Czy warto podjac decyzje?
Jaka kolwiek decyzje podejmuje jest ona moja i tylko moja. Nawet kiedy mam wrazenie (dokladnie tak - mam wrazenie), ze ktos inny mnie do podjecia owej decyzji zmotywowal w dalszym ciagu jest ta decyzja wytworem mojej zdolnosci uzywania mego narzadu lub oraganu jak kto woli znajdujacego sie miedzy mymi uszami.
Decyzje moga byc rozne. Ktos decyduje usmiechnac sie do mnie, ktos inny zignorowac kompletnie to o czym tutaj pisze. W pewnym okreslonym czasie podejmuje decyzje napisac pare slow na tym blogu, w innym czasie decyduje wypiac sie na pisanie czegokolwiek.
Dokladnie ten sam schemat funkcjonuje podczas podchodzenia do tematu - warto czy nie warto emigrowac do Kanady?
Ja mam ta decyzje za soba. Byl taki czas kiedy podjalem ja i jestem z tego powodu zadowolony. Zyje sobie spokojnie. Cieszy mnie kazdy dzien czego zycze kazdemu, kto tylko ma ochote posluchac moich zyczen.
Ludzie borykaja sie na codzien z wyzwaniem; podjac decyzje czy jej nie podjac. Dla wielu osob to jest rzeczywiscie ogromny stres. Ktos tam zyje w partnerstwie z inna osoba. Oboje maja swoje zawody, przemogli sie podejmujac decyzje o emigracji i dalej postanawiaja cos z tym fantem zrobic. Wpadaja jak po ogien na forum zadajac pytania, wiele pytan. Fakt, ze zadaja pytania inaczej mowiac podejmuja decyzje wykrzesania z siebie wysilku zebrania swych mysli i oczekiwan "do kupy", dobrania slow i w koncu wystukania ich klawiatura coby inny forumowicz mogl je sobie przeczytac, daje mi wiele do myslenia. Zastanawiam sie bowiem nad innym faktem. Niektore pytania powtarzaja sie a co za tym idzie rowniez i odpowiedzi na nie. Postrzegajac to zjawisko dochodze do wniosku, ze dla wielu ludzi podjecie decyzji ignorowania juz istniejacych gdzies tam w sieci na forach czy innych miejscach wirtualnych standartowych odpowiedzi czy informacji w temacie jest do tego stopnia latwe, proste i przyjemne ze zakrawa to juz na jakas manie, opetanie czy oszolomienie.
Dam przyklad. Gosciu przedstawia sie piszac jak to on sobie poukladal wizje przyszlosci, swojej ma sie rozumiec. Pisze jakoby jego znajomosc angielskiego jest na poziomie lepszym niz dobra. No jestem wprost wzruszony goscia otwarciem sie i zaufaniem (to wszystko wymagalo od niego podjecia decyzji) dla potencjalnego czytacza jego wynurzen do momentu kiedy dochodze w procesie czytania do jego pytania. A pytanie brzmi po krotkim wprowadzeniu, ze jakoby zniechecony "brakiem" jakiejkolwiek informacji w internecie w temacie "X" zwraca sie z pytaniem do forumowiczow coby ktos nad nim sie zmilowal i napisal to czy tamto. Napisac takie zdanie pytajace z wprowadzeniem wymagalo od niego rowniez podjecia decyzji.
Decyzje, decyzje, decyzje.
Ja na to rowniez decyduje sie na krok taki czy inny. W tym temacie wstukuje adres http://www.google.ca otwieram stronke googlowska, wpisuje najbardziej podstawowe slowa na okreslenie tematu poruszanego przez goscia i przecieram ze zdziwienia oczy. Rezultat googlowania zwala mnie poprostu z nog. Setki tysiecy, czysem miliony odnosnikow do stron WWW. Wiec przegladam pierwsze lepsze stronki, widze informacje ktore gosciu podobno nie mogl znalezc w sieci, kopiuje je i wklejam w tekst mego kolejnego postu-odpowiedzi.
Czy warto zatem podejmowac decyzje? Czy warto?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz