
Nie ma na swiecie takiego miejsca. Wszedzie spotkacie cos co bedzie spedzac sen z waszych oczu. Wszedzie tak jest. Jedynie to "cos" moze byc inne w Polsce, inne w Kanadzie, inne we Wloszech i zupelnie inne, no powiedzmy na Kubie. Wszedzie jest jakies "cos". Nigdzie nie spotkasz takiego miejsca bez takiego "czegos".
Ale, czy to oznacza, ze (w takim razie) nie jestes w stanie "spokojnie zalozyc rodzine"? Oczywiscie, ze mozesz. Ale to nie zalezy od miejsca tylko od was. Zawsze bedzie niepokoj. Zawsze bedziecie miec jakies tam zmartwienia. Piszesz o finansowych sprawach; pozyczka z banku na kupno domu i takie tam. Uwierz mi, to jest najmniejszy problem w temacie "spokojne zakladanie rodziny". Poruszasz temat rodziny, wskazujac na jego poczatek. Nic nie mowisz o procesie ktory zaczyna sie zaraz po akcie "spokojnego zalozenia rodziny". Nie jestem taki pewny czy Kanada jest takim miejscem gdzie ten proces przebiega bezstresowo, szczegolnie w przypadku wszelkiej masci, koloru i "kolek zainteresowan" grup imigracyjnych.
Pierwsze co uderzy was w oczy to "szalona" ingerencja instytucji panstwa w wasz "biznes" wychowania dzieci. Przyjedziesz do Kanady, urodzisz twoje pierwsze potem drugie i sama sie przekonasz. Tego nie da sie opisac. Nikt tego nie jest w stanie opisac. Trzeba to na wlasne oczy zobaczyc, byc swiadkiem codziennego zycia rodziny, waszej rodziny.
Izka, macie siebie. Macie swoja milosc. Tylko to i tylko to co juz macie (nie miejsce o ktorym marzycie) jest fundamentem, punktem wyjscia, zaczepienia, podstawa spokojnego zalozenia rodziny. Oczywiscie, ze w Kanadzie istnieje unikalny potencjal, ktorego (tego unikalnego dla Kanady) nigdzie indziej nie znajdziecie z ktorego macie prawo skorzystac (bedac mieszkancami Kanady) ale nikt nie da wam gwarancji, ze ten potencjal "nalezy wam sie". Aby skorzystac z tego potencjalu potrzebujecie wykonac swoja prace; podsycac wasza milosc, nigdy sie niepoddawac, wspolnie patrzec w przyszlosc, wzajemnie szanowac odmiennosc punktu widzenia wspolmalzonka, rozwijac wasza umiejetnosc komunikacji miedzy wami ... liste mozna ciagnac.
I uwierzcie mi, na emigracji osiagniecie tego jest o wiele trudniejsze niz wam sie wydaje. Tak, tak. Wydaje wam sie, ze te sprawy ...
bla, bla, bla ... o czym ja pisze? - nie wierze wlasnym oczom ...
Kiedy Izka odpisala mi w te oto slowa,
"Troszke juz wiem o emigracji, poniewaz sama od kilku lat jestem w UK. (...) To prawda,ze kazdy kraj jest inny, jednak Anglia nie jest dla nas miejscem docelowym, dlatego wlasnie chcemy poznac opinie ludzi mieszkajacych w Kanadzie i potem zadecydowac co bedzie dla nas lepsze"
kontynuowalem
Roznica miedzy emigracja do UK a emigracja do Kanady jest taka jak ... roznica miedzy pojazdami poruszajacymi sie pod drodze publicznej; rower dwukolowy i ciezarowka z powietrznymi hamulcami z naczepa 6-cio osiowa. Oba pojazdy poruszaja sie po drodze. Obydwoma pojazdami trzeba kierowac. Oba pojazdy maja chamulce. Oba pojazdy w oponach maja te samo powietrze. Oba pojazdy obowiazuja te same (podstawowe) przepisy drogowe. Oba pojazdy wymagaja doswiadczenia (innego) w prowadzeniu. Oba pojazdy posiadaja siedzenia dla kierowcy.... Tyle wspolnych cech, jednak nijak rower ma sie do ciagnika drogowego. Prawda? Tak samo emigracja do UK nijak sie ma do emigracji do Kanady.
