Na zakonczenie mojego pobytu u sasiadow zboczylem lekko z drogi i pojechalem droga szybkiego ruchu w strone srodmiescia Chicago. Byla przepiekna pogoda na takie wojaze.
Zatrzymalem sie w jednym z parkow nad jeziorem aby zrobic zdjecie wiezowcow srodmiescia.
W parku bylo sporo ludzi ale nie tloczno. Co niektorzy wybrali sie calymi rodzinami na piknik. Jedzac co tam w koszykach wzieli co jakis czas dokarmiali latajace wokolo mewy.
Park ma wydluzony ksztalt i przylega a raczej jest integralna czescia przystani zaglowek.
Zabawilem kilka minut i dalej w droge. Przedemna kilka godzin jazdy w strone Detroit i domu juz w Kanadzie.
Ruch na ulicy byl calkiem znosny. Zupelnie niepodobny do zgielku wielkiego miasta.
Czerwone swiatlo na skrzyzowaniu z Chicago Ave. Mialem chwile odprezenia.
Na nastepnym skrzyzowaniu. Powoli mijalem srodmiescie. Na koncu ulicy na wprost budynki monumentalnych budowli, ktore juz za chwile minalem po ich prawej stronie.
To zdjecie wykonalem juz praktycznie na poludniowej granicy miasta.
Po drodze zatrzymalem sie w Kalamazoo aby cos tam przekasic (wielkiego arbuza z kanapkami) i dalej w droge. Granice przekroczylem tuz przed polnoca.
(-)
Fajna przejażdżka :)
OdpowiedzUsuńniepowiem - bylo fajnie
OdpowiedzUsuńArbuz z kanapkami ?
OdpowiedzUsuńciekawe :)
Widok na wieżowce fajny.
ciekawy to dopiero byl obiad w Stratford ... hehehe
OdpowiedzUsuń