(...)
Pozwolilem sobie na takie porownanie, poniewaz nie tylko na tym forum spotkac mozna ogromna liczbe ludzi ktorzy wyobrazaja sobie przeprowadzke do Kanady jakby to byly Niemcy czy UK. Nieraz mozna spotkac wyobrazenia jakoby to byla przeprowadzka do innego miasta tyle, ze mieszkancy tego nowego miasta rozmawiaja nie tyle po polsku ile po angielsku. Rzeczywistosc jest taka, ze miedzy (powiedzmy) Brytyjska Kolumbia a Ontario czy miedzy PEI a Quebec istnieja ogromne roznice, ze ma sie wrazenie ze to nie ten sam kraj a przeciez mowa o tej samej Kanadzie. Roznice miedzy Niemcami i Kanada, UK i Kanada a juz w ogole Polska i Kanada sa tak ogromne, ze smialo mozna porownac je do roznic miedzy wrotkami a sankami - to cie wiezie z gorki i to.
W nastepnym poscie w odpowiedzi na uwage jakoby moje teksty powalaja z nog (nawet i w pozytywnym znaczeniu) pisalem
Powiedz izka, czy powala cie z nog rzenie konia lub meeeczenie kozy? Nawet w pozytywnym tego slowa znaczeniu? To mile co piszesz.
Uwazam, ze warto bylo by na ten temat pociagnac rozmowe. Jak bardzo nieraz potrzebne jest (w pozytywny sposob bez zawisci, zazdrosci czy innego tego rodzaju popedu dewiacyjnego) powalenie z nog, ten tylko moze powiedziec kto doswiadcza ciaglosci tzw. przeciwnosci losu; bo nic sie nie udaje, bo to za dlugo trwa, bo nikt mnie nie rozumie, bo kazdy tylko patrzy jak drugiego utopic w lyzce wody, bo swiat jest okropny, bo znowu leje, bo on mnie znowu powalil z nog, bo mam pecha, bo im sie udaje a mi nie, bo on zyje w Kanadzie a ja na ksiezycu ...
Wbrew pozorom rzeczywistosc jest bardzo prosta i nieskomplikowana choc rozciagnieta w czasie. Kazdy element rzeczywistosci ma swoj odpowiednik w czasie, jeden dluzszy drugi krotszy i jeszcze inny jako nigdy niekonczace sie zjawisko. A wszystko opiera sie na prostej zaleznosci: Jesli ...., to .... W miejsce wielokropek kazdy zainteresowany moze wpisac co mu sie zywnie podoba i zazwyczaj tak jest, ze wiele osob zwlaszcza w tym drugim wielokropku wpisuje (czy ma to sens czy nie) co mu slina na jezyk przyniesie i oczekuje aby toto spelnilo sie. W takim przypadku trzeba niestety takiego powalenia z nog.
Powrot do najbardziej elementarnych zaleznosci jest kluczem do eliminacji stresow i w konsekwencji do osiagania celow.
#1
Jesli (.... na przyklad) pragniesz (nie mylic z kaprysem czy zachcianka) wyemigrowac do Kanady, to (.... bez przykladu poniewaz to co tutaj wpisujesz dokladnie odpowiada rzeczywistosci a nie twojej wyobrazni) potrzebujesz (nie mylic z "musisz" - nie jestes niewolnikiem swoich czy czyis decyzji) przestawic sie na zupelne inne niz te, ktore posiadasz postrzeganie Kanady jako celu twojej emigracji.
#2
Jesli (.... bez przykladu bo to juz jest kontynuacja poprzedniego stwierdzenia) wynika koniecznosc przestawienia sie na inne postrzeganie Kanady, to potrzebujesz najpierw okreslic dokladnie jakie jest twoje postrzeganie Kanady na dzien dzisiejszy.
I teraz jesli twoje postrzeganie Kanady jest zerowe lub bliskie zeru to wlasnie takie postrzeganie Kanady posiadasz a potrzebujesz przestawic sie na zupelnie inne. Samo siedzenie na tym forum tego nie zalatwi. Na forum istnieje kilka osob i opinie tych osob o Kanadzie sa i beda zawsze subiektywne, niekompletne.
Teraz powroce do mojego przykladu roweru i ciezarowki-ciagnika drogowego. Mieszkajac w warunkach (Polska, UK, Niemicy, Wlochy, Szwecja) to tak jakbys jezdzila na rowerze. Przeprowadzajac sie do Kanady to tak jakbys przesiadla sie za kierownice takiego ciagnika drogowego.
Zauwaz, ze jedyne postrzeganie tego "cignika" jest twoje przesiadywanie tutaj na tym forum czyli teoretyczne "rozprawki" na temat - jak zmieniac biegi, jak odpowietrzac chamulce, jak skrecac w prawo na skrzyzowaniu ulic, jak zjezdzac z gorki ... bez zadnej, ale to zadnej praktyki. Plus - tylko jest tutaj mowa w "rozprawkach" o czterech sprawach teoretycznych a gdzie inne, tysiace innych czynnosci ktore nie tylko powinnas znac ale tez wiedziec w praktyczny sposob jak do tego tematu podejsc.
Po jakims czasie do rozmowy wlaczyla sie elvi ktorej napisalem miedzy innymi
Warto trzymac z ludzmi (zrob wszystko aby dostrzec czlowieka a nie Polaka czy innego "twora" etnicznego) pozytywnie nastawionych do swiata i zjawisk. Jak najdalej od narzekaczy, malkontentow, zgorzknialcow, nieudacznikow, obrazalskich, zazdrosnikow, zawistnikow, fanatykow i tym podobnych istot nie z tej (pieknej) ziemi - te twory przybyly na ziemie z zupelnej innej (ponurej) planety. Najlepiej w ogole nie nastawiac sie na "trzymanie" z Polakami (ja rowniez jestem Polakiem) - najlepiej nastawiac sie na "trzymanie" z ludzmi przepojonymi zadowoleniem z zycia, radoscia zycia, szczesciem rodzinnym, tolerancja i harmonia wspolzycia z innymi istotami gatunku ludzkiego. Nie przyjezdzasz do Kanady aby z deszczu dobrowolnie stawac pod rynna. Nieprawdaz? A jezyk, kultura i dziedzictwo samo sie o siebie zatroszczy w glebi twojej duszy jesli tylko wykrzesasz w sobie ducha zadowolenia i szczescia. Spokojna twoja potargana.
(...)
To co ja pisze, jest dla mnie bardzo wazna sprawa. Jest czescia mojej wartosci z ktorej jestem dumny. Posiadam olbrzymia doze satysfakcji z tego, ze wlasnie te slowa pisze do ciebie (przy okazji inni sie temu przygladaja z boku). I jest to dla mnie rzeczywisty przywilej przebywac na tym forum z osobami takie jak ty - z toba. To mile co pisze (to nie literowka - ja pisze, ty piszesz, on/ona pisze). Wiem. To sie nazywa ofiarowywanie przyjazni, takie drobiazgi; raz dobre slowo, drugi raz propozycje stworzenia fajnej grupy ludzi, innym razem moze (kto wie moze dozyjemy tych czasow - swiat jest taki maly) zafundowanie "wycieczki" krajoznawczej po Ontario.
(...)
Ten watek jest o drugiej stronie medalu Kanady. Co dla Europejczyka jest jedna strona (tego medalu) dla Kanadyjczyka nie koniecznie musi byc ta sama. Przyjazn jest dawaniem jak w milosci. Bez dawania jest nic, taka pusta przestrzen bez poczatku i konca. Aby odnalezc sie w przyjazni potrzeba widziec sens dawania ale i przyjmowania, rowniez rozumiec ze nie ma czegos takiego jak wylacznosc. W milosci tak, ale nie w przyjazni. Jeszcze nie spotkalem tutaj przyjaciol ktorzy wzajemnie czegos tam nie robia dla innych, ale i przyjmuja. Jeszcze nie spotkalem czegos takiego jak bezinteresownosc.
Przyjazn aby istniala potrzebuje atrakcyjnosci, takiego ogniska ciepla. Kiedy wygasnie, zimno przegoni na wszystkie strony swiata zebranych. Kazdy czuje to cieplo, nieprawdaz? Jak to inaczej nazwac jak wlasnie zainteresowanie zainteresowanego otrzymywaniem tego wlasnie ciepla ogniska. Zgadzanie sie z ta metafora a jednoczesnie nieakceptowanie codziennych zjawisk atrakcyjnosci przyjazni jest sciezka, ktora z pewnoscia zaprowadzi cie do "szamba" samotnosci, zgusnialosci, malkontenctwa i narzekactwa.
(...)
Przyjaciele sa dla siebie aby wzajemnie miec z tej przyjazni korzysc. Na tej korzysci (co kolwiek to nie jest) budowana jest przyjazn. Tak jak fundament dla budynku tak korzysc dla przyjazni jest ta skala na ktorej opiera sie to o czym snisz po nocach i marzysz podczas stresujacych cie chwil. Twoja najwieksza potrzeba jest byc akceptowana/y, kochana/y, szanowana/y, rozumiana/y itd ... wlasnie przez przyjaciol. Wiec jak to nie nazwac jak wlasnie twoja korzyscia? Inna (jedna z najwiekszych) twoja potrzeba jest posiadac stabilnosc zyciowa, materialna, rodzinna, duchowa, psychiczna, fizyczna. Kto inny jak wlasnie nie przyjaciele (maz, zona, kolega, kolezanka, najblizsi znajomi - przyjaciele) pomagaja ci ta stabilnosc najpierw osiagnac a pozniej utrzymac na najwyzszym mozliwie poziomie? To rowniez jest ta korzysc. Twoja korzysc. I nic w tym zlego. Tak jest zdrowo. Tak jest normalnie. Tak wlasnie zyja ludzie szczesliwi w Kanadzie, ci ktorzy sa szczesliwi a nie graja takich. Nie ma w tym nic zlego. Korzystac z benefitow przyjazni jest jaknajbardziej zdrowe i potrzebne czlowiekowi. Nie boj sie tak postrzegac rzeczywistosci. Nie zwracaj uwagi na reakcje narzekaczy, zgorzknialcow, malkontentow ktorzy zaczna wytykac cie palcami mowiac jak bardzo jestes pozbawiana/y ...
No wlasnie czego takiego jestes pozbawiona/y nazywajac fakty dokladnie takimi jakimi one sa?
Dwa dni temu pojawil sie na tym watku topolq, ktoremu tak odpisalem:
Idziecie przez zycie. Na wlasnej skorze doswiadczacie roznych spraw. Sam cytujesz historie kogos tam. Posrednio doswiadczasz tego rowniez jako ze notujesz zdazenie w twej glowie. I zadajesz pytania, wiele pytan. Do ciebie nalezy wybor. To jest twoje zycie. Nie ma znaczenia z iloma ludzmi tutaj na forum czy w realu bedziesz rozmawial. Jesli nie zaczniesz zyc konsekwentnie, jesli nie zaczniesz koncentrowac sie na tym co jest wazne a co nie, to "taka droga zaprowadzi cie wszedzie ale nie tam gdzie pragniesz sie znalezc".
zrobić wszystko by wiedzieć, co może być za zakrętem
Masz przed soba wybor. Mozesz wybrac jaka decyzje w tej chwili podejmiesz; frustrowac sie opowiesciami "jak to Rysio oszukal Wiesia i Gosie" lub koncentrowac sie na tym aby zrobić wszystko by wiedzieć, co może być za zakrętem (to sa twoje slowa). Para o ktorej piszesz (tak wynika z twojej opowiesci) zrobila dokladnie zero w tym o czym piszesz a mianowicie zrobić wszystko by wiedzieć, co może być za zakrętem. I dla mnie osobiscie, wniosek nasuwa sie tylko jeden - na ludzka naiwnosc nie ma lekarstwa. Tak jak szmike napisal; wszedzie sa tacy ktorzy tylko czychaja na naiwnych co dokladnie nic nie robia aby zrobić wszystko by wiedzieć, co może być za zakrętem.
Pisalem w wielu miejscach (az do znudzenia) - "Kiedy przyjezdzasz do Kanady zapomnij (to jest tylko moja opinia) o wszystkim co wiaze sie z Polska, rodakami, polskimi korzeniami do czasu kiedy staniesz mocno na swoich nogach i bedziesz zyl jako niezalezny mieszkaniec tego kraju. Kiedy ten etap osiagniesz wroc do aspektu polskiego i rob z nim co ci sie zywnie podoba; wstepuj do organizacji, udzielaj sie tu czy tam, uczeszczaj na polska msze, pij piwo z Rysiem czy wypisuj laboraty na tym czy na jakimkolwiek polskojezycznym forum".
Gosciu X
Ktos, kto nie zna jezyka i realiow kraju do ktorego jedzie z zamiarem "zapuszczenia korzeni" sam naraza siebie i swoich bliskich na rozne "chocki klocki". A sepy same takich wyczuja na kilometry. Wbrew pozorom nie tylko nasi rodacy do nich naleza. Kiedy nie znasz jezyka sam "szukasz" sepa Polaka. Kiedy znasz jezyk ale nie znasz realiow sam "szukasz" sepa Chinczyka, sepa Niemca, Sepa Anglika, Sepa Szweda czy przedstawiciela innych nacji.
Gosciu Y
Ktos kto zna jezyk i realia kraju do ktorego jedzie z zamiarem "zapuszczenia korzeni" oraz wykonal czesc pracy polegajaca na zrobieniu wszystkiego by wiedzieć, co może być za zakrętem; wynajmuje mieszkanie czy dom za posrednictwem "pewnej" firmy, podpisuje "normalny" kontrakt w jezyku tego kraju. Taki czlowiek zna swoje prawa i wie dokladnie co zrobic (zrobić wszystko by wiedzieć, co może być za zakrętem) w przypadku jawnego oszustwa (co jest prawie niemozliwe) a nie przez tydzien dzwonic pod numer i czekac na "zmilowanie Niebios".
Do ciebie nalezy decyzja kim pragniesz byc:
- Gosciem X
czy
- Gosciem Y
(...)
Gdzies tam jest napisane: "macie oczy i nie widzicie macie uszy i nie slyszycie."
Kazdy ma oczy i uszy i jesli nie widzi i nie slyszy, sam sobie jest winny. W pierwszej kolejnosci taki czlowiek powinien dowiedziec sie (o ile nie slyszy i nie widzi) co i jak zrobic aby zaczal widziec i syszec. Potem to tylko pozostaje odrzucic swoja naiwnosc i konsekwentnie zawsze i wszedzie stosowac sie do regul "sluchania i patrzenia". To wszystko.
Do dyskusji wlaczyla sie elvi, ktorej odpowiedzialem:
Elvi, w jaki sposob bedziesz nastawiala swoja corke to twoja sprawa i jesli ci wyjdzie to nastawianie zgodnie z twoja tutaj deklaracja to rowniez twoja sprawa. Niezaleznie jakie sa twoje motywacje (jestem pewny ze wieksza czescia jest frustracja - rozumiem cie dobrze) ciesze sie ze jestes i dziekuje ci za to, ze jestes.
Moja opinia jest znana na tym forum. Zaraz po przyjezdzie do Kanady trzymaj sie z dala od wszelkiego rodzaju narzekaczy, malkontentow w jakimkolwiek wydaniu etnicznym. Nie ma znaczenia czy narzekacz jest Polakiem czy Niemcem czy Chinczykiem. Narzekacz i pseudofilozof pociagnie cie w dol tam gdzie on jest i kropka.
Druga sprawa, trzymaj sie z dala od wszelkich skupisk polonijnych (imprezy, kosciol, organizacje, prasa, TV, radio itp) tylko i wylacznie poto aby stanac jak najszybciej na swych wlasnych nogach - usamodzielnic sie, stac sie czescia spoleczenstwa kanadyjskiego. Kiedy ten etam bedziesz miala za soba wroc (jesli chcesz) do polskich spraw i rob z nimi co tylko chcesz. To jest moja opinia i nic wiecej. Ktos kto mysli ze moja opinia dziele sie tutaj po to aby sobie z tego kogos "jaja" robic, jego sprawa. Moze reszte swojego zycia myslec w ten sposob. Ja nad nim nie bede "plakal" ani nikt w Kanadzie.
Ten watek jest poswiecony "innej stronie medalu" - czyli realiom kanadyjskim ktore nie zawsze sa politycznie poprawnymi relacjami, faktami. Tylko ludzie tacy jak szmike czy ja czy inni co zyja w Kanadzie dziesiat lat sa w stanie cos niecos na ten temat powiedziec. No chyba ze czlowiek (nasz ziomek) mieszka tez dziesiat lat ale w "gettcie" polskim w Toronto i przez cale zycie zyl tylko sprawami etnicznymi bez znajomosci jezyka itp.
Ludzie z zewatrz pragnac poznac te wlasnie realia zawsze maja wybor zanim uslysza chocby jedno slowo; albo "toto" zignorowac, no bo on wie juz z gory co pragnie uslyszec, albo uzbroic sie w pokore i wysluchac do konca po czym samemu "sprawdzic co jest grane". No ale jak taki ktos moze samemu sprawdzic skoro nawet jezyka nie zna a po polsku to moze sie tylko popytac "pana Zdzisia od kotleta" lub "pani Wiesi z duzym biustem". Oboje tez nie znaja jezyka angielskiego.
Jak sprawdzac samemu?
Bardzo prosto. Kazda miejscowosc (to tylko jedna opcja z bardzo wielu dostepnych dla kazdego) w Kanadzie posiada biuro zarzadu miasta. Kazde takie biuro od czasu do czasu organizuje spotkania mieszkancow w roznych sprawach; czy to przebudowy czegos tam, czy to budowy nowej sprawy badz modernizacji czegos. Na takie spotkania przychodza z zasady ludzie ktorym nie jest obojetne "co jest i bedzie grane" na terenie ich miejsca zamieszkania. Wystarczy udac sie na takie spotkanie i przysluchac sie rozmowom. Zapamietac kto "madrze gada" i po spotkaniu podejsc i zagadac, ze niby pragniesz "zglebic temat". Przewaznie tacy ludzie sa otwarci na poznawanie nowych znajomych. Masz wtedy pole do popisu - az do bolu komorek mozgowych mozesz sie wygadac, pytac, dyskutowac, filozofowac slowem poznawac "drugie strony medalu" jakiejkolwiek sprawy ktora ci do glowy przyjdzie. Tacy ludzie znaja innych ludzi i beda wiecej niz szczesliwi dac ci "namiary" na tych innych. Inna sprawa, ze na takich spotakniach samemu mozna zabierac glos. Wtedy (po spotkaniu) ktos tam zawsze do ciebie "sie przyssa" ze niby chce zglebic temat.
Innego rodzaju spotkania odbywaja sie w biurach (nietylko przy okazji wyborow) czlonkow parlamentow federalnego czy prowincjonalnego a takze czlonkow rady miejskiej. Tam tez mozna przy okazji takich spotkan "natrafic" na "chodzace zrodla informacji w tematach drugich stron medalu kanadyjskiej rzeczywistosci".
Jeszcze inne spotkania istnieja na terenach uniwersyteckich osrodkow. Czasem mozna natrafic na prawdziwe rodzynki. Trzeba tylko chciec i nastawic sie na "otwarcie na kanadyjskie sprawy" oraz "zamkniecie na polskie sprawy"; przynajmniej na poczatek i bedzie wszytko tak jak w tej bajce; zycie poplynie miodem uslane rozami przynajmniej w temacie twojej wiedzy "co je grane w Kanadzie."
(...)
ciag dalszy tych rozmow o "drugiej stronie medalu" pokaze zycie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